Choć wydawać by się mogło, że ze strony Rosji można spodziewać niemal wszystkiego, to jednak czasem zdarza się, że najwyżsi politycy tego kraju potrafią zaskoczyć. I właśnie teraz, gdy jedną ręką sypią na ukraińskie miasta grad bomb, mordują cywili oraz niosą śmierć i zniszczenie, drugą machają gałązką oliwną.

Rosjanie przestraszyli się NATO. I zaczęli grozić

Taką zaskakującą zagrywkę zastosował rosyjski wiceminister spraw zagranicznych, Aleksander Gruszko, który we wtorek udzielił wywiadu Ria Nowosti. Polityka tego zaniepokoiła nagła aktywność wojskowa państw NATO i plany znacznego wzmocnienia potencjału militarnego Sojuszu, głównie w Europie.

- Teraz członkowie NATO przestali ukrywać, że przygotowują się do potencjalnego starcia zbrojnego z Rosją, zatwierdzono regionalne plany obronne, sformułowano konkretne zadania dla wszystkich dowództw wojskowych bloku. Stale opracowywane są możliwe opcje operacji wojskowych przeciwko Rosji na zewnątrz – grzmiał wiceminister w wywiadzie dla rosyjskiej gazety.

Nie spodobało mu się też, że NATO testuje możliwości przerzutu wojsk z USA do Europy oraz z państw zachodnich na flankę wschodnią i co rusz organizuje ćwiczenia obronne. Nie zająknął się co prawda o zwiększeniu nawet o 40 proc. wydatków Rosji na wojsko i o tym, że to jego kraj od 2008 roku atakuje coraz to nowe państwa, ale już samo to, że ktoś ma czelność szykować się do obrony, to w ocenie Rosjanina, szczyt wszystkiego.

- Podwyższa się budżety wojskowe, militaryzuje się gospodarkę, poza retoryką konfrontacyjną, NATO stale zwiększa stopień napięcia wobec Rosji – alarmuje Gruszko.

Rosja ostrzega: To NATO chce wojny

Alarmujący wywiad, mający najpewniej na celu przekonanie rosyjskiego społeczeństwa do wersji, że to nie bandyta jest winien, ale potencjalna ofiara, że śmiała się bronić, ukazał się w dzień po ujawnieniu przez zachodnie media NATO-owskich planów obronnych. Wynika z nich, że w ciągu najbliższych kilku lat państwa Sojuszu powinny wzmocnić swe armie o przynajmniej 49 brygad lądowych i o ponad 1200 systemów obrony przeciwlotniczej.

I już same te zapowiedzi, że nagle Polska oraz inne państwa NATO będą miały się czym bronić, gdyby Rosji przyszła nagle chęć na któryś z naszych krajów, zdenerwował kremlowskich urzędników. A zgodnie ze swym zwyczajem, całą winą za pogorszenie stosunków obarczyli państwa zachodnie.

- To nie Rosja, ale Sojusz Północnoatlantycki poszedł na drogę konfrontacji, to NATO porzuciło dialog z nami i wspólne poszukiwanie sposobów reagowania na realne, a nie wyimaginowane zagrożenia i wyzwania dla bezpieczeństwa regionalnego i globalnego To celowa polityka sojuszu doprowadziła do kryzysu bezpieczeństwa europejskiego na dużą skalę i zniszczenia instrumentów je zapewniających – przekonuje Gruszko, malując swe państwo jako oazę światowego pokoju.

Po tych oskarżeniach, wyciągnął oczywiście dłoń w pokojowym geście, twierdząc, iż „Rosja nie stwarza zagrożenia dla żadnego z krajów NATO”, jednocześnie pouczając, co Europa musi zrobić, aby zapanował pokój.

- Rosja pozostaje otwarta na dialog, ale na równych zasadach, a Zachód musi porzucić swój kurs na militaryzację kontynentu – powiedział rosyjski polityk.

Zapomniał jakoś napomknąć o rosyjskim rozbrojeniu, czy rosyjskich wojskach na Ukrainie. Z treści całego wywiadu można jednak wyczuć, że rozbrojona i uległa ma być jedