Portugalia, która za niespełna dwa tygodnie kończy korzystanie z unijnego bailoutu, nie będzie się zabezpieczać awaryjną linią kredytową – zapowiedział premier Pedro Passos Coelho. Jego słowa dobrze przyjęły rynki finansowe, a rentowność portugalskich obligacji spadła wczoraj do najniższego poziomu od ośmiu lat. To jeden ze znaków końca kryzysu w gospodarce całej Unii. Komisja Europejska podniosła wczoraj prognozę tegorocznego wzrostu dla UE z 1,5 do 1,6 proc.
– Rząd zdecydował o wyjściu z programu pomocowego bez korzystania z żadnych mechanizmów zabezpieczających. Podjęliśmy taki wybór, ponieważ powrót na rynki finansowe okazał się udany, a poza tym zrobiliśmy ogromny postęp w konsolidacji budżetu i odzyskaliśmy wiarygodność. Mamy rezerwy finansowe na rok – oświadczył szef rządu Portugalii.
>>> A tak pisaliśmy o początkach pomocy UE dla Portugalii. Portugalia rozpoczęła negocjacje w sprawie pomocy finansowej
Z bailoutu od razu na głęboką wodę
Decyzja o tym, by przejść od razu na pełne samofinansowanie się nie była wielkim zaskoczeniem, bo wcześniej w ten sam sposób program bailoutowy opuściły Irlandia i Hiszpania. Portugalia nie chciała być gorsza, zresztą miała powody do optymizmu – dwa tygodnie temu rząd w Lizbonie sprzedał na aukcji obligacje za 750 milionów dolarów, których rentowność wyniosła 3,58 proc., a popyt na nie trzykrotnie przewyższył podaż. Wczoraj rentowność 10-letnich obligacji na rynku wtórnym oscylowała w okolicach 3,6 proc., czyli na poziomach, na których ostatni raz była w roku 2006.
Portugalia była trzecim – po Grecji i Irlandii – państwem strefy euro, które musiało skorzystać z bailoutu, a w jej przypadku pożyczka miała wartość 78 miliardów euro. Po 17 maja, kiedy Lizbona formalnie wyjdzie z programu pomocowego, pozostaną w nim tylko dwa państwa – Grecja i Cypr.
Wychodzenie z kryzysu niesie koszty społeczne
Niestety postęp, o którym mówił portugalski premier, odbył się dużym kosztem społecznym, tak samo zresztą jak i w innych zadłużonych państwach. Bezrobocie w Portugalii, które według Eurostatu przed kryzysem wynosiło 8,4 proc., wzrosło prawie dwukrotnie, osiągając w zeszłym roku poziom 16,5 proc. Dopiero teraz zaczęło lekko spadać.
W pozostałych czterech krajach wzrost był nawet jeszcze gwałtowniejszy – w Hiszpanii dwuipółkrotny, w Irlandii prawie trzykrotny, a w Grecji i na Cyprze odsetek osób bez pracy jest dziś prawie cztery razy większy niż przed kryzysem. Grecja i Hiszpania mają najwyższe bezrobocie w całej Unii – odpowiednio 26,7 oraz 25,3 proc.
W żadnym z pięciu bailoutowych państw PKB nie wrócił jeszcze do poziomu z 2008 r. O ile w Irlandii i Hiszpanii jest to kwestią najbliższych dwóch-trzech lat, Grecja i Cypr nie osiągną tego przed końcem dekady. Greckie PKB było w zeszłym roku o jedną piątą niższe niż przed kryzysem.
Dochody w Hiszpanii i Portugalii spadły o 8 proc. od 2007 r.
To przekłada się na dochody obywateli – PKB na 1 mieszkańca Hiszpanii i Portugalii był w zeszłym roku o ok. 8 proc. niższy niż w 2008 r., Irlandii o prawie 12 proc., Cypru o 17 proc., a Grecji – aż o 23 proc. niższe. Wreszcie, w Grecji, Portugalii i Hiszpanii zmniejsza się w ostatnich trzech latach sama populacja – co jest efektem emigracji zarobkowej.
Najgorsze jednak najprawdopodobniej minęło – Komisja Europejska podniosła wczoraj prognozę tegorocznego wzrostu gospodarczego dla UE z 1,5 do 1,6 proc. Wśród krajów, w których rewizja na plus jest największa, znalazła się Portugalia – jej gospodarka zamiast o 0,8 proc. wzrośnie o 1,2 proc.
>>>Porzućmy nadzieję na dogonienie Zachodu. Unia utrwali naszą peryferyjność