Sytuacja każdej rodziny (czy singla) jest inna, dlatego nie ma jednej uniwersalnej strategii inwestycyjnej. Zanim zaczniemy tworzyć plan, powinniśmy najpierw ustalić nasze długoterminowe cele. To od nich uzależniony będzie skład naszych portfeli inwestycyjnych, sposób zarządzania oraz nadzorowania nimi. Przemyślmy kilka kwestii:

  • jaka jest nasza hierarchia wartości – oszczędzanie na realizację celów, które mają dla nas autentyczną wartość, zwiększy naszą motywację i skuteczność realizacji planu;
  • jaki będzie nasz horyzont inwestycyjny – może być ich kilka, ale zawsze będą powiązane z celami; jeśli będziemy oszczędzali na emeryturę, to perspektywa wyniesie kilka dekad, jeśli na studia dla dzieci, to prawdopodobnie 10-15 lat, jeśli na wakacje to zaledwie kilka miesięcy;
  • jak wysokiej stopy zwrotu z inwestycji potrzebujemy, by uzbierać potrzebną kwotę: bardzo zachowawczy portfel z trudem pokona inflację. Jeżeli chcemy pobić wzrost cen o kilka pkt proc,. to będziemy musieli otworzyć się na ekspozycję na rynek akcji lub inne ryzykowne aktywa;
  • jaka jest nasza awersja do ryzyka – jeżeli nie jesteśmy odporni psychicznie i nie znosimy strat, to będziemy musieli pogodzić się z tym, że wybór bezpiecznej strategii będzie nas kosztował zapewne utratę możliwości zarobienia dodatkowych kilku pkt proc. średniej stopy zwrotu. W okresie giełdowej bessy ofensywny portfel nierzadko straci rocznie kilkadziesiąt procent – jeżeli nie będziemy na to przygotowani, to porzucimy dotychczasową strategię, nawet jeżeli w długiej perspektywie jest dochodowa i skuteczna.

Inwestowanie pasywne czy aktywne?

To pierwsze pytanie, jakie powinniśmy zadać sobie przed rozpoczęciem inwestowania. Ile czasu zamierzamy poświęcić na budowę portfeli i zarządzanie nimi? No i przede wszystkim – jak bardzo chcemy zaangażować się w naukę inwestowania? Inwestowanie aktywne to takie, w którym bazując na naszej wiedzy z tego zakresu, regularnie z dużą częstotliwością dokonujemy przeglądu inwestycyjnych opcji (a lista możliwości jest bardzo szeroka), często zmieniamy skład i strukturę naszych portfeli inwestycyjnych, śledzimy raporty spółek giełdowych i aktualne branżowe trendy, informacje ze spółek i rynków itd. Nie oszukujmy się – to w dużej mierze zabawa na dużą część etatu, w której musimy rywalizować z profesjonalistami. W tym tekście skoncentruję się na pasywnej strategii pomnażania pieniędzy. Jest tak dlatego, że rynek jest bardzo trudno pobić, a tym samym generować wysokie stopy zwrotu w długim terminie. Liczne badania pokazują, że nie potrafią robić tego nawet profesjonaliści. Przykład? Fundusze inwestycyjne. Według raportu firmy S&P Dow Jones Indices w ciągu 15 lat (okres do końca 2018 roku) 9 na 10 aktywnie zarządzanych funduszy akcji przyniosło wyniki gorsze od adekwatnego benchmarku. Nawet eksperci nie są w stanie osiągnąć lepszych wyników niż proste ETF-y odzwierciedlające całe indeksy.

Reklama

Istnieje cała masa instrumentów, w które możemy inwestować. To przede wszystkim akcje przedsiębiorstw, obligacje skarbowe i korporacyjne, złoto, surowce, nieruchomości, waluty obce, sztuka, a od niedawna także cyfrowe aktywa takie jak kryptowaluty czy NFT. Jak ogarnąć uwagą tak szerokie spektrum aktywów? Jeżeli już decydujesz się na aktywne inwestowanie, to ważne jest byś wybrał jeden, maksymalnie dwa z wymienionych obszarów, w których się wyspecjalizujesz. Znacznie zwiększy to szanse na to, że będziesz w stanie osiągnąć wtedy lepsze wyniki niż poprzez pasywne formy inwestowania.

