Powinienem się zatem cieszyć, że Donald Tusk dzwoni do premiera Wielkiej Brytanii, aby bronić Polaków. Oczywiście, polityków najmujemy do obrony narodowych interesów (niektórzy z nich wstydzą się nawet tego słowa, ale to inna sprawa). Jednak hipokryzja nie jest dobrym doradcą. Cameron ma wiele racji, kiedy piętnuje patologie systemu zapomóg kierujących poważne środki na rzecz np. dzieci mieszkających nie w Anglii, lecz w Polsce.

Łatwo mi też, niestety, wyobrazić sobie reakcje nas wszystkich, gdyby po „nasze narodowe zasiłki” wyciągnęli ręce masowo napływający imigranci. Krzyk, pisk i domaganie się, by polski premier gonił kota „rumuńskim chytrusom” czy „greckim leniom”! Dolary przeciw orzechom, że premier Tusk nie dałby się długo prosić i cameronił w najlepsze. Polski premier, któremu jakiekolwiek poglądy własne wywietrzały już z głowy, z przyjemnością spełniłby kolejne zamówienie społeczne i nawoływał Europę do akceptacji dla naszego piętnowania obcych. Bo jak my piętnujemy – dobrze, jak nas piętnują – źle.

Cameron oczywiście łże jak dog, mówiąc o stratach, które Wielka Brytania jakoby ponosiła w konsekwencji otwartego rynku pracy. Nie upoważnia nas to do robienia tego samego. Rząd stracił szansę rozpoczęcia debaty na temat naszej polskiej polityki wobec imigrantów teraz i w przyszłości. Wielu z nich ma o Polakach dobre zdanie, bo napotkali na swojej drodze dobrych ludzi. Bardzo wielu ma jednak opinię złą, bo bywają ludzie płacący sprzątaczkom kilka złotych za godzinę ciężkiej pracy albo gubiący w rozliczeniu dodatkowe kwadranse i godziny. Inni prezentują nieznośny paternalizm: klepią po ramieniu, mówią na „ty”, ogrywają rolą pani hrabiny z przedwojennego dworku. Premier Wietnamu nie zadzwoni do premiera Tuska, chociażby dlatego, że czerwona dyktatura nie lubi przyznawać się do masowej emigracji swoich rodaków. Czy to oznacza, że „oni nic nas nie obchodzą”, bo w ich sprawie nikt nie zadzwoni?

Mamy swoje winy wobec imigrantów, ich ujawnianie i minimalizowanie to taki sam interes narodowy, jak wydzwanianie do Camerona. Rozterki w sprawie obcych to również polskie rozterki.

Reklama