Walka polityczna w Niemczech zaostrza się coraz bardziej, a ostatnie zwycięstwa prawicowej AfD w wyborach lokalnych pokazały, iż duże i pewne swego partie mają się czego obawiać. Dotychczas tematem numer jeden w codziennej walce była kwestia ograniczenia nielegalnej migracji, jednak dziś dołączyła do niej przyszłość Ukrainy.

Reklama

Kanclerz Niemiec za negocjacjami z Rosją

A wszystko za sprawą kanclerza Niemiec, Olafa Scholza, który spotkał się w bazie Rammstein z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim, by porozmawiać o przyszłości wojny z Rosją i pomocy militarnej ze strony Niemiec. Politycy poruszyli też temat planowanej konferencji pokojowej, a szczegółami podzielił się z dziennikarzami sam kanclerz Scholz.

- Uważam, że nadszedł czas, aby przedyskutować, w jaki sposób możemy wyjść z tej sytuacji wojennej i osiągnąć pokój szybciej, niż się obecnie wydaje – powiedział Scholz, deklarując, że powinna odbyć się kolejna konferencja pokojowa. - A prezydent Ukrainy i ja zgadzamy się, że na jednej z nich musi być też Rosja – uściślił kanclerz.

Pierwsza konferencja pokojowa odbyła się kilka miesięcy temu w Szwajcarii, ale do udziału w niej nie zaproszono Rosji. Podczas międzynarodowych obrad nie udało się ustalić żadnych konkretnych rzeczy, tym bardziej, że Władimir Putin nie ukrywa, jakie są jego zamiary wobec Ukrainy. Nie dość, że chce usankcjonowania już dokonanych zaborów kilku ukraińskich okręgów, to jeszcze kraj ten musiałby się rozbroić, wyrzec związków z NATO i przeprowadzić „denazyfikację”. Oznaczałoby to ni mniej, ni więcej, jak pełną kapitulację z furtką do wznowienia w przyszłości działań zbrojnych i zajęcia reszty kraju. I stąd nie dziwi, że reakcja na deklaracje kanclerza w samych Niemczech jest bardzo żywiołowa.

Niemcy oburzeni: „Scholz naraża bezpieczeństwo Europy”

O komentarz do słów Olafa Scholza postanowił zapytać ekspertów dziennik Bild, a z zebranych opinii wynika, iż Niemcy w stosunkach z Rosją znów chcą popełnić ten sam błąd, jaki zrobili przed laty.

- Posunięcie kanclerza było do przewidzenia, ponieważ wpisuje się w strategię części SPD, zakładającą bardzo subtelne wepchnięcie Ukrainy w pseudopokój ustanowiony przez Rosję, w którym wsparcie będzie stopniowo ograniczane i zamiast tego rozpoczną się pozorowane negocjacje – mówi gazecie Roderich Kiesewetter, ekspert ds. polityki zagranicznej z opozycyjnej CDU.

Polityk obawia się, że propozycja kanclerza stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa już nie tylko Ukrainy, ale też Niemiec i nie oddaje tego, co myśli większość mieszkańców kraju. Wpisuje się za to w obraz, jaki kanclerz chce namalować przed przyszłorocznymi wyborami.

- Scholz chce ozdabiać się mianem kanclerza pokoju, ale pogarsza sytuację Ukrainy i w ten sposób osłabia bezpieczeństwo Europy i Niemiec – mówi polityk.

Również w opinii eksperta ds. Rosji z Uniwersytetu w Kolonii, Thomasa Jägera, postępowanie kanclerza nie ma większego sensu, gdyż Putin nie zamierza negocjować. On chce po prostu dostać to, czego zażąda.

- Putin nie jest zainteresowany negocjacjami, chyba że z góry będzie jasne, że otrzyma część Ukrainy, zdemilitaryzuje ją i ta nie otrzyma żadnych gwarancji bezpieczeństwa. Rosyjski władca już nawet nie formułuje swojej „oferty” w mętnym języku, ale dość jasno przedstawia warunki: Ukraina musi oddać Rosji „zaanektowane” przez Rosję tereny, które Rosja częściowo okupuje. Cel Putina to „rozbrojenie Ukrainy i zwycięstwo Rosji” – cytuje profesora Bild.