Skala tego rozczarowania nie będzie jednak znacząca, bo po pierwsze S&P zdołał wyjść na zero w końcówce sesji i tym samym nie zamknął za sobą drzwi – wciąż możliwy jest atak na nowe szczyty. Po drugie kontrakty na S&P, nieznacznie, ale jednak rosną dziś rano, co daje nadziejom na powrót zwyżek na Wall Street jakieś podstawy.

W każdym razie inwestorzy w Azji kierują się mniej więcej taką właśnie logiką. Nikkei wprawdzie stracił 0,3 proc., ale Kospi wzrósł o 0,4 proc., zaś indeks w Szanghaju zyskał 0,3 proc. (jednak już indeks B-Shares grupujący akcje spółek, którymi mogą obracać inwestorzy zagraniczni stracił 0,4 proc.). Na pół godziny przed końcem notowań indeks w Hong Kongu zyskiwał natomiast 1,7 proc. mocno zawyżając średnią dla regionu. Hang Seng znalazł się na najwyższym poziomie od połowy stycznia.

W Europie nastroje powinny być neutralne. Z jednej strony inwestorzy mogą mieć nadzieję na pozytywny scenariusz na Wall Street, z drugiej strony nie będą też ignorowali wydarzeń we wschodniej Ukrainie. Być może właśnie Ukraina jest przyczyną wyraźnie słabszej postawy GPW na tle giełd zachodnich.