Czy to oznacza, że mamy do czynienia z zaczątkiem kryzysu? Raczej nie, ale świat będzie żył w cieniu rynkowej zmienności, którą napędza wojna i banki centralne.
Nieszablonowe działanie japońskiego banku centralnego
Japońska polityka pieniężna od lat wzbudza konsternację. Lata deflacji i niskich stóp procentowych sprawiły, że Bank Japonii przyzwyczaił nas do bardzo dużej pasywności. Ostatnio uaktywnił się niczym wulkan, który od wielu lat był uśpiony. Tego typu sytuacje często oznaczały kataklizmy niczym w Pompejach zmiecionych przez Wezuwiusza, czy też przy okazji innych mniejszych katastrof jak wtedy gdy wulkan Cumbre Vieja na La Palmie sparaliżował życie mieszkańców wyspy na prawie trzy miesiące.
Bank Japonii najpierw podwyższył stopy procentowe w marcu, czego świat oczekiwał. Bank Japonii główną stopę procentową z minus 0,1 proc. do przedziału 0-0,1 proc. To pierwsza podwyżka od 2007 r. i zakończenie ery ujemnych stóp, które obowiązywały w Japonii jako ostatnim kraju na świecie. Pod koniec lipca Bank Japonii nieoczekiwanie podniósł stopy procentowe i ogłosił plan ograniczenia zakupów obligacji rządowych o połowę. Decyzja zaskoczyła rynki finansowe, które spodziewały się utrzymania dotychczasowej polityki. Postanowił o podniesieniu krótkoterminowej stopy procentowej do poziomu 0,25 proc..
Reakcja rynku walutowego na decyzję banku centralnego była natychmiastowa. Jen japoński umocnił się, a indeksy giełdowe powoli zaczęły się osłabiać. Większość analityków myślała, że japoński bank centralny poczeka z decyzją do jesieni, gdy będzie więcej danych z gospodarki. Nieplanowane decyzje ogłaszane w wakacje i to tak zmieniające kierunek polityki jak ta obecna nie jest czymś typowym.
Przyczyną załamania w Azji była negatywna reakcja na podwyżkę stóp Banku Japonii, co skłoniło inwestorów do realizacji zysków. Nikkei 225 notował najwyższe poziomy od początku lat 90. XX wieku pół roku temu, co dodatkowo wpłynęło na obecne ruchy na rynku.
Japoński kryzys pojawił się w szczególnie delikatnym momencie, w którym Fed jeszcze nie rozpoczął cyklu obniżek stóp procentowych i zastanawiamy się, w jak dobrej kondycji jest amerykańska gospodarka.
Rynek pracy w USA zmroził rynki
Stopa bezrobocia podniosła się z 4,1 proc. do 4,3 proc. i osiągnęła najwyższy poziom od października 2021 r. Większość ekonomistów prognozowała, że wyniesie ona ponownie 4,1 proc.. Przekłada się to na 7,163 mln aktywnie poszukujących pracy Amerykanów. To o 352 tysiące więcej niż przed miesiącem. Dodatkowo liczba etatów w sektorach pozarolniczych (ang. non-farm payrolls) w lipcu była tylko o 114 tys. wyższa niż miesiąc wcześniej. Był to rezultat znacznie odbiegający od rynkowego konsensusu, który zakładał przyrost rzędu 175 tys. etatów.
Komplet danych z rynku pracy za lipiec zmroziły rynki, bo wskazały na pogorszenie koniunktury na amerykańskim rynku pracy. Rosnące bezrobocie, a także wyraźnie wolniejszy wzrost zatrudnienia sprawiło, że wielu analityków zaczęło oceniać, że Ameryka wchodzi w recesję. Część komentatorów i banków inwestycyjnych zaczęło pisać w komentarzach, że konieczna jest szybka obniżka stóp procentowych nawet o 75 punktów bazowych jeszcze w lipcu między posiedzeniami amerykańskiej Rezerwy Federalnej i kolejna już we wrześniu także o 75 punktów. Potem dalsze obniżki ratujące gospodarkę przed katastrofą.
Jest to o tyle zaskakujące, że jeszcze w zeszłym tygodniu było posiedzenie Fed i Jerome Powell na miękko sygnalizował, że będzie obniżać stopy procentowe już od września. Ale rynek wtedy spodziewał się, że będzie to raczej 25 punktów bazowych, dzisiaj to już 50 punktów bazowych w wycenie rynku.
