W maju ogłoszono upadłość 79 firm. W ubiegłym roku w tym samym okresie liczba ta wyniosła 70. Opublikowane w maju orzeczenia o upadłości dotyczyły podmiotów o łącznym obrocie na poziomie 1,7 mld zł, które zatrudniały łącznie ok. 4,3 tys. osób – wynika z danych Euler Hermes Collections, spółki z Grupy Allianz, będącej dostawcą raportów handlowych, na podstawie oficjalnych danych z Monitora Sądowego i Gospodarczego.

Zdaniem ekspertów obserwujemy tylko chwilowe załamanie się trendu spadkowego na tym rynku. W całym roku należy oczekiwać mniej upadłości niż w 2012 r.

– Łącznie oczekujemy, że ich liczba spadnie o 10 proc. w stosunku roku ubiegłego. Tym samym można spodziewać się około 830 opublikowanych upadłości spółek prawa
handlowego – komentuje Michał Modrzejewski, dyrektor w dziale analiz branżowych Euler Hermes Collections.

Powodem, dla którego będzie miało miejsce mniej upadłości, jest poprawa wskaźników gospodarczych, takich jak na PKB, który w I kwartale tego roku wzrósł według GUS o 3,4 proc. w porównaniu do roku ubiegłego. Zwiększył się też poziom inwestycji – o 10,7 proc. względem ubiegłego roku. Gospodarka zatem przyspiesza, co przekłada się na poziom sprzedaży, a to z kolei pozytywnie wpływa na rentowność polskich firm.

Reklama

>>> Czytaj również: Na nic zasady. Najlepszą bronią w biznesie jest donos na konkurenta

Analitycy Coface Poland zauważają jednak, że poprawa wskaźników gospodarczych, z którą mamy do czynienia, działa na sytuację firm z opóźnieniem. Dlatego w pierwszej połowie roku może nie ona jeszcze mieć odzwierciedlenia w statystykach upadłościowych i stąd mogą następować załamania w skali miesiąca.

– Przepływy finansowe przed rokiem były niewątpliwie najbardziej wydłużone w ostatnich latach. Bieżące zamówienia są z reguły lepiej spłacane, natomiast wiele zamówień zrealizowanych w poprzednich miesiącach wciąż jest nierozliczonych. Mimo że należności te w zestawieniach finansowych figurują wciąż jako majątek firmy, to de facto są to straty obciążające ich wynik – komentuje sytuację Maciej Harczuk, prezes zarządu Euler Hermes Collections.

Obraz tego roku dają w pewnym sensie już dane za pierwsze pięć miesięcy. Wynika z nich, że trend spadkowy w upadłościach jest już widoczny. Od stycznia do maja 2014 r. opublikowano oficjalnie informacje o upadłości 342 polskich przedsiębiorstw, wobec 398 w ciągu pięciu pierwszych miesięcy 2013 r.

Na razie najsłabiej radzą sobie firmy produkcyjne. To przede wszystkim z powodu ich bankructw nastąpił w maju wzrost w liczbie upadłości. Liczba upadłości w tym sektorze w ostatnim miesiącu wyniosła 18 wobec 14 rok temu. Cztery spośród ogłoszonych w maju upadłości dotyczyły przedsiębiorstw z branży żywnościowej. Tyle samo miało miejsce w sektorze opakowań i komponentów z tworzyw sztucznych, pięć nastąpiło w sektorze budowlanym i tyle samo wśród firm wytwarzających dobra inwestycyjne, takie jak konstrukcje, aparaturę rozdzielczą, wyposażenie przemysłowe.

– To wynika z ich kłopotów finansowych, spowodowanych wciąż jeszcze mniejszą płynnością rynku niż miało to miejsce w 2011 r., nie wspominając już o 2008 r., gdy obieg należności był krótszy niż tydzień-dwa, w zależności od regionu. Do tego wszystkiego przyczynia się kwestia popytu. Nadal w Europie jest on niższy niż moce wytwórcze – dodaje Michał Modrzejewski.

Poza tym ciągle słabo radzą sobie firmy budowlane, choć tych w ostatnim miesiącu upadło 18, czyli o jedną mniej niż w maju 2013 r. Ale wśród tych podmiotów są takie o obrocie kilkudziesięciu mln zł, które dodatkowo w ostatnich latach zwiększały swoje przychody. Ich zła sytuacja wynika nie z braku zamówień, a z niskiej rentowności. Czyli nadal kontynuowana jest strategia niskich cen, która była powodem fali bankructw w tym sektorze w latach poprzednich.

>>> Polecamy: Zakup czy wynajem lokalu? Zobacz, co się bardziej opłaca przedsiębiorcy