Inwestowanie pasywne to takie, które nie wymaga naszego regularnego wkładu pracy. Musimy na początku przyswoić podstawy na temat budowy portfeli inwestycyjnych i wybrać odpowiednie produkty inwestycyjne do niego, a następnie co jakiś czas (często wystarczy raz na miesiąc czy kwartał) dokonać przeglądu naszego finansowego imperium. Realizując taką strategię w ogóle nie śledzimy rynków finansowych i doniesień medialnych, dzięki czemu nie tracimy nerwów i nie reagujemy panicznie na rynkowe zdarzenia. Co więcej, nie musimy także robić analiz raportów spółek czy rynkowych trendów. Jedną z czynności, które będziemy musieli regularnie wykonywać pasywnie inwestując jest tzw. rebalancing, o którym więcej napiszę w dalszej części tekstu.

Strategia trzech portfeli

Czym jest portfel inwestycyjny? Jest to zbiór aktywów, którego skład będzie uzależniony od tego, jakie zadanie ma realizować oraz naszych osobistych predyspozycji. Jeżeli nie jesteśmy odporni na duże straty wartości kapitału, inwestujemy przyjmując bardzo długi horyzont inwestycyjny (np. na emeryturę) i zadowolą nas niewielkie stopy zwrotu, to może on składać się głównie z obligacji skarbowych czy obligacyjnych/pieniężnych funduszy inwestycyjnych. Natomiast jeżeli chcemy inwestować bardziej agresywnie, to będziemy musieli zwiększyć naszą ekspozycję na rynek akcji czy kryptowalut. Ciekawą strategię inwestycyjną, która opiera się na budowie trzech portfeli, przedstawił w swojej książce „Finansowa forteca” Marcin Iwuć, który jest również twórcą bloga „Finanse bardzo osobiste”. Wspomniane portfele to tzw. poduszka bezpieczeństwa, portfel długoterminowy oraz portfel ofensywny.

Poduszka bezpieczeństwa

Podstawowym rodzajem portfela inwestycyjnego jest tzw. poduszka bezpieczeństwa. To forma zabezpieczenia, które zawiera środki mające dać nam poczucie finansowego bezpieczeństwa. Ma chronić nas przed nieprzewidzianymi sytuacjami takimi jak utrata pracy czy choroba któregoś z członków rodziny. Wartość tego portfela nie jest ściśle ustalona przez ekspertów od finansów osobistych, ale najczęściej sugerują oni, by stanowiła równowartość 3 do 12-miesięcznych kosztów życia danego gospodarstwa domowego. Ocena wysokości kosztów należy już do was. Wielkość portfela zależy w dużej mierze od osobowości inwestora oraz jego osobistej sytuacji – zazwyczaj im większa rodzina, tym taka poduszka powinna być większa. Dlaczego? Ponieważ finansowa „mobilność” małżeństwa z trójką dzieci i dużym kredytem hipotecznym jest znacznie mniejsza niż studenta wynajmującego mieszkanie.

ikona lupy />
Wall Street, Nowy Jork / Bloomberg

Portfel ten powinien mieć kilka cech: jego wartość nie powinna znacząco spadać bez względu na rynkową sytuację, środki powinny być płynne, ale nie dostępne od ręki (żeby nie kusiło nas uszczuplanie wielkości portfela) oraz nie powinny tracić na realnej wartości. Autor „Finansowej fortecy” proponuje, by taka poduszka składała się w 75 proc. z detalicznych obligacji skarbowych indeksowanych inflacją (najlepiej sprawdzą się 10-letnie i 4-letnie papiery) oraz z lokat bankowych/bankowych kont oszczędnościowych. W obecnym klimacie bardzo wysokiej inflacji lokaty i konta oszczędnościowe nie uchronią naszego kapitału przed realną stratą, więc dobrym pomysłem jest zmniejszenie udziału tych aktywów w naszym portfelu. Obligacje indeksowane inflacją to takie, których oprocentowanie zmienia się wraz ze zmianą cen, więc to znakomite narzędzie na ochronę przed drożyzną. Więcej informacji na temat tych aktywów można znaleźć na stronie obligacjeskarbowe.pl. Inne aktywa, które ze względu na swoją charakterystykę będą pasowały do tego portfela (jako mniejsza jego część) to zdaniem eksperta złoto inwestycyjne, waluty obce (USD, EUR, CHF) czy krótkoterminowe obligacje skarbowe notowane na rynku.

Portfel długoterminowy

Druga z proponowanych przez Iwucia części naszego inwestycyjnego portfolio to portfel długoterminowy. W strategii eksperta odpowiada za realizację podstawowych celów danej osoby czy rodziny. Najczęściej będą to środki na prywatną emeryturę, pieniądze na edukację dzieci czy wkład własny przeznaczony na zakup mieszkania na kredyt. Portfel ten charakteryzuje długi albo bardzo długi horyzont inwestycyjny.

Wielu z was nasunie się tutaj zapewne pytanie: czy jeśli posiadam kredyt hipoteczny, to inwestowanie nadwyżek finansowych ma w ogóle sens i czy nie lepiej nadpłacać hipotekę? Z czysto matematycznego punktu widzenia – zależy to od zakładanej stopy zwrotu z inwestycji i stopy oprocentowania. Jeżeli wygenerujesz z inwestycji więcej niż wynosi oprocentowanie kredytu, to nadpłata nie opłaca się. Inna kwestią jest nasze samopoczucie i to, czy posiadanie kredytu mocno obciąża nas psychicznie. Jeżeli tak, to może warto poświęcić kilka procent zysku z kapitału w skali roku dla świętego spokoju i z zapałem rzucić się na kredyt.

Autor „Finansowej fortecy” określa główne założenia przyjęte przy budowie tego portfela:

  • zarządzanie nim powinno zajmować tak mało czasu, jak to tylko możliwe (jest to więc w gruncie rzeczy inwestowanie pasywne) – do jego obsługi powinno wystarczyć kilka godzin raz na kwartał;
  • ma być odpowiednio zdywersyfikowany;
  • powinien być płynny (możliwość spieniężenia aktywów w kilka, kilkanaście dni) – na przykład po to, by posiadać pod ręką pieniądze, gdyby otworzyła się przed nami jakaś inwestycyjna okazja;
  • jego wartość powinna być w miarę stabilna (nawet podczas giełdowych bess nie powinna spadać o więcej niż 20 proc.);
  • relatywnie prosty w budowie – by zarządzanie nim nie pochłaniało dużo czasu;
  • ma zarabiać w długim okresie ok. 3 pkt proc. powyżej inflacji;
  • musi być też odporny na okresy bardzo wysokiej inflacji oraz zabezpieczony przed spadkiem wartości złotego wobec innych walut.

Skład tego portfela długoterminowego jest na tyle dobrze przemyślany, że jego poszczególne elementy są ze sobą skorelowane. Polega to na tym, że w okresach, w których jedna z części portfela zachowuje się negatywnie (na przykład duże spadki na rynkach akcji), to inne aktywa w tym czasie powinny amortyzować te spadki, zyskując na wartości (w okresach rynkowej paniki dobrze z takiej roli wywiązuje się złoto).

Skład portfela

Portfel długoterminowy autora „Finsnowej fortecy” składa się w połowie z nieruchomości na wynajem, a w drugiej części z aktywów finansowych. W przypadku wybitnej większości początkujących inwestorów kupno nieruchomości inwestycyjnej to odległa wizja (nawet na kredyt), dlatego skupię się tu na drugiej rynkowej części portfela. Składa się on z detalicznych obligacji państwowych indeksowanych inflacją (40 proc.), akcji zagranicznych (30 proc.), obligacji skarbowych notowanych na rynkach (20 proc.) oraz złota inwestycyjnego (10 proc.). Jak widzimy więc, tylko część portfela wyeksponowana jest na historycznie niestabilne rynki akcji. Struktura procentowa portfela może się w niewielkim stopniu zmieniać, ale autor zakłada, że te odchylenia powinny być niewielkie.

Jak zbudować akcyjną część portfela? Dobrym rozwiązaniem będzie podzielenie jej na dwie równe części: akcje rynków rozwiniętych oraz akcje rynków rozwijających się. Ekspert zaleca kupno tych walorów poprzez inwestowanie w wybrane ETF-y albo fundusze inwestujące w te aktywa.

Podstawową czynnością jaką musimy wykonywać, by realizować opisaną powyżej strategię jest tzw. rebalancing. Wartość poszczególnych wybranych przez nas do portfela aktywów jest zmienna, więc zmieniała się będzie też procentowa waga danej klasy walorów w portfelu. Powinniśmy co jakiś czas dążyć do tego, by nasz rzeczywisty skład portfela pokrywał się z modelowym. W tym celu będziemy podczas uzupełniania go dodatkowymi środkami dokupowali odpowiednie aktywa. Jeżeli akcje stracą na wartości, to ich udział w całym naszym „miksie” spadnie. Będziemy musieli więc dokupić ich na tyle dużo, by ich udział ponownie stanowił ok. 30 proc. składu portfela.

Historyczna stopa zwrotu dla tak skonstruowanego portfela (od 1995 do 2019 roku) wyniosłaby średnio 9,88 proc. i pokonałaby inflację o 4,76 proc.

