Planowane przez chiński rząd reformy zmienią oblicze konkurencji rynkowej, poprzez zezwolenie prywatnym firmom na prowadzenie działalności bankowej, a także liberalizację restrykcyjnej dotąd polityki jednego dziecka. Wszystko po to, by zwiększyć popyt na produkty – od akcesoriów dziecięcych po samochody.

Planowane zmiany chińskiego sektora finansowego dotyczą m.in. nowego systemu rejestracji spółek wchodzących na giełdę, który ma przyspieszyć debiut ponad 700 firm czekających na zezwolenie. Odtąd państwo ma jedynie sprawdzać, czy przedsiębiorstwa spełniają wymogi, a nie zatwierdzać sprzedaż akcji. Jak twierdzi Xiao Gang, przewodniczący Komisji Nadzoru Papierów Wartościowych, jest to kluczowe dla reformy rynku kapitałowego, który w Chinach wciąż znajduje się pod wpływem państwowej administracji, co może wypaczać kursy akcji.

>>> Polecamy: Chiny wciąż komunistyczne, ale bardziej wolnorynkowe

Prywatni inwestorzy uzyskają także prawo do prowadzenia małych i średnich banków. Zdaniem właściciela grupy Alibaba, miliardera Jacka Ma, chiński sektor finansowy skorzysta na udziale „outsiderów”. Natomiast analitycy przewidują, że chińskie banki mogą obawiać się konkurencji ze strony Alibaby. Prywatne banki korzystające w znacznym stopniu z nowych technologii nie muszą troszczyć się o czasochłonne i kosztowne tworzenie infrastruktury, mogą więc stać się poważną konkurencją dla banków komercyjnych, choć nie wcześniej niż za kilka lat.

Reklama

Inicjatywy chińskiego rządu mające na celu liberalizację rynku i zmianę orientacji gospodarki oraz zmniejszenie rządowej kontroli spotkały się z przychylną reakcją inwestorów. Plenum partii komunistycznej postanowiło także zwiększyć udział bezpośredniego finansowania gospodarki w postaci akcji i obligacji.

Jednak wieść, która najbardziej poruszyła opinię publiczną dotyczyła polityki rodzinnej: para będzie mogła mieć dwoje dzieci, jeśli choćby jedno z rodziców jest jedynakiem (dotąd wymóg ten dotyczył obojga). Polityka jednego dziecka spowodowała starzenie się społeczeństwa – w Chinach zaledwie 17,1 proc. z populacji 1,36 mld ma mniej niż 15 lat. W przypadku Indii i Brazylii odsetek ten wynosi odpowiednio 28,5 i 25,4 proc. Zmiana może pobudzić popyt na pieluchy, odżywki i inne produkty przeznaczone dla dzieci, co zwiększyłoby zainteresowanie akcjami spółek z powiązanych branż.

>>> Czytaj też: Chiny: polityka jednego dziecka zostanie w końcu zniesiona?

Wpływ zapowiadanych zmian stanie się widoczny dopiero w 2015 r., do kiedy w wyniku reformy pojawi się dodatkowy milion dzieci. Przełoży się to choćby na branżę motoryzacyjną – rodziny z dwójką dzieci będą o wiele chętniej kupować samochody. Amerykańskie firmy już zwiększyły inwestycje: General Motors ma do 2016 r. wydać w Chinach 11 mld dol. na nowe fabryki, produkty i zasoby ludzkie. Producent m.in. Oreo, Mondelez International, rozbudowuje fabrykę w Suzhou, jedną z 8 w kraju. Na boomie skorzystać może również Nestle, największy na świecie producent żywności, dla którego region chiński to czwarty co do wielkości rynek, z rocznymi obrotami sięgającymi 5,7 mld dol.

Inne proponowane przez rząd zmiany dotyczą zwiększenia przejrzystości budżetów, poprawy transferów pieniężnych, ustanawiania systemów ostrzegania o ryzyku i zarządzania zadłużeniem rządu centralnego i samorządów oraz przyspieszenia legislacji dotyczącej podatku od własności.

Chiny zobowiązały się również ustalić ceny surowców na podstawie światowych rynków, wspierać sektor prywatny i inwestycje zagraniczne oraz urbanizację poprzez rozluźnienie hukou, niezwykle restrykcyjnego systemu meldunkowego, aby umożliwić ludności wiejskiej przeprowadzkę do mniejszych miast. Reformy mają zostać wprowadzone do 2020 r.

Reformy prezydenta Xi Jinpinga już są nazywane najpoważniejszymi zmianami gospodarczymi od czasu przełomowej liberalizacji Deng Xiaopinga z 1978 r., która zapewniła Chinom trzy dekady szybkiego rozwoju. Zdaniem Tima Condona, ekonomisty z ING w Singapurze, będą wymagały od przedsiębiorców wprowadzenia stosownych zmian, jednak są one poważnym krokiem w kierunku otwarcia gospodarki. Stanowią szansę – jak również ryzyko – dla prawie wszystkich gałęzi drugiej co do wielkości gospodarki na świecie, która w tym roku odnotuje najsłabszy wzrost od 1999 r.