Z Maciejem Świrskim rozmawia Elżbieta Rutkowska
Niedawno był pogrzeb Mikołaja Filiksa.

To tragiczna historia. Trzeba pochylić się nad jego grobem, uszanować tajemnicę i majestat śmierci. Nie wiemy, co było w sercu Mikołaja ani co tak naprawdę się wydarzyło.

Ale wiemy, że 29 grudnia Radio Szczecin i TVP Info napisały na swoich portalach o aferze pedofilskiej, podając, że ofiarami były „dzieci znanej parlamentarzystki”. Szczecin nie jest wielkim miastem.
Reklama

Są tam tylko dwie posłanki.

Właśnie. I żadnej senatorki. Łatwo było zidentyfikować chłopca, zwłaszcza że podano, iż miał wtedy 13 lat.

Dlatego podjąłem działania w związku z tymi publikacjami. Zainteresowałem się sprawą, jak tylko pojawiła się w mediach. Pierwszy materiał był bodajże 28 grudnia, jeszcze to sprawdzamy. Głównym motywem mojego działania (jako byłego nauczyciela) była świadomość, że dzieci w szkole doskonale wiedzą, czyja mama jest „parlamentarzystką”. Sprawa medialna to jedno, ale znacznie ważniejsze w tym przypadku jest środowisko rówieśnicze.

28 grudnia wieczorem redaktor naczelny Radia Szczecin Tomasz Duklanowski zapowiedział na Twitterze artykuł, który ukazał się nazajutrz.

I wtedy się to zaczęło. Trafiłem na dyskusję na Twitterze i stamtąd wszedłem na stronę Radia Szczecin. Zaniepokoiłem się zdaniem, w którym była mowa o „dzieciach znanej parlamentarzystki”. Oprócz osobistego wyczulenia na tym punkcie mam też zobowiązanie ustawowe: jednym z kluczowych zadań Krajowej Rady i jej przewodniczącego jest ochrona małoletnich. Dlatego 30 grudnia zleciłem departamentowi prezydialnemu KRRiT zebranie materiałów od nadawców, którzy podali te informacje, czyli od Radia Szczecin i TVP Info. To był piątek, okres noworoczny, w związku z tym wezwanie nadawców zostało wysłane we wtorek, 3 stycznia. 5 stycznia pan Krzysztof Luft (członek rady programowej TVP i były członek KRRiT – red.) przysłał swoją skargę na te publikacje i tak rozpoczęło się drugie postępowanie w tej sprawie. Wystąpiliśmy do Radia Szczecin i TVP Info o odniesienie się do zarzutów przedstawionych przez Krzysztofa Lufta. Na podstawie zebranej na tym etapie dokumentacji i mojej analizy problemu 24 stycznia wszcząłem postępowanie z urzędu w sprawie ukarania nadawców – o czym zostali zawiadomieni przez e-PUAP. Potem, zgodnie z procedurami, nastąpiła wymiana pism, w tym przedstawienie stanowisk końcowych. Dzisiaj jesteśmy na etapie analizowania całości zebranego materiału. Musimy przy tym dołożyć szczególnej staranności, ponieważ sprawa jest niezwykle delikatna z punktu widzenia tej rodziny. W grę wchodzi też kwestia etyki dziennikarskiej i nie mogę podjąć decyzji na podstawie niepełnych danych, pod wpływem emocji i medialnej wrzawy.

Widzę, że ma pan wydruki z nagłówkami PAP.

Polska Agencja Prasowa ma dział monitoringu mediów i dlatego zamówiliśmy tam analizę wszystkich przekazów medialnych poruszających tę tematykę.

W styczniowym komunikacie Krajowej Rady było już napisane, że analiza wykazała naruszenie ustawy o radiofonii i telewizji. To co pan teraz bada? Jak poważne ono było i jaka powinna być kara?

Tak można powiedzieć. Jednak postępowanie nadal jest w toku, więc nie mogłem jeszcze podjąć decyzji ani w sprawie wysokości kary, ani tego, czy któryś nadawca w ogóle zostanie ukarany. Sprawdzamy też, kto jako pierwszy podał publicznie tę wiadomość.

Chyba ważniejsze jest to, że ktoś w ogóle to zrobił. Dziecko skrzywdzone przez pedofila zostało drugi raz skrzywdzone przez media.

W tej chwili mogę już powiedzieć, że prawie wszystkie media w Polsce, od największych do najmniejszych, brały udział w informowaniu o tym przypadku.

Może pan wymienić nazwy? Przynajmniej tych większych?

Jeszcze za wcześnie, aby o tym mówić.

Znaleźliście informacje o ofiarach na stronach TVN24 albo Polsat News?

Na tym etapie nie odniosę się do konkretnych portali. Ale żadna redakcja nie powinna była tego robić. To było nieodpowiedzialne.

CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP