„VW musi opuścić Xinjiang!"

Politycy niemieckiej koalicji rządzącej apelują do Volkswagena, aby poszedł za przykładem koncernu chemicznego BASF i wycofał się z chińskiej ujgurskiej prowincji Xinjiang z powodu łamania praw człowieka.- Xinjiang musi stać się miejscem niedostępnym dla działalności gospodarczej zachodnich firm, w tym VW – powiedziała gazecie „Tagesspiegel” przewodnicząca Komisji Praw Człowieka w Bundestagu Renata Alt (FDP). Przez lata chiński rząd wywierał presję na zachodnie firmy, aby inwestowały w Xinjiangu, wykorzystując je w ten sposób de facto do zaakceptowania polityki Chin polegającej na represjach wobec Ujgurów.

Eurodeputowany z Partii Zielonych Reinhard Bütikofer zaznaczył, że Volkswagen od dawna wyróżnia się „negatywnie, jeśli chodzi o wybielanie tragicznych warunków humanitarnych w Xinjiangu i szukanie tanich wymówek”. Po decyzji BASF presja na producenta samochodów ponownie wzrośnie. - VW musi opuścić Xinjiang! Istnieje etyczna czerwona linia postępowania przedsiębiorstw w biznesie; współudział w reżimie pracy przymusowej w Xinjiangu leży poza nią – podkreślił Bütikofer.

Reklama

Bütikofer stwierdził ponadto, że ogłoszone przez BASF wycofanie działalności z chińskiej prowincji jest spóźnione. - Żadna niemiecka firma nie powinna poprzez swoją obecność legitymizować brutalnego reżimu, popełniającego zbrodnie dotyczące praw człowieka wobec Ujgurów i innych mniejszości – dodał.

Komisarz rządu federalnego ds. wolności religii i przekonań Frank Schwabe (SPD) wezwał wszystkie niemieckie firmy, aby nie prowadziły już żadnej działalności w Xinjiangu. - Sytuacja w zakresie praw człowieka w Xinjiangu jest tak katastrofalna i zagmatwana, że ​​niemieckie firmy nie powinny tam prowadzić działalności. Dotyczy to również Volkswagena – powiedział Schwabe.

Koncern wielokrotnie zaprzeczał…

Volkswagen (wraz ze swoim chińskim partnerem SAIC) ma fabrykę w mieście Ürümqi w Xinjiangu. Koncern wielokrotnie zaprzeczał, że dochodzi tam do łamania praw człowieka. W ubiegłym roku firma przedstawiła raport audytora Markusa Löninga, z którego wynika, że ​​„nie ma dowodów na pracę przymusową wśród pracowników fabryki Volkswagena”.

- Oczywiście bardzo poważnie podchodzimy do krytycznych doniesień na temat sytuacji w regionie […] – powiedział rzecznik Volkswagena gazecie "Die Zeit". Zapewnił, że koncern nie toleruje pracy przymusowej ani innych form dyskryminacji w żadnej ze swoich działalności biznesowych.

- Jak dotąd grupa nie ma dowodów na łamanie praw człowieka w lokalizacjach wspólnych przedsięwzięć w Chinach. Jeśli pojawią się nowe ustalenia w tej kwestii, podejmiemy odpowiednie działania zgodnie z wewnętrzną polityką i procedurami […] – przekazał rzecznik VW.

Eksperci oskarżają chińskie władze

W zeszłym tygodniu firma BASF ogłosiła szybszą sprzedaż swoich udziałów w dwóch spółkach joint venture w tym kraju w związku z doniesieniami o naruszeniach praw człowieka w jej działalności (w chińskim regionie Xinjiang).

Eksperci oskarżają chińskie władze o represje wobec Ujgurów i innych mniejszości muzułmańskich w Xinjiangu. W przeszłości chińskie firmy partnerskie przedsiębiorstw z Niemiec (we wspomnianym regionie) spotykały się już z zarzutami o udział w pracy przymusowej.

Chiński rząd w Pekinie odrzuca zarzuty i twierdzi, że jego działania w Xinjiangu służą walce z ekstremizmem i poprawie rozwoju regionu.