Z perspektywy Europy dążącej do zmniejszenia swojego uzależnienia od ChRL przydałaby się zachęta dla Indii do większej wymiany handlowej i konsumpcji także europejskich dóbr. Do 2030 roku Indie mogą zostać trzecią największą gospodarką świata, a siła nabywcza mieszkańców tego kraju będzie rosnąć.

Indie wchodzą na światową scenę handlu

Od 2022 roku Indie dążą do zawarcia szeregu umów o wolnym handlu (FTA) z kluczowymi partnerami handlowymi. Wśród tych negocjacji szczególne miejsce ma umowa z Wielką Brytanią, postrzeganą jako istotny krok w zacieśnianiu więzi handlowych z rozwiniętymi rynkami.

W tym kontekście jednak, mimo mniejszego zainteresowania opinii publicznej, znacznie większe znaczenie ma potencjalna umowa z Unią Europejską (UE), trzecim co do wielkości partnerem handlowym Indii. Jest to prawdopodobnie jedna z najważniejszych umów o wolnym handlu na świecie, które są obecnie negocjowane, ponieważ mogłaby ona znacząco zwiększyć eksport zarówno towarów, jak i usług w dwie strony.

W tym roku porozumienie o wolnym handlu z Indiami podpisało Europejskie Stowarzyszenie Wolnego Handlu (EFTA). Negocjacje trwały bagatela 16 lat. A i tak jeszcze trzeba ratyfikować umowę. EFTA to Norwegia, Islandia, Liechtenstein i Szwajcaria, które współuczestniczą na specyficznych warunkach w Europejskim Obszarze Gospodarczym.

Dla tych krajów oznacza to zniesienie wielu ceł i taryf w Indiach, ale też na tych rynkach dla produktów azjatyckiego tygrysa. Kraje EFTA zobowiązały się, że zainwestują w Indiach w przeciągu najbliższych 15 lat kwotę blisko 100 miliardów EUR. Będą to inwestycje m.in. w przemysł farmaceutyczny, maszynowy i elektroniczny.

Indie a Unia Europejska

Obecnie przepływy handlowe między Indiami a UE wynoszą około 124 miliardów EUR, Unia jest dla Indii najważniejszym partnerem handlowym, ważniejszym od USA. Mimo to, są one znacznie niższe od ich potencjalnych możliwości. Główne przeszkody to bariery pozataryfowe oraz cła podnoszące koszty importu.

Umowa przewidująca obniżenie ceł mogłaby znacznie poprawić konkurencyjność indyjskiego eksportu, zwłaszcza w sektorze tekstyliów i odzieży. Już dzisiaj te produkty trafiają do europejskiego przemysłu, a mogłoby być ich więcej.

UE, będąca znacznie większą gospodarką niż wiele krajów, z którymi Indie już zawarły umowy o wolnym handlu (takich jak Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Australia), jest trzecim co do wielkości rynkiem na świecie z PKB wynoszącym 16 biliona EUR. Ustępuje jedynie USA i Chinom.

Umowa handlowa z tak potężnym partnerem gospodarczym mogłaby przynieść Indiom długofalowe korzyści, jednak tylko wtedy, gdy negocjacje zakończą się korzystnymi dla obydwu stron warunków.

Po stronie Delhi konieczne będą koncesje, które umożliwią indyjskim towarom i usługom dostęp do rozwiniętych rynków UE. Unia oczekuje wzajemności, dążąc do wykorzystania ogromnego indyjskiego rynku wewnętrznego m.in. dla motoryzacji.

Mimo chęci obu stron do zawarcia umowy istnieje wiele przeszkód, które opóźniają ten proces. Negocjacje rozpoczęły się w 2007 r., zostały przerwane w 2013 r. i dopiero ostatnio zostały wznowione. Wydaje się, że mamy wiele interesów wspólnych, ale też porozumienia takie niosą wiele ryzyk, szczególnie gdy obydwie strony są przyzwyczajone do ochrony swoich rynków wewnętrznych.

Wznowienie negocjacji było również napędzane przez rosnące napięcia geopolityczne, które od 2022 r. dotykają światową gospodarkę.

Rosyjska agresja na Ukrainę negatywnie wpłynęła na UE, prowadząc do wysokiej inflacji z powodu rosnących kosztów energii, ale też spowodowała bankructwo polityki uzależnienia się od rosyjskich surowców.

Indie nie były przez to w takim stopniu dotknięte, ale zmagają się z napięciami na granicy z Chinami. Silniejsza władza autorytarna w Chinach i utarczki na granicach obydwu krajów między żołnierzami, dają do myślenia władzom w Delhi. Może to czas kiedy trzeba wejść w rolę niegdyś pełnioną przez Chiny, które są dzisiaj mniej przewidywalne?

Obszary różnic interesów

W kontekście dostępu do rynku, UE koncentruje się głównie na sektorze motoryzacyjnym, produktach mleczarskich oraz winach i alkoholach.

Indie mają jednak trudności w otwarciu swojego rynku w tych trzech obszarach. Przemysł motoryzacyjny w Indiach, mimo że dobrze rozwinięty, preferuje produkcję krajową zamiast importu gotowych pojazdów.

Przemysł mleczarski wymaga ochrony ze względu na małych rolników. W przypadku alkoholu możliwe są obniżki taryf, ale prawdopodobnie nie na poziomie oczekiwanym przez UE.

Indie dążą także do uzyskania łatwiejszego dostępu do wiz dla swoich specjalistów pracujących w UE, co może być trudne do osiągnięcia z uwagi na różnorodność przepisów w poszczególnych krajach.

Ponadto Indie domagają się niższych taryf na tekstylia i odzież, podczas gdy produkty rolne napotykają szereg barier pozataryfowych związanych z europejskimi standardami jakości. Nowe przeszkody pojawiły się również w postaci granicznego cła węglowego (CBAM), który może wpłynąć na eksport stali i innych metali do UE.

Kolejnym obszarem rozbieżności są regulacje cyfrowe i ochrona danych osobowych. UE wprowadza surowsze przepisy w tych dziedzinach, podczas gdy indyjski system regulacyjny jest dopiero na wczesnym etapie rozwoju. A Indie to nie tylko produkcja, ale też centra usług wspólnych dla całego świata, które przetwarzają często europejskie bazy danych.

Różnice istnieją w wielu kwestiach, jednak kluczowe jest, aby obie strony kontynuowały negocjacje, dążąc do kompromisów zamiast obstawania przy twardych stanowiskach. W obecnym nieprzewidywalnym świecie przydałby się choć jeden sygnał tego, że wolny handel nie jest już przeszłością. Protekcjonizm nie jest narzędziem długoterminowego budowania dobrobytu. Indie nie różnią się tak bardzo byśmy nie mogli częściej i chętniej współpracować.

Ponad 8 proc. wzrostu gospodarczego, ogromne różnice społeczne, ale też rosnące szybko wynagrodzenia sprawiają, że na Indie powinniśmy patrzeć z nadzieją, a nie obawą. Dlaczego więc Europa jeszcze nie zawarła umowy z Indiami? Odpowiedź tkwi w złożoności negocjacji, różnorodności interesów obu stron oraz licznych wyzwaniach gospodarczych i geopolitycznych, które muszą zostać rozwiązane. Europa nie ma umowy o wolnym handlu nawet z USA, ale wydaje się, że prościej byłoby ją podpisać z Indiami niż coraz bardziej protekcjonistycznymi Stanami. Zwłaszcza, że Indie już się otwarły na część europejskich rynków.