Naimski na antenie Poranka Rozgłośni Katolickich Siódma9, przyznał, że odchodząc od węgla Polska będzie musiała ten węgiel "czymś" zastąpić.

"Będziemy częściowo zastępować gazem, ilość gazu, który będziemy zużywali w Polsce będzie rosła - nie o 100 proc., ale o 50 proc. do roku 2030, czy pierwszych lat 30- tych" - powiedział Naimski.

Zapewnił, że "z pewnością nie uzależnimy się od rosyjskich dostaw". "Kontrakt rosyjski wygasa w przyszłym roku (z Gazpromem - PAP) i nie będziemy go przedłużali oczywiście" - oświadczył.

Kontrakt PGNiG z Gazpromem kończy się 31 grudnia 2022 roku.

Reklama

Zdaniem Naimskiego to, co buduje Gaz-System, czyli wejścia do polskiego systemu gazowego, "pozwolą na sprowadzenie koniecznej dla polskiej gospodarki, wszystkich odbiorców ilości gazu z innych, niż rosyjskie źródła".

Odnosząc się do gazociągu Baltic Pipe, Naimski powiedział, że "wszystko wskazuje dzisiaj na to, że 1 października w przyszłym roku gaz Baltic Pipem do Polski będzie przesłany".

Tłumaczył, że opóźnienia, o których było głośno, związane z kwestiami środowiskowymi, ochroną niektórych gatunków zwierząt, zostały przez naszych duńskich partnerów rozwiązane.

"Także trzeba w tej chwili być dobrej myśli. Wydaje się, że możemy powiedzieć po 5 latach realizacji tej inwestycji, że już w przyszłym roku ona będzie ukończona i to w dodatku w terminie" - powiedział. Jak dodał, "to oznacza, że panujemy nad tą sytuacją".

Zdaniem Naimskiego, mając możliwości techniczne przesyłu z Zachodu, będziemy mieli dostępne źródło w postaci europejskiego rynku na giełdzie towarowej, czy giełdach towarowych europejskich.

"Będziemy mogli ten gaz w razie potrzeby kupić" - wskazał.

Jak tłumaczył, w Europie na poziomie rynkowym miesza się gaz np. z Norwegii, czy Rosji, ale - jak podkreślił Naimski - "to już nie ma znaczenia w kontekście bezpieczeństwa".

"Jesteśmy na ostatnim etapie realizacji strategii dywersyfikacji różnicowania kierunków i źródeł dostaw gazu do Polski" - powiedział Naimski. Jak dodał, "to jest celem naszego działania i jestem przekonany, że w przyszłym roku będziemy mogli powiedzieć, że cel został osiągnięty".

Baltic Pipe to strategiczny projekt, który ma utworzyć nową drogę dostaw gazu ziemnego z Norwegii na rynki duński i polski oraz do użytkowników końcowych w krajach sąsiednich. Gazociąg będzie mógł przesyłać 10 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie do Polski oraz 3 mld m sześc. z Polski do Danii. Inwestorami są operatorzy przesyłowi: duński Energinet i polski Gaz-System.

"Energia będzie musiała więcej kosztować"

Ceny emisji dwutlenku węgla rosną, w związku z tym trzeba się spodziewać, że energia będzie musiała więcej kosztować - powiedział w poniedziałek pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski.

Naimski na antenie Poranka Rozgłośni Katolickich Siódma9, był pytany o ceny energii i o to, czy "dużo wzrosną" rachunki za prąd.

"Trudno jest powiedzieć w tej chwili, jak bardzo one będą musiały wzrosnąć" - powiedział Naimski. Dodał, że jest to "przedmiotem troski".

Przyznał, że "ceny emisji dwutlenku węgla rosną, w związku z tym trzeba się spodziewać, że jednak ta energia będzie musiała więcej kosztować".

"Zdarzają się różne kwestie dziwne w tym całym obrazku, dlatego, że od kilku tygodni mamy najniższą cenę hurtową energii w Europie. To jest związane z bardzo wysoką ceną gazu w zachodniej Europie i węgla. Polski węgiel jest w tej chwili tańszy niż węgiel, który jest sprowadzany do Amsterdamu w Europie" - tłumaczył Naimski.

Jak dodał, rezultat tego jest taki, że o 30-40 proc. wyższe ceny hurtowe, są w tej chwili u naszych sąsiadów i nie tylko - w całej Europie.

"Rzeczywiście jest tak, że Polska jest tutaj w bardzo ciekawej sytuacji - mamy tańszy węgiel, mamy energetykę opartą na relatywnie tanim w tej chwili węglu. W związku z tym, przynajmniej chwilowo, taka właśnie jest sytuacja. To zresztą jest wynik manipulacji rosyjskiej w Europie" - wskazał Naimski.

Dopytywany o rekompensaty za podwyżki cen prądu, które zapowiadał wicepremier Jacek Sasin, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej powiedział, że nie chce się w tej sprawie wypowiadać w żaden sposób wiążąco, "ale różne możliwości są w tej chwili rozpatrywane".

Naimski: Małe reaktory jądrowe mogą być przyszłością, ale daleką

Małe reaktory jądrowe tzw. SMR być może są przyszłością, ale daleką; mogą być stosowane np. w przemyśle chemicznym - powiedział pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski. Dodał, że nie są one konkurencją dla rządowego programu jądrowego.

Naimski w poniedziałek na antenie Poranka Rozgłośni Katolickich Siódma9, przekazał, że jest realizowana umowa polsko-amerykańska w sprawie atomu.

"Wynikiem tej umowy będzie oferta, którą przedstawi strona amerykańska w przyszłym roku. Oferta dotycząca budowania sześciu dużych reaktorów, w takim 20-letnim projekcie - zgodnie z programem przyjętym przez rząd. Ale nie wybraliśmy jeszcze technologii ostatecznie. Ta decyzja zapadnie w przyszłym roku. I oczywiście będzie podejmowana zgodnie z uwarunkowaniami unijnymi. (...) Jesteśmy w kontakcie z Komisją Europejską" - powiedział Naimski.

Dopytywany o lokalizację przyszłej elektrowni, odparł, że jest ona opracowywana w tej chwili na Pomorzu Gdańskim. "Są rozpatrywane, czyli opisywane, zarówno w raportach środowiskowych, jak i lokalizacyjnych, dwie lokalizacje w tamtym rejonie - jedna z nich będzie wybrana" - powiedział.

Naimski był pytany także o rolę małych reaktorów w rządowej strategii atomowej.

"Małe reaktory, to tzw. SMR one być może są przyszłością, ale przyszłością daleką. Ich zastosowanie, to będzie głównie zastosowanie dla przemysłu np. chemicznego, czy też w bardzo izolowanych geograficznie miejscach z ograniczonym zapotrzebowaniem na energię" - wskazał Naimski.

Jego zdaniem, "jeżeli prywatni biznesmeni decydują się na podjęcie tych badań, wdrożeń - to dobrze". "To jest sytuacja, w której równolegle z programem rządowym, który realizujemy - dużym, będzie to realizowane i tu nie ma żadnej konkurencji, czy rywalizacji" - wskazał Naimski.

Przypomniał, że w programie rządowym planowana jest budowa 6-9 GW mocy w elektrowniach jądrowych.

"To oznacza, że zamiast sześciu reaktorów, musielibyśmy zbudować ponad 20 tych małych i zastawić całą Polskę małymi reaktorami. To jest wizja, która jest na pograniczu science i political fiction" - powiedział.

Zaznaczył, że jeszcze SMR-ów nie ma i że "pierwszy z nich być może za kilkanaście lat zostanie zbudowany".

Pod koniec sierpnia Zygmunt Solorz i Michał Sołowow podjęli decyzję o rozpoczęciu wspólnego projektu, którego celem jest budowa w Pątnowie, na bazie aktywów ZE PAK, elektrowni jądrowej w technologii małych reaktorów modułowych (SMR). ZE PAK zakłada inwestycję w 4 do 6 reaktorów typu SMR o mocy 300 MW każdy. Zainteresowanie tą technologią wyrażały też inne spółki, m.in. PKN Orlen i KGHM.

Zgodnie z Polityką energetyczną Polski do 2040 r., w 2033 r. zostanie uruchomiony pierwszy blok elektrowni jądrowej o mocy ok. 1-1,6 GW. Kolejne bloki będą wdrażane co dwa-trzy lata, a cały program jądrowy zakłada budowę sześciu bloków o mocy 6-9 GW. Polski rząd oczekuje, że partner w programie jądrowym obejmie także 49 proc. udziałów w specjalnej spółce, dostarczy odpowiedniego finansowania i będzie uczestniczył nie tylko w budowie, ale i eksploatacji elektrowni jądrowych. Zgodnie ze wstępnymi szacunkami w pierwszej połowie lat 40. 20-25 proc. energii elektrycznej produkowanej w Polsce będzie pochodzić z atomu.

Pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej został zapytany także o fuzję PKN Orlen i Lotosu; o to, "czy nie ma obaw, że kwestie dotyczące rozparcelowania, rozłożenia, rozproszenia infrastruktury, którą dysponuje Lotos, okażą się dla Polski w dłuższej perspektywie (...) trudne albo wręcz niebezpieczne.

"Ja mam nadzieję, że zarząd Orlenu i koledzy, którzy nadzorują Orlen, panują nad tą sytuacją"- podkreślił Naimski.

PKN Orlen otrzymał 14 lipca 2020 r. warunkową zgodę Komisji Europejskiej na przejęcie Lotosu. Zatwierdzenie uzależniono od pełnego wywiązania się ze zobowiązań przedstawionych przez Orlen.

Środki zaradcze obejmują zobowiązania PKN Orlen i Grupy Lotos w produkcji paliw i działalności hurtowej, w logistyce paliw, działalności detalicznej, w produkcji paliwa lotniczego i asfaltu. Przewidują m.in. sprzedaż na rzecz niezależnego podmiotu 30 proc. udziałów w rafinerii i sprzedaż na rzecz podmiotu działającego na polskim rynku detalicznej sprzedaży paliw 80 proc. sieci stacji Lotosu. (PAP)