"GW" podała, że "blisko 700 tys. firm nie podpisało umów o zarządzanie PPK i żadnego funduszu nie wybrało, a to obowiązek ustawowy". "I właśnie za te firmy chce się teraz zabrać PFR" - napisano.

"Wyborcza" dowiedziała się, że "od września aż 678 674 firm zacznie sukcesywnie otrzymywać wezwania do zawarcia umów o zarządzanie".

Gazeta zastanawia się, co jeśli firma zignoruje wezwanie. "Konsekwencją braku terminowego zawarcia umowy o zarządzanie PPK jest kara w wysokości 1,5 proc. budżetu wynagrodzeń za rok poprzedni. Gdy więc firma wydała na wynagrodzenie 1 mln zł w ubiegłym roku, to teraz będzie musiała zapłacić 15 tys. kary" - mówi dr Marcin Wojewódka.

Jak dodaje, "dla niejednej firmy dotkniętej pandemią może być to poważne obciążenie". "Co ciekawe, ten sam PFR, który teraz zamierza ścigać firmy, nie tak dawno tym samym firmom wypłacał pomoc z tarczy finansowej. Może więc się skończyć tak, że państwo będzie ściągać od firm pieniądze, które wcześniej im wypłaciło" - zauważa radca prawny.

Reklama

"GW" przekazała, że "PFR już wcześniej wysłał pisma z wezwaniem do zawarcia umów o zarządzanie do 684 dużych firm zatrudniających co najmniej 250 pracowników oraz do 8616 firm zatrudniających co najmniej 20 pracowników".

Wyjaśniono, że "były to pisma papierowe, natomiast te wysyłane od września mają być dostarczane za pośrednictwem elektronicznego systemu ZUS".

"Chcemy się dowiedzieć - mamy taki ustawowy obowiązek - jaka jest przyczyna niepodpisania umowy o zarządzanie, stąd monity do firm. Występujemy tu w interesie pracowników, którzy powinni mieć możliwość oszczędzania w najbardziej opłacalny obecnie sposób w Polsce. Każda złotówka wpłacona do PPK oznacza bowiem kolejną dopłaconą przez firmę i państwo" - mówi Bartosz Marczuk, wiceprezes PFR.