Prawie 12 tys. osób na 10,6 tys. etatów w 115 instytucjach pracuje przy przygotowaniu programów i obsłudze funduszy europejskich z perspektywy 2007–2013 – wynika z danych Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju. To liczba większa od zatrudnienia w BZ WBK, trzecim co do wielkości banku w Polsce i siódmej pod względem wielkości spółce notowanej na Giełdzie Papierów Wartościowych.

Osoby do obsługi unijnych środków są zatrudnione w 10 ministerstwach, 16 urzędach marszałkowskich, tyluż wojewódzkich, urzędach pracy, kontroli skarbowej, wojewódzkich funduszach ochrony środowiska i gospodarki wodnej, a także 25 innych podmiotach.

Patrząc z perspektywy działań ogólnopolskich, najwięcej zajęcia jest przy obsłudze Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki. Pracuje na jego rzecz więcej niż co trzecia osoba zaangażowana we wdrażanie funduszy z UE – w sumie ponad 4,1 tys. osób. Pieniądze z tego programu przeznaczone są na walkę z bezrobociem, zagrożeniem bezrobociem, wykluczeniem społecznym. I jak widać, to działa.

Podziałem środków w 16 regionalnych programach operacyjnych zajmuje się niemal 30 proc. osób. Choć nie wszystkie bezpośrednio uczestniczą w przygotowaniu konkursów, ocenie wniosków i rozliczeniu projektów, to ich efektywność postanowiliśmy zmierzyć wartością pozyskanych środków z Unii wynikającą z umów o dofinansowanie na zatrudnionego, uczestniczącego we wdrażaniu RPO w danym województwie.

Reklama

Z tak ustawionego rankingu wynika, że najmniej efektywnych pracowników zatrudnia woj. opolskie, które pozyskało średnio mniej niż 12 mln zł na osobę obsługującą RPO. Raczej nie jest to efektem tego, że region zatrudnia stosunkowo mały zespół, bo najbardziej efektywni są pracownicy świętokrzyskiego RPO, a stanowią drugą (po lubuskim) najmniej liczną grupę spośród wszystkich 16 regionów. Średnio na zatrudnionego przypada tu blisko dwukrotnie więcej pozyskanego dofinansowania z UE niż w opolskim.

>>> Polecamy: Jak spadają pensje młodych na południu Europy

Nie ma kokosów

Z województw, które mają największe zespoły – mazowieckiego, małopolskiego i śląskiego, największą skutecznością odznaczają się pracownicy ostatniego. Zajęli w naszym rankingu drugie miejsce z pozyskanymi prawie 22 mln zł na głowę.

Choć fundusze generują stosunkowo dużą liczbę miejsc pracy, to ich wdrażanie nie przynosi kokosów zatrudnionym. Z danych MIR wynika, że średnie wynagrodzenie brutto wynosiło 4767 zł, to po wyłączeniu zarobków kadry kierowniczej – 4282 zł na koniec ubiegłego roku. Były o 61 zł wyższe niż średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw, czyli firmach zatrudniających powyżej 9 osób.

Najsłabiej opłacani są pracownicy wojewódzkich urzędów pracy, którzy dostają średnio 3,6 tys. zł miesięcznie brutto (choć tylko od początku 2009 r. ich dochody wzrosły o ok. 600 zł,) przy czym w oszczędnej Małopolsce ich pensja jest jeszcze o 1 tys. zł niższa.

Za krezusów mogą uchodzić pracownicy do obsługi środków z UE w wojewódzkich funduszach ochrony środowiska i gospodarki wodnej. Ich średnie zarobki przekraczają 7 tys. zł. Przy czym w kujawsko-pomorskim, podkarpackim i zachodniopomorskim to ponad 8 tys. zł brutto.

W ministerstwach średni dochód osoby zajmującej się wdrażaniem funduszy UE to lekko ponad 6 tys. zł brutto.

>>> Czytaj też: Dlaczego Zachód nie przejmuje się embargiem Rosji? Bo oberwie nim głównie Polska