Portfel ofensywny

Trzeci portfel przeznaczony jest dla osób, które chcą poświęcić więcej czasu na inwestowanie. To tutaj ulokujemy środki, których utratę jesteśmy w stanie zaryzykować. To część naszych oszczędności, w której znajdą się inwestycyjne okazje i aktywa charakteryzujące się dużą zmiennością wartości. Mogą to być akcje pojedynczych spółek, obligacje korporacyjne, ETF-y i kontrakty terminowe na surowce, mieszkania inwestycyjne (w okazyjnej cenie, będą przeznaczone na szybką odsprzedaż) czy grunty inwestycyjne. Jak wspomniałem, aktywa te charakteryzują się dużą zmiennością wyceny, co oznacza, że możemy na nich dużo zyskać, ale też stracić. Każda decyzja podjęta w ramach tego portfela musi być więc starannie przemyślana i poprzedzona szczegółowymi analizami. Inwestycje „ofensywne” charakteryzuje krótki horyzont: Iwuć zakłada, że zrealizuje zysk w terminie od 3 miesięcy do 3 lat. Autor pisze, że w przypadku zdecydowanej większości inwestorów znakomicie sprawdzi się strategia oparta na tylko dwóch portfelach. Ile osób ma bowiem czas, zapał i odpowiednie predyspozycje by wyszukiwać inwestycyjne perełki?

Produkty inwestycyjne

Pisałem dużo o poszczególnych klasach aktywów, ale ich zakup wymaga skorzystania z odpowiedniego produktu inwestycyjnego. Podstawowym jest rachunek maklerski, który umożliwi nam zakup pojedynczych spółek czy obligacji notowanych na rynku, ale także ETF-ów (czyli produktów, które swoim składem i wynikami mają odzwierciedlać całe indeksy giełdowe). Inne to fundusze inwestycyjne, fundusze indeksowe oraz nakładki antypodatkowe (IKE, IKZE, PPE i PPK). Bardzo ważne przy wyborze danego funduszu czy rachunku maklerskiego są łączne koszty. W przypadku tych drugich zwróć szczególną uwagę na koszty transakcyjne, które mocno obniżą rentowność twoich inwestycji, jeśli będziesz dużo kupował i sprzedawał.

Copy trading

Co począć, jeśli chciałbyś jednak budować ofensywny portfel, ale nie wierzysz, że możesz to robić skutecznie albo nie masz na to zwyczajnie czasu? Z pomocą przychodzi nam tzw. copy trading. Polega on na kopiowaniu portfeli wybranych inwestorów, którzy należą do odpowiednich programów społecznościowo-lojalnościowych danych platform. Najbardziej rozbudowaną sekcję inwestowania społecznościowego ma zapewne eToro, które poza bardzo bogatym portfelem inwestorów umożliwia inwestowanie w specjalnie utworzone portfele tematyczne, w którym znajdują się aktywa starannie wyselekcjonowane i nadzorowane przez zespoły analityków zatrudnionych przez platformę. Inni najważniejsi gracze z tego sektora to chociażby AvaTrade, Vantage FX czy ZuluTrade.

Kopiowanie portfeli innych inwestorów jest w pełni darmowe. Często są to osoby z wieloletnim doświadczeniem w handlowaniu na rynkach finansowych, posiadający tysiące kopiujących. Właściwie jedynym wymogiem do rozpoczęcia kopiowania jest wpłacenie depozytu. Wielu inwestorów zaleca, by minimalna kwota ulokowana w kopiowanym portfelu wynosiła jednak co najmniej 500 dol., tak by możliwe było pełne odwzorowanie jego składu i struktury. Copy trading to możliwość korzystania w praktyce z wiedzy innych, ale pamiętajcie, że nie biorą oni odpowiedzialności za wasze straty. Co więcej powinniście wiedzieć? Większość portfeli kopiowanych inwestorów składa się głównie z akcji amerykańskich spółek i kryptowalut, więc dają obietnicę wysokich stóp zwrotu, ale są też narażone na wysoką zmienność. Miesiące czy lata ze stratą wartości kapitału na poziomie od 10 do 20 proc. zdarzają się. Pomimo tego trudno zakładać, że jako początkujący inwestorzy będziecie w stanie osiągać lepsze wyniki niż osoby z 10-letnim doświadczeniem, dla których jest to główne zajęcie i źródło dochodu. Warto więc bliżej przyjrzeć się tej formie inwestowania.

Treść artykułu ma charakter wyłącznie informacyjno-edukacyjny. Tekst nie stanowi rekomendacji inwestycyjnej w rozumieniu obowiązujących przepisów prawa.