Pierwszym są wciąż obecne obawy o rozwój sytuacji wokół Ukrainy, a drugim kwestia spowolnienia w Chinach. O problemach Państwa Środka dzisiaj było szczególnie głośno, gdyż poznaliśmy kolejną serię niepokojących danych.

Przed publikacją wspomnianych danych nastroje na azjatyckich parkietach były całkiem niezłe i po części wynikały z wciąż stoickiego spokoju Amerykanów, gdzie wczorajsza sesja zakończyła się neutralnym wynikiem. Gdy jednak pojawiły się chińskie dane, klimat inwestycyjny uległ zauważalnemu pogorszeniu. Chodzi o serię informacji o produkcji przemysłowej, sprzedaży detalicznej i inwestycjach, które podano za skumulowany okres stycznia i lutego. Miało to na celu wyeliminować wpływ ruchomego święta noworocznego, ale dane były tak złe, że próby tuszowania fatalnych odczytów z lutego na niewiele się zdały. Okazało się bowiem, że sprzedaż detaliczna wzrosła w okresie styczeń-luty o 11,8% rok do roku, czyli najwolniej od trzech lat i poniżej spodziewanego poziomu 13,5%. Zawiodła też sprzedaż detaliczna, gdzie odnotowano wzrost o 8,6%, co również minęło się z prognozami i było najniższym wskazaniem od kwietnia 2009 roku. Jeszcze gorzej zaprezentował się poziom inwestycji w aktywa trwałe, który dotychczas był głównym silnikiem wzrostu. Tutaj dynamika 17,9% była najniższa od 11 lat. Te dane mogły o tyle martwić, że rządzący w Pekinie próbują przestawić tory przyszłego rozwoju z inwestycji na konsumpcję. Okazuje się jednak, że jest to niezwykle trudne i spowolnienie tyczy się wszystkich sektorów gospodarki.

Początek sesji mimo fatalnych danych z Chin nie był jeszcze tak zły jak jej koniec. Co wpłynęło na pogorszenie sentymentu po południu? Tutaj właśnie pojawia się problem interpretacyjny widoczny również wczoraj. Trudno bowiem wskazać jednoznaczny zapalnik w postaci słów polityka czy informacji z agencji prasowej. Poznane popołudniem dane z USA były nawet całkiem dobre, gdzie sprzedaż detaliczna wzrosła po raz pierwszy od trzech miesięcy, sygnalizując możliwy zwrot po trudnej zimie. Inwestorzy przymykali na to oko i akcje sprzedawali w całej Europie. Być może przeszkadzać zaczyna zbliżające się wielkimi krokami referendum w sprawie dalszej przyszłości Krymu. Jego przeprowadzenie ze z góry wiadomym wynikiem wymieniane jest przez przywódców Zachodu jako katalizator nowych sankcji wobec Rosji. Sankcji, które zmierzać będą w stronę obostrzeń gospodarczych, a te z rynkowego punktu widzenia korzystne nie są. Zbliżający się weekend może być gorący, a to oznacza, że coraz mniej osób chce mieć akcje w portfelu gdy okaże się, że zamiast deeskalacji konfliktu obserwujemy proces odwrotny.