Kurczenie się nadwyżki to skutek mocnego hamowania dynamiki eksportu – w porównaniu ze stanem sprzed roku wzrósł on zaledwie o 0,2 proc. (we wrześniu ten wzrost wynosił 8,1 proc). Za to import zyskał 2,4 proc. i było tylko nieznacznie gorszy wynik od wrześniowego (3,2 proc.).

– Można się było tego spodziewać. To w dużej części efekt mniejszej liczby dni roboczych. Widzieliśmy to już w danych o produkcji przemysłowej. Rzecz w tym, że import okazał się stosunkowo odporny na ten efekt. Co może sugerować odbicie popytu krajowego – ocenia Urszula Kryńska, ekonomistka Banku Millennium. Dodaje jednak, że jeden miesiąc to za mało, by mówić o odwróceniu trendu w handlu zagranicznym, ale stopniowo trzeba się oswajać z myślą, że znów import będzie wart więcej od eksportu. Do tej pory to była cecha charakterystyczna polskiej gospodarki: w czasach dobrej koniunktury, przy dużym popycie krajowym zapotrzebowanie na towary z zagranicy było tak duże, że w handlu zagranicznym notowaliśmy duży deficyt.

– W przyszłym roku saldo też pewnie się pogorszy, ale jest szansa, że nie będzie to wyraźne pogorszenie. Bo wiele wskazuje na to, że obrotach towarowych nastąpiła jakaś strukturalna zmiana. Wcześniej nadwyżki się zdarzały. W tym roku mieliśmy je przez większość miesięcy – mówi ekonomistka. Jej zdaniem polski eksport stal się w mniejszym stopniu importochłonny. – Mieliśmy duży eksport żywności i towarów nieprzetworzonych na rynki rozwijające się. A taki eksport faktycznie jest mało importochłonny – mówi Kryńska.

Jarosław Janecki, ekonomista Societe Generale, uważa jednak, że przyspieszenie w gospodarce związane z odbudową popytu w kraju powinno generować deficyt w handlu zagranicznym. I to on będzie jedną z przyczyn pogarszania się wyniku całego rachunku obrotów bieżących. Ten wynik to miara stabilności zewnętrznej: pokazuje, ile dany kraj musi pozyskać kapitału z zewnątrz, żeby zbilansować m.in. deficyt handlowy czy dziurę w dochodach kapitałowych (która może wynikać np. z wypłat dywidend przez polskie spółki córki zagranicznym spółkom matkom). Im deficyt rachunku mniejszy, tym lepiej – bo oznacza mniejsze zapotrzebowanie na zagraniczny kapitał, co stabilizuje kurs lokalnej waluty.

Reklama

– Przyszły rok będzie okresem zwiększania się deficytu na rachunku bieżącym – ocenia Janecki. Podobnie uważa Rafał Benecki, ekonomista Banku ING. Jego zdaniem deficyt na rachunku może wzrosnąć do 2,5 proc. PKB (obecnie szacowany jest na ok. 2 proc. PKB). Ekonomista podkreśla jednak, że nadal to dobry wynik. Jego zdaniem sprawa ujemnego salda obrotów handlowych też wcale nie jest jeszcze przesądzona. – Liczba zamówień eksportowych jest na tyle duża, że jeszcze przez jakiś czas nadwyżka się utrzyma, choć nie będzie już taka duża jak w poprzednich miesiącach. W przyszłym roku będzie też przyspieszać gospodarka niemiecka, co dobrze wróży eksportowi – uważa ekspert.

>>> Czytaj również: Wzrost PKB Polski: OECD podnosi prognozy