Wiele zdarzeń wydaje się oczywistą konsekwencją wcześniejszych. Dlaczego więc nie wykorzystać tego w strategiach inwestycyjnych? Nie wygląda to przecież na trudne zadanie.
Spójrzmy pod tym kątem na niedawne wydarzenia. W Chinach wybucha epidemia nieznanego wirusa. Jest kwestią czasu, aż wirus ten przedostanie się do USA i Europy – nie ma niczego trudnego w przewidzeniu tej sytuacji. Założenie, że rynki finansowe zareagują głębokimi spadkami cen akcji na pandemię choroby, na którą nie ma jeszcze ani szczepionek, ani leków, wydaje się całkowicie logiczne. Podobnie jak fakt, że banki centralne zareagują na sytuację i dostarczą rynkom nieograniczonej płynności, a rządy ruszą na pomoc przedsiębiorcom pozbawionym przychodów i obywatelom, którzy utracili źródła utrzymania. Więc giełdowe indeksy po emocjonalnej wyprzedaży powinny odbić.
Przewidzenie takiej sekwencji zdarzeń nie wydaje się niczym trudnym, prawda? Jest spójna, logiczna, a kolejne wydarzenia wynikają z poprzedniego. Wydaje się wręcz, że historia dosłownie nie mogła potoczyć się inaczej niż tak, jak miało to miejsce. Stąd już tylko krok, do przekonania, że i przyszłość można przewidzieć, ponieważ z pewnością będzie ona logicznym następstwem teraźniejszości.
Jest to przekonanie bardzo kuszące, bo postępowanie inwestora, który przewidział sekwencję wydarzeń związanych z pandemią, mogło w kilka miesięcy uczynić milionera z posiadacza zaledwie kilku tysięcy złotych zainwestowanych w odpowiednim czasie w odpowiednie instrumenty.
A jednak osób, które potrafiły wykorzystać nadarzającą się okazję do tanich zakupów akcji było niewiele. Znacznie więcej inwestorów ulegało panice i pozbywało się akcji, ponieważ przyszłość wydawała się niepewna, kiedy liczba zakażonych liczona była najpierw w dziesiątkach, a potem w setkach dziennie, a w sklepach brakowało gumowych rękawiczek i papieru toaletowego. Inwestorzy są bowiem takimi samymi ludźmi jak pozostali – ulegają emocjom. W tym m.in. – strachowi.
Drugim z wrogów inwestora jest chciwość, która najczęściej budzi się na rosnącym rynku. Gdy akcje drożeją od dłuższego czasu, zyski przedsiębiorstw rosną, podobnie jak profity inwestorów, a posiadacze gotówki mają świadomość, że szansa przecieka im przez palce. W dodatku siłę nabywczą oszczędności pożera wiecznie „głodna” inflacja.
Wówczas jest kwestią czasu, aż ktoś zechce wykorzystać upowszechniające się przekonanie, że zarabianie pieniędzy na giełdzie jest łatwe i wystarczy do tego odrobina odwagi, że wystarczy wziąć sprawy w swoje ręce i przedstawić modny aktualnie projekt inwestycyjny, żeby „kupić” inwestorów.
Ci w takich sytuacjach powinni zachować w takich sytuacjach sceptycyzm albo przynajmniej daleko posuniętą ostrożność i rozważyć inne niż tylko optymistyczne scenariusze. Jak długo koniunktura w danej branży się utrzyma? Czy „moja” spółka poradzi sobie również wtedy, gdy nadejdą gorsze czasy? Warto porównać dostępne parametry atrakcyjności inwestycyjnej (wskaźniki cena/zysk, zadłużenie/kapitał, prognozowane przepływy operacyjne) z innymi przedstawicielami branży, przed podjęciem decyzji.
Inwestorzy, zwłaszcza początkujący, powinni pamiętać, że nawet jeśli dana branża uchodzi za perspektywiczną, nie oznacza to jeszcze, że każda działająca w niej spółka skazana jest na sukces. Na „modzie” na daną branżę korzystają przede wszystkim firmy, działające w niej od lat, które przygotowywały się na „swój moment” od długiego czasu.
Pokorę warto zachować także wobec perspektyw łatwego zarobku na wzroście całego rynku, szczególnie jeśli są one oparte na trwających od dłuższego czasu zwyżkach. Nasze umysły mają tendencję do „przewidywania” powtarzalności rezultatów. Jeśli inflacja przez szereg lat nie przekracza 2 proc. rocznie, spodziewamy się, że będzie tak również w kolejnym roku. Jeśli usłyszymy, że giełda dała średni zwrot rzędu 9 proc. rocznie na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat, ale w trzech ostatnich latach tempo tej zwyżki przyspiesza, jesteśmy skłonni uznać, że w kolejnym roku wzrost będzie jeszcze silniejszy. Tymczasem takich reguł nie ma. Po bardzo dobrym roku może nadejść bardzo zły, po dwóch dekadach niskiej inflacji, może ona wystrzelić do dawno niewidzianych poziomów.
Jeśli w ogóle warto stosować całościowe podejście do rynku, to zasadą powinno być raczej, by kupować tanio w czasie bessy i sprzedawać drogo w czasie hossy, bo kupowanie drogo i liczenie, że sprzeda się jeszcze drożej, może przynieść złe rezultaty.
Szczególną ostrożność należy zachować, kiedy rynki wchodzą w stan euforii, inwestorzy kupują akcje na wyścigi w przekonaniu, że oto dokonują inwestycji życia, która zapewni im bogactwo na całe pokolenia. Zazwyczaj rynkowa euforia, tak jak i panika, są okresami wyznaczającymi momenty zwrotne na rynkach i one rzeczywiście zdradzają co nieco na temat najbliższej przyszłości.
EMS
________________________________________________
Komentarz:
Większość wydarzeń rynkowych wydaje się być oczywista dopiero z perspektywy czasu. Fale zmienności związane z pandemią stanowią tego doskonały przykład. Dziś wydaje się, że przyjście na ratunek rynkom przez banki centralne było czymś zupełnie oczywistym. Na początku fali spadkowej pojawiały się jednak liczne znaki zapytania - czy kolejne rundy quantitative easing przyniosą w ogóle jakikolwiek efekt. Od lat mówi się o pułapce płynności (dostarczanie pieniądza przez bank centralny staje się w pewnym momencie nieefektywne, środki te są po prostu „parkowane” w formie rezerw bankowych). Pandemia uderzyła w głównej mierze nie w sektor bankowy (jak kryzys lat 2008-2009), lecz w realną sferę gospodarki, którą znacznie trudniej przeprowadzić przez głęboką zapaść.
Otoczenie rynkowe jest więc z definicji zawsze niepewne. Mając to na uwadze, szczególnie w dobie mediów społecznościowych i inwestycyjnych celebrytów, należy położyć bardzo duży nacisk na formułowanie własnych ocen i posługiwanie się własnymi analizami. Nikt nie ma „monopolu na rację”, nawet specjaliści rynkowi mylą się – i to dość często. Podążanie za głosem tłumu lub głosem medialnym rzadko kiedy przynosi sukces w inwestowaniu.
Aby uniknąć stresu i materialnych strat w obliczu zmieniających się nieprzewidywalnie scenariuszy naczelną zasadą powinno być rozpraszanie ryzyka. Nawet jeśli nasza tolerancja na zmienność jest bardzo wysoka, nawet jeśli możemy sobie pozwolić na zainwestowanie bardzo znaczącej kwoty i części swoich oszczędności w akcje, to należy te środki podzielić pomiędzy branże, regiony geograficzne i spółki, przy czym każdy z tych poziomów dywersyfikacji jest równie istotny.
Piotr Święcik Dyrektor ds. Rozwoju Oferty i Wsparcia Sprzedaży, Biuro Maklerskie Banku Pekao S.A