Zwrócił uwagę na planowane uruchomienie produkcji w Polsce. W środę w Warszawie wicepremier, minister obrony Mariusz Błaszczak zatwierdził umowy o dostawach czołgów K2, samobieżnych armatohaubic K9 i lekkich myśliwców FA-50.

"O wyborze samolotu FA-50, a w docelowej wersji FA-50PL, zdecydowała przede wszystkim jego dostępność, to, że mogą w szybkim tempie zastąpić starzejącą się technikę postsowiecką – samoloty Su-22 i MiG-29" – powiedział Płatek. Dodał, że koreańskie maszyny "zaoferują już na początku możliwości większe niż Su-22, a w docelowej konfiguracji, kiedy otrzymają radar AESA i najnowocześniejsze pociski krótkiego zasięgu AIM-9X Sidewinder - w dalszej perspektywie także pociski powietrze-powietrze średniego zasięgu AIM-129 AMRAAM, przewyższą zdolnościami myśliwce MiG-29 i będą pełnym uzupełnieniem dla samolotów F-16".

Rzecznik AU podkreślił, że Siły Powietrzne działają w systemie, współdziałając z artylerią, obroną przeciwlotniczą i wieloma innymi elementami systemów walki, także morskimi.

W tym systemie – zaznaczył - FA-50 będą się uzupełniać z F-16 i zamówionymi przez Polskę F-35, początkowo wypełniając zadania wsparcia pola walki, podczas gdy za przewagę w powietrzu będą odpowiadać F-16, a F-35 za rozpoznanie i wyznaczenie priorytetowych celów.

Reklama

Jak dodał, jednym z kryteriów wyboru koreańskiego samolotu była łatwość szkolenia pilotów. "Według informacji uzyskanych przez producenta od koreańskich sił zbrojnych i innych użytkowników przeszkolenie pilota na ten samolot trwa bardzo krótko, także adaptacja do tego typu w przypadku pilota F-16 wymaga dziewięciu godzin lotu i dwóch tygodni szkolenia" – powiedział.

Zaznaczył, że FA-50 nie musi przenosić wszystkich rodzajów uzbrojenia przenoszonych przez cięższe maszyny bojowe. "Nie ma potrzeby integracji wszystkich efektorów, np. bezcelowa wydaje się integracja FA-50 z pociskami JASSM ER, które są przenoszone przez F-16, będą one także uzbrojeniem F-35" – powiedział. Dodał, że "ponieważ FA-50 będzie miał zasobnik celowniczy Sniper, będzie można z nim zintegrować najnowocześniejsze pociski rakietowe, kierowane nie tylko radiolokacyjne, ale również laserowo".

Płatek zapewnił, że nie będzie też problemu z obsługą naziemną nowego typu samolotu. "Wskaźniki dostępności operacyjnej flot tych samolotów w Korei i u innych użytkowników wskazują na bardzo wysoką niezawodność i sprawność łańcuchów dostaw. Poziom dostępności samolotów wynosi ok. 85 proc. – jest znacznie wyższy niż w przypadku naszych F-16, a nawet F-16 u Amerykanów" - powiedział.

Zwrócił też uwagę, że w F-16 i FA-50 zastosowano wiele wspólnych rozwiązań, przez co "mamy dwa łańcuchy dostaw – koreański i amerykański – które w przypadku zakłóceń się uzupełniają".

Pierwsze FA-50 mają zostać dostarczone w roku 2023, wtedy też – poinformował rzecznik - producent zapewni na terenie Polski wsparcie serwisowe, docelowo, ok. 2026 roku, w Polsce powstanie centrum serwisowe tych samolotów. W ciągu dwóch-trzech następnych lat są przewidywane dostawy maszyn w wersji FA-50PL.

Zakup czołgów podzielono na dwa etapy. W pierwszym ma to być 180 wozów - pierwsze z nich jeszcze w tym roku, ponad 800 kolejnych, wyprodukowanych w wariancie K2PL, ma być dostarczanych od roku 2024, dwa lata później ich produkcja ma się odbywać w naszym kraju.

