Tydzień przyniósł bardzo niepokojące dane ze strefy euro – gospodarka Eurolandu w trzecim kwartale skurczyła się o 0,2%, co po spadku PKB w kwartale drugim, potwierdziło oficjalnie fakt, iż znalazła się ona w stanie recesji. Z recesją zmagają się również Niemcy – najsilniejsza gospodarka strefy euro zanotowała spadek PKB w drugim i trzecim kwartale bieżącego roku o odpowiednio 0,4% i 0,5%. Na początku bieżącego tygodnia, równie negatywne dane napłynęły z Japonii – w ciągu dwóch ostatnich kwartałów PKB spadał tam o 0,1%. Słabnie również gospodarka Chin, co do której inwestorzy mieli nadzieję, iż będzie w stanie oprzeć się globalnemu spowolnieniu. Tymczasem tamtejsze Ministerstwo Finansów ostrzega, iż spadek tempa wzrostu PKB w Chinach może być znacznie silniejszy niż przewidują prognozy.

Aby chińska gospodarka znalazła się w recesji, PKB nie musi spaść – wystarczy, że jego tempo wzrostu spowolni do 6-7%, by gospodarka nie była w stanie wchłonąć nadwyżek na rynku pracy, jakie powstają co roku na fali napływu ludności z terenów wiejskich do miast.

Stany Zjednoczone oficjalnie nie borykają się jeszcze z recesją. Według prognoz jednak czwarty kwartał może być krytyczny dla amerykańskiej gospodarki – oczekuje się spadku PKB o 2,6%, co po spadku tego wskaźnika w trzecim kwartale, potwierdzi to, co od miesięcy zdaje się być faktem. Ekonomiści oczekują, iż recesja może przeciągnąć się nawet poza druga połowę 2009 roku.

Zagrożenie spadkiem popytu globalnego zdają się potwierdzać dane publikowane przez Agencję Informacji Energetycznej, dotyczące tegorocznego popytu na ropę w USA. Według Agencji spadł on o 1 mln baryłek dziennie. Globalny popyt na surowiec natomiast zwiększył się w 2008 roku jedynie o 100 tys. baryłek dziennie, w 2009 natomiast pozostanie bez zmian. AIE szacuje, iż przeciętna cena za baryłkę ropy wyniesie w przyszłym roku 63,50 dolara.

Reklama

W ostatnich dniach na inwestorów negatywnie podziałała wiadomość o przeniesieniu spotkania OPEC z końca listopada na 17 grudnia. Rynek liczył bowiem na dalsze ograniczenia wydobycia ze strony kartelu i odreagowanie ostatnich spadków cen. Rozczarował również bark konkretnych postanowień i planu działania po spotkaniu krajów z grupy G-20. Kraje się one jedynie do deklaracji o gotowości do prowadzenia skoordynowanych działań w walce z szerzącymi się skutkami kryzysu finansowego.
Na fali obaw o globalny popyt traciły również pozostałe surowce. Ceny miedzi po wzroście na początku minionego tygodnia, przez kolejne dni podlegały konsekwentnym spadkom, osiągając trzyletnie minimum na poziomie nieco powyżej 3,6 tys dolarów za tonę.

Złoto straciło na znaczeniu jako inwestycja alternatywna. Od dłuższego czasu cena tego metalu porusza się w przedziale wahań 710 – 760 dolarów za uncję. W obliczu spadku cen surowców przemysłowych, inwestorzy mniej obawiają się inflacji i nie wykorzystują już złota jako zabezpieczenia przed wzrostem cen w takiej skali, jak to miało miejsce jeszcze przed kilkoma tygodniami. Mniejszy popyt na złoto spowodowany jest również „ucieczką w płynność” większości inwestorów instytucjonalnych.

Sporządziła
Joanna Pluta
Departament Doradztwa i Analiz
DM TMS Brokers S.A.