Trudno powiedzieć, czy faktycznie tak było, pewne jest jednak, że na takie miejsca już nie wrócimy. Dzisiejszym propagandzistom pozostaje co najwyżej odtrąbienie sukcesu, jakim jest wyprzedzenie bogatej Norwegii i awans na 22. miejsce na świecie.

Żeby było jasne – w ciągu ostatniego ćwierćwiecza wykonaliśmy ogromną pracę i pod względem wielkości PKB wyprzedziliśmy kilka bogatszych od nas krajów, a do innych zmniejszyliśmy dystans. I tego sukcesu nie można kwestionować. Ale jeśli ktoś zaczyna nas widzieć w gronie światowych mocarstw gospodarczych, to jest w błędzie. Owszem, może w ciągu kilkunastu lat wyprzedzimy Szwecję, Szwajcarię czy Holandię, ale równocześnie zaczną nas doganiać i przeganiać gospodarki z rynków wschodzących. To nic, że różnica w dochodzie na mieszkańca między Polską a Filipinami czy Nigerią jest mniej więcej taka jak między Norwegią a Polską, jednak w odróżnieniu od Polski ich populacja rośnie.

Możemy być coraz zamożniejszym społeczeństwem, coraz wydajniejszą gospodarką, ale demografii nie da się oszukać. Kraje, w których liczba ludności spada – a tak jest u nas – na liście największych gospodarek świata mogą też tylko spadać.

>>> Jeśli zainteresowała cię powyższa opinia, polecamy też artykuł: Polityka demograficzna: tu nie ma łatwych rozwiązań

Reklama