Obłożenie firm handlowych prowadzących sklepy o powierzchni ponad 250 m kw. 2-proc. podatkiem od rocznych obrotów ma przynieść budżetowi 3,5 mld zł. Zamierzeniem pomysłodawców było obciążenie dużych sieci spożywczych, w ich mniemaniu unikających opodatkowania w Polsce.
Do powierzchni zostaną według projektu włączone też magazyny i zaplecza. W grę wchodzą także namioty. Podatku nie zapłacą tylko małe sklepy z obrotami do 700 tys. zł rocznie. Czyli ok. 2 tys. zł dziennie. To mało jak na sklep spożywczy, właściciele liczą więc na podniesienie progu powyżej 250 m kw. oraz wyłączenia. Mogą one objąć np. stacje paliw, apteki, księgarnie itp.
>>> Polecamy: PiS nakłada podatek na wielkie sklepy. Zapłacą też polskie firmy
Na pomysły PiS-u z przerażeniem patrzy branża motoryzacyjna. – Projekt w obecnym kształcie stałby się gwoździem do trumny dla branży, która zawsze pracowała na niskich marżach, a nadal nie podniosła się jeszcze po skutkach kryzysu – mówi Jakub Faryś, dyrektor generalny Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. Większość salonów samochodowych zajmuje powierzchnię, która kwalifikuje je do obłożenia podatkiem.
Zaniepokojona jest także branża odzieżowa. LPP, czyli największy sprzedawca odzieży w Polsce podaje, że spośród 960 sklepów w Polsce ustawowy próg przekracza niemal 700.
Jakie będą skutki wprowadzenia nowego podatku? Firmy będą musiały ciąć koszty, zapewne wzrośnie też presja na dostawców, by oferowali niższe ceny, czyli w przypadku sieci spożywczych zmiany dotkną polskich rolników. Powinny też wzrosnąć ceny, bo wraz z wypadnięciem z rynku mniejszych graczy spadnie konkurencja.
>>> Polecamy: Kolesiostwo i klanowość. Cała prawda o pracy lekarzy w Polsce
Komentarze (9)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeZ komunistami jest ten problem, że prędzej czy później zawsze kończą się im cudze pieniądze - Margaret Thatcher
Po pierwsze wszystkie daniny zapłacą - jak każdorazowo -coraz biedniejsi Polacy. Te daniny są z głęboko zakamuflowanych powodów wprowadzane tylko i wyłacznie po to, aby utrzymywać Polaków w stanie narastającej nędzy, aby lud się zwijał, aby w miarę prędko polska ziemia mogła być przejęta przez obcych.
Po drugie zaś, te daniny to w ogóle nie są podatki. Najsampierw trzeba zrozumieć co to są podatki. Otóż podatki są wtedy, gdy najpierw obliczy się niezbędne wydatki na trwanie państwa którego jedynym celem jest ochrona Praw Naturalnych ludzi niewinnych na danym obszarze. Są zaś tylko Trzy prawa Naturalne ludzi niewinnych: Prawo do Życia, Prawo do Włąsności i Prawo do Wolności /Prawo do Wolności oznacza, ze każdy pełnletni człowiek ma sam odpowiadać za swoje włąsne i swoich podopiecznych życie , czyli "chcącemu nie dzieje się krzywda"/. A zatem wydatki celowe na ochronę Praw Naturalnych ludzi niewinnych na danym obszarze, to utrzymanie coraz silniejszej armii, następnie utrzymanie policji, minimalnej administracji w ilości - są przecież komputery - w ilości zatem np. tysiąc urzędników na pierwsze dziesięć milionów ludzi, a na kolejne dziesiątki milionów degresywnie coraz znacznie mniej urzędników, czyli jak na dziś jakieś - na cały obszar kraju starczyłoby z powodzeniem łącznie tysiąc z hakiem urzędników i to już łącznie z korupsem dyplomatycznym, a nie jak jest obecnie dobrze ponad milion!. Poza tym niedrogi system prawny i tyle. Resztę ludzie mogą sobie zapewnić sami, państwo nie ma nikomu szukać roboty, nie jest od tego. Ani nie ma ludzi leczyć i niańczyć. Zatem armia, policja i minimalny system prawny, trzeba najsampierw policzyć ile to łącznie kosztuje a potem dopiero nakładac te łączne koszty na ludzi jako wydatki celowe. Bo podatki to są zawsze wydatki celowe.
Obecne zaś daniny to jest inny schemat: najsampierw wyrywają ludziom bez ładu i składu do oporu ile wlezie. Potem radośnie wydają tę górę kasy, bo to cudzą kasą najłatwiej szastać, potem gdy jej brakuje biorą jeszcze kredyty na koszt przyszłych pokoleń, aby zaspokoić znajomych królika przy korycie. To nie jest system podatkowy, to jest system powszechnych przymusowych danin zwanych kradzieżą.
Prawdziwe podatki powinny rzecz jasna zawsze rosnąć, ale ich wzrost byłby tak niewielki w stosunku do obecnego zdzierstwa, że mało kto by zauważył, że płaci te podatki. Podatki by rosły, ale znacznie bardziej i prędzej rosłaby zasobność zwykłych ludzi .
Obecna sytuacja od lat - i nadal nic się nie zmienia - to jest taka sytuacja, że na karku Polski i Polaków siedzi /nie wiadomo jak do końca świadoma tego/ banda pasożytów, złodziei, okradająca Polaków i nazywająca tę kradzież systemem podatkowym.
w handlu rentowność to około 2%