Inwestycje zagranicy w działające w Polsce firmy pożyczkowe wskazują, że pozycja branży krzepnie. Ulokowane w Niemczech czy Wielkiej Brytanii spółki matki najwyraźniej widzą, że nasz rynek jest przyszłościowy (mimo starań rządu, by firmom pożyczkowym nieco utrudnić życie). Nic dziwnego: skoro na takiej krótkoterminowej pożyczce można zarobić kilkadziesiąt procent, to jest to biznes jak marzenie. A że cała gospodarka wyszła z dołka i bezrobocie maleje – z punktu widzenia firm pożyczkowych oznacza to mniejsze ryzyko prowadzenia działalności.

Wprawdzie każdy taki projekt oznacza nowe miejsca pracy i z tej perspektywy napływ pieniędzy jest pozytywny, jednak postawmy sprawę jasno: to nie są inwestycje, jakich najbardziej potrzebujemy. Poza stworzeniem nowych etatów i mniejszymi lub większymi wpływami podatkowymi trudno dopatrzyć się pozytywnego wpływu na naszą gospodarkę.

Badania i rozwój? Chyba nad tym, jak przekonać osoby, które nie potrafią związać końca z końcem, że stać je na realizowanie marzeń. Nowoczesne technologie? Tak – jeśli za takie uważamy dopieszczone strony internetowe i przelewy błyskawiczne. Kapitał? Może i krótkoterminowo poprawi nasz bilans płatniczy, ale klienci słono za to zapłacą.

Nie brak minusów, ale jest jeden duży plus inwestycji zagranicznych firm pożyczkowych w Polsce: przynajmniej nie pchają się do specjalnych stref ekonomicznych.

Reklama

>>> Czytaj także:Mundial w Brazylii: gospodarcza porażka może przykryć sportową