Główny analityk walutowy DM BOŚ Marek Rogalski uważa, że słabość złotego w poniedziałek miała generalnie trzy powody. Pierwszy to zbliżające się referendum w Wielkiej Brytanii i przewaga negatywnych sondaży, co nasiliło obawy związane ze skutkami potencjalnego Brexitu, gdyby tak zdecydowali wyborcy 23 czerwca.

"Drugi to raczej słabe odczyty makro z Chin i słabość kursu juana w relacji do dolara, co z kolei rodzi niepewność o perspektywy dla Azji. Trzeci to natomiast zbliżające się posiedzenie FED w najbliższą środę - nie ma pewności, na ile sygnały po tym spotkaniu będą +gołębie+ po tym jak z wypowiedzi członków FED wynikało raczej, że słabość rynku pracy może być czasowa" - wyjaśnił Rogalski.

Analityk wskazał, że w ciągu dnia można było zauważyć, że inwestorzy na globalnych rynkach zaczynają zestawiać sondaże w sprawie Brexitu np. z projekcjami bukmacherów i deprecjonować znaczenie tych pierwszych. W efekcie w górę poszedł funt, a na wartości straciły jen i frank, które ostatnio znów zaczęły być traktowane, jako „bezpieczne przystanie” mimo swoich ułomności. Tymczasem złoty pozostał słaby – zdaniem Rogalskiego, za sprawą zbliżającego się posiedzenia FED.

Rogalski zwrócił uwagę na pozytywne informacje z kraju: wypowiedź prof. Adama Glapińskiego (kilka dni temu został wybrany na szefa NBP) potwierdziła jego dużą zachowawczość poglądów, a dane o inflacji bazowej CPI wskazały na jej nieznaczne odbicie w maju.

Reklama

"Analiza techniczna pokazuje, że złoty w krótkim okresie stracił sporo – mamy pewne przereagowanie sondaży związanych z Brexitem, a co do FED to oceny wpływu zbliżającego się posiedzenia na oczekiwania dotyczące terminu kolejnej podwyżki stóp, są dość trudne" - wskazał Rogalski.

Analityk widzi powód do krótkoterminowego odreagowania, które zaczyna już być realizowane. Notowania USD/PLN odbiły się od oporu przy 3,91 i powróciły poniżej 3,90. "Przy wsparciu rosnącego EUR/USD, który może chwilowo powrócić powyżej 1,13, mamy dodatkowe szanse na kontynuację wspomnianego ruchu na USD/PLN – wsparciem są okolice 3,8750-3,88" - szacuje analityk.

Natomiast Rafał Sadoch z DM mBanku zauważył, że wyższy od oczekiwań odczyt majowego wskaźnika deflacji oraz lepsze od prognoz dane na temat kwietniowego bilansu płatniczego nie przyczyniły się do wzrostu notowań polskiej waluty.

"Czynnik rynkowy i powszechna wyprzedaż ryzykownych aktywów przeważyła (…) nad fundamentami. Podobnie, jak głównym pakietom giełdowym, tak i złotemu ciąży widmo wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Weekendowe w wydarzenia z Orlando również nie sprzyjają nastrojom na rynkach. Szczególnie, że dzięki nim Donald Trump może zmniejszać swój dystans do Hilary Clinton" - ocenił Sadoch.

Według niego notowania złotego w dalszej części tygodnia zależeć będą od rynkowego sentymentu i wyników pojawiających się przedreferendalnych sondaży w Wielkiej Brytanii. Dodatkowo w środę wieczorem decyzję w sprawie stóp procentowych będzie podejmował FED, a w czwartek Bank Japonii. Najbliższy tydzień przyniesie również publikację najważniejszych danych makroekonomicznych za maj. W czwartek poznamy krajowe dane o przeciętnym wynagrodzeniu i zatrudnieniu w sektorze przedsiębiorstw, a w piątek wskaźniki produkcji przemysłowej oraz sprzedaży detalicznej, które mogą mieć odbicie w notowaniach polskiej waluty.

"W tym otoczeniu EUR/PLN bardzo poważnie dziś zyskiwał, znajdując się powyżej poziomu 4.40. W związku z tym realizują się nasze piątkowe oczekiwania na dalszą deprecjację polskiej waluty i powrót do poziomów z drugiej połowy maja. Z drugiej jednak strony nie spodziewamy się, aby osłabienie złotego postępowało w dotychczasowym tempie jeszcze przed referendum w Wielkiej Brytanii" - dodał analityk.

Jego zdaniem słabość dolara spowodowała, iż skala wzrostów USD/PLN była odpowiednio mniejsza, jednak para ta pokonała poziomom 3.90 i w razie jastrzębiego tonu FED podczas środowego posiedzenia, jeszcze w tym tygodniu może dotrzeć do okolic 4 złotych. (PAP)