ObserwatorFinansowy.pl: Porozmawiajmy o fińskim cudzie.

Antti Suvanto: Cudzie?

Tak. Finlandia to kraj, który liczy zaledwie 5 mln ludzi, nie ma – oprócz lasów – żadnych zasobów naturalnych, a mimo to jest jednym z najbogatszych krajów świata. Czy to nie cud?

To słowo przechodzi mi przez gardło z trudnością, biorąc pod uwagę problemy, z którymi się ostatnio borykamy.

Reklama

Zacznijmy mimo to od „cudu”.

W porządku. Kiedy popatrzy się na Finlandię i jej rozwój z dystansu, to faktycznie może zdawać się, że to cud, ale po rozebraniu problemu na czynniki pierwsze, widać, że to raczej wynik dobrej wieloletniej polityki. Po II Wojnie Światowej byliśmy krajem przede wszystkim wiejskim, warunki gospodarcze były trudne. Niemniej już od lat 50 zaczęliśmy systemowo zachęcać lokalne firmy do wzrostu i inwestycji, a państwowe przedsiębiorstwa przeprowadzały w tym czasie inwestycje strategiczne, budujące popyt wewnętrzny. Tak przygotowani, w latach 70, zaczęliśmy otwierać się na świat, wpuszczać konkurencję, a w latach 80. zredukowaliśmy znacznie rynkowe regulacje i biurokrację. Wszystko szło bardzo dobrze aż do początku lat 90., gdy uderzyła w nas potężna recesja. Okazało się, że wiele inwestycji z lat poprzednich było nierentownych, że nasze banki nie były wystarczająco silne, a do tego spekulanci rzucili się na naszą ówczesną walutę – markę fińską.

>>> Czytaj też: Finlandia wykluczona z elitarnego klubu AAA. To sygnał alarmowy dla Europy

Chwilowy kryzys nie przeszkodził jednak Finlandii w długofalowym rozwoju…

Nie, ponieważ tak jak pewne błędy w polityce gospodarczej doprowadziły do kryzysu, tak szybkie i właściwe posunięcia w tej polityce szybko nas z niego wyprowadziły. Do tego doszedł czynnik nie bez znaczenia: szczęście.

Szczęście?

W postaci niezwykłej koniunktury sektora teleinformatycznego.

Nokia.

Tak. Nasza Nokia stała się wtedy jednym z najważniejszych globalnych graczy tego rynku, a jej sukces „rozlał” się niejako na inne dziedziny gospodarki. Ten sukces był możliwy dzięki wykwalifikowanej sile roboczej, świetnie wykształconym inżynierom i proinnowacyjnemu podejściu do gospodarki ze strony kolejnych rządów. Dzięki Nokii nasz kraj awansował do ligi najbogatszych i najlepiej prosperujących. Do ścisłej czołówki.

Nokia w pewnym momencie stała się głównym, jeśli nawet nie jedynym ważnym, silnikiem fińskiej gospodarki, prawda? W 2008 r. zatrudniała aż jeden procent wszystkich pracujących Finów, jej przychody równały się 20 proc. PKB, a większość fińskich patentów powstawało w jej laboratoriach. Czy opieranie rozwoju całego kraju – i teraz możemy przejść gładko do problemów Finlandii – było rozsądne? Koncern w ostatnich latach popadł w kłopoty, ciągnąc za sobą całą gospodarkę.

Jak powiedziałem, gdyby nie Nokia, nie rozwinęlibyśmy się tak szybko. Zresztą, przecież to nie rząd, ani nie żaden program gospodarczy ustanowił Nokię podporą Finlandii, a rynek. Tak zadecydował właśnie rynek, wolna konkurencja.

Może politycy powinni byli przewidzieć, że lot na jednym silniku dobrze się nie skończy?

Z perspektywy czasu może wydawać się, że czegoś nie zrobiono, że gospodarka fińska powinna być bardziej zdywersyfikowana i że nie należało opierać jej na jednym sektorze, jednej firmie i jej podwykonawcach. Spójrzmy na Szwecję na przykład, czy Danię – tam mamy znacznie większą różnorodność, jeśli chodzi o ofertę rynkową, o to, co się tam produkuje. Tam dominuje sektor małych i średnich firm. Kłopoty jednej firmy nigdy nie ściągną na te kraje takich kłopotów, jakie Nokia ściągnęła na nas. Szacuję, że w przypadku Finlandii spadek przychodów i masowe zwolnienia w Nokii przełożyły się na stratę dla całej gospodarki, która w latach 2008-2013 wyniosła aż 2,5 proc. PKB. Problem w tym, że nie za bardzo wiadomo, co można było i czy w ogóle można było zrobić coś, by nasza gospodarka była bardziej różnorodna. Nie zapominajmy, że na kłopoty Nokii nałożył się w 2008 r. globalny kryzys finansowy. Tym razem mieliśmy pecha. PKB Finlandii spadło o 8 proc., a co za tym idzie wzrosło bezrobocie i spadły przychody budżetowe.

Czytaj cały wywiad na obserwatorfinansowy.pl

Antti Suvanto – ekonomista, doradca zarządu Banku Finlandii, pracownik banku od 1989 r. Pełnił także funkcję reprezentanta Finlandii w Brukseli, pracował w strukturach OECD oraz jako pracownik naukowy Uniwersytetu Helsińskiego.