Wraz z końcem czerwca wygasną tarcze, które chroniły Polaków przed wysokimi cenami energii elektrycznej. W grudniu Urząd Regulacji Energetyki zatwierdził realne taryfy, co odczujemy, kiedy dostaniemy lipcowe rachunki.

Jak podaje Business Insider, ceny energii oferowanej przez cztery największe firmy - Tauron, PGE, Enea i Energa - wynoszą 739,3 zł za 1 MWh. To znacznie więcej niż płacimy obecnie i w wakacje z pewnością to odczujemy: BI sugeruje, że będziemy się musieć liczyć z rachunkiem wyższym o 100 zł miesięcznie.

Jednak dla części odbiorców w sierpniu udostępniona zostanie alternatywa - zamiast płacić rachunki ustalone z góry na cały rok, będą mogli skorzystać z tzw. taryfy dynamicznej. Jak już zostało wspomniane, jest ona korygowana co kwadrans, z uwzględnieniem aktualnych notowań na warszawskiej giełdzie. Można więc wstawić pranie, nastawić zmywarkę czy doładować samochód elektryczny wtedy, kiedy jest najniższa. To może być opłacalne, jeśli dostosujemy swoje codzienne nawyki do nowych warunków i będziemy się trzymać reżimu korzystania z energii elektrycznej tylko wtedy, kiedy jest najtańsza.

Reklama

Nie wszyscy jednak będą mogli skorzystać z tej opcji. Warunkiem jest posiadanielicznika zdalnego odczytu. Tzw. inteligentne liczniki to wśród polskich użytkowników nadal rzadkość - pod koniec 2023 roku posiadało go tylko 15 proc. odbiorców. URE szacuje, że do końca 2024 roku ten odsetek wzrośnie do 35 proc.