Wzrost za II kwartał w USA wyniósł 2,3 proc. w formule zannualizowanej. Ale ostatni odczyt wskaźnika koniunktury ISM był nadal poniżej 50 punktów i obniżył się. Oznacza to, że przemysł amerykański nie odbija tak szybko. Nie są to jeszcze jednak bardzo twarde z realnej gospodarki. W tym tygodniu z USA nie spłynie zbyt wiele istotnych danych, co może ułatwić tworzenie apokaliptycznych narracji.
USA ma się rozwijać w tempie około 2,6 proc. r/r, miało prognozę w to lato ścięte przez MFW, ale to nadal niezły wynik. W 2025 r. ma to być 1,9 proc. r/r.
Niestabilność Bliskiego Wschodu
Kraje Bliskiego Wschodu przygotowują się na ewentualne rozszerzenie konfliktu Izrael-Hamas w obliczu gróźb zemsty Iranu za zabicie politycznego przywódcy Hamasu w Teheranie w zeszłym tygodniu. Najwyższy przywódca Iranu, ajatollah Ali Chamenei, obiecał zemścić się na Izraelu za zabójstwo szefa biura politycznego Hamasu, Ismaila Haniji, w Teheranie. Islamski Korpus Strażników Rewolucji Iranu ostrzegł, że krwawa zemsta za to zabójstwo jest pewna.
Setki Libańczyków przygotowywały się do ucieczki z kraju, ponieważ państwa wezwały swoich obywateli do opuszczenia Libanu. Wydarzenia tego tygodnia mogą określić przebieg wojny w Gazie i znacząco odwrócić uwagę od oblężonej enklawy, jeśli odwet Iranu przerodzi się w szerszy konflikt regionalny, w który zaangażowane będą Stany Zjednoczone i inne kraje. Taka eskalacja mogłaby również zagrozić wysiłkom na rzecz osiągnięcia zawieszenia broni w Gazie i uwolnienia zakładników, mimo ostatnich postępów w negocjacjach.
Iran i Izrael wymienili bezpośredni ogień po raz pierwszy. Do tej pory obie strony unikały uderzania na swoje terytoria. Iran wystrzelił 300 pocisków na Izrael 13 kwietnia, oskarżając go o atak na irańskie budynki dyplomatyczne w Syrii. Izrael odpowiedział ograniczonym uderzeniem na Iran. Choć bezprecedensowa wymiana została wtedy powstrzymana, kolejna runda walk może być trudniejsza do opanowania.
Stany Zjednoczone zwiększyły swoją gotowość do obrony Izraela w przypadku kolejnego ataku Iranu. W ostatniej próbie dyplomatycznego rozwiązania konfliktu, kraje regionu zwróciły się do Iranu, by mediować.
Napięta sytuacja w Izraelu, Gazie i Iranie przekłada się na zapomniane już ataki Hutich w Jemenie oraz wysokie koszty frachtu między Azją, a Europą.
Załamanie na giełdach raczej nie zapowiada recesji. W poniedziałek 19 października 1987 r. analitycy giełdowi przecierali oczy ze zdumienia. Parkiety na całym świecie traciły po 20-50 proc., a przez globalne rynki przetoczył się jeden z największych krachów po II wojnie światowej. Nie było ku temu prawie żadnych podstaw w realnej gospodarce. Dzisiaj świat przepełniony jest napięciami, giełdy rosły jak na pączkach w ostatnich miesiącach głównie przez obietnice, które składały zarządy wprowadzające coraz to nowsze technologie powiązane z AI.
W takich chwilach warto podchodzić racjonalnie do decyzji inwestycyjnych, aby uniknąć FOMO (fear of missing out, czyli lęku przed wypadnięciem z obiegu). Długoterminowe inwestowanie, jest zazwyczaj ważniejsze niż próbowanie zarobić na zmienności rynkowej, zwłaszcza gdy sytuacja realnej gospodarki pozostaje stabilna. Recesja w USA nie jest zbyt prawdopodobna, ale to wcale nie oznacza, że rynek finansowy nie może przechodzić w najbliższym czasie korekt. Może być tak, że część spółek miała zbyt wysokie wyceny ba bazie „hype” powodowanego przez AI. Dzisiaj poznamy ich wartości fundamentalne.