Odnosząc się do wprowadzenia do polskiego wojska kolejnego typu czołgu, ppłk Płatek podkreślił, że według docelowego modelu w siłach zbrojnych będą dwa typy czołgów: "Cięższy, którym będzie amerykański M1A2 SEPv3 Abrams, i lżejszy, który będzie miał większa dzielność terenową, większą manewrowość i zdolność do pokonywania cieków wodnych, a także jeszcze skuteczniejsze elementy systemów kierowania ogniem. Tym lżejszym czołgiem będzie K2. Oba typy operacyjnie uzupełniać" – powiedział.

Zauważył, że podobną koncepcję MON przygotowało w sprawie bojowych wozów piechoty. "Dominującym typem będzie Borsuk, który będzie współdziałał z K2, ponieważ jest też dynamiczny, zdolny do pokonywania cieków wodnych. Z Abramsami będziemy chcieli wprowadzić cięższy, gąsienicowy bojowy wóz piechoty" – dodał.

"K2 to czołgi bardzo nowoczesne, należące do ścisłej światowej czołówki, istotne są też terminy dostaw. Pierwsze czołgi - tak jak w przypadku armatohaubic – pozwolą wypełnić luki związane z pomocą Ukrainie i przekazywaniem jej sprzętu. Ta pomoc jest niezwykle ważna, ponieważ każdy kilometr obroniony przez siły zbrojne Ukrainy przed agresją Federacji Rosyjskiej to oddalenie potencjalnego zagrożenia od RP" – zaznaczył. "Ale – zastrzegł - luki, które powstają w wyniku tego wsparcia, trzeba jak najszybciej uzupełnić". "Pierwsze czołgi K2 mogą być dostarczone jeszcze w tym roku, a całe zamówienie na 180 sztuk ma zostać zrealizowane do roku 2025. Od 2026 r. będziemy mieli w Polsce zdolności nie tylko w zakresie serwisowania i produkcji części zamiennych, ale produkcji całych czołgów" - powiedział

"Planujemy wspólnie ze stroną koreańską, wykorzystując efekt synergii, dostarczyć setki czołgów K2 w wersji PL, które będą miały wzmocniony pancerz, system obserwacji dookólnej, system aktywnej ochrony. Będą też miały polski system łączności, a system zarządzania walką będzie kompatybilny z innymi systemami wykorzystywanymi w polskim wojsku, w tym z systemem stosowanym w Abramsach i systemami polskiej produkcji" – podkreślił.

K2 mają w pierwszej kolejności zastąpić czołgi z rodziny T-72. "Ta technologia została opracowana w Rosji i wiele elementów Rosjanie zachowali dla siebie, problem z dalszym wykorzystywaniem jest oczywisty" – dodał Płatek.

Zwrócił też uwagę na korzyści płynące stąd, że armatohaubica K9 jest produktem koreańskim, a nie połączeniem rozwiązań w kilku państw jak armatohaubica Krab, w której wykorzystano konstrukcje z Wielkiej Brytanii (wieża) i Korei (podwozie), a także Niemiec.

"Bardzo dobra armatohaubica Krab, która teraz wspiera siły zbrojne Ukrainy w obronie przed agresją, składa się z wielu elementów produkowanych na różnych licencjach. Wiąże się to z komplikacjami. Haubica K9PL która będzie produkowana w Polsce, powstanie w kooperacji polsko-koreańskiej, a zagraniczne źródło będzie tylko jedno – będzie nim Korea Południowa. Dzięki temu będziemy mieli dużo większą samodzielność nie tylko w eksploatowaniu i modernizowaniu, ale przede wszystkim w produkcji" – powiedział.

Pierwsze haubice – jeszcze w wersji K9A1 – mają zostać dostarczone w bieżącym roku – także by wypełnić lukę po uzbrojeniu przekazanym Ukrainie. Płatek podkreślił, że także te wozy "docelowo zostaną zmodernizowane do wariantu PL – z automatem ładowania, o dużo większej szybkostrzelności niż Kraby".

Umowa zakłada dostawę 48 armatohaubic w pierwszym etapie, kolejny zakłada dostawy ponad 600 dział od roku 2024; od 2026 K9 mają być produkowane w Polsce. Armatohaubice mają być od początku wyposażone w polskie systemy łączności i wpięte w zintegrowany system zarządzania walką Topaz.

autor: Jakub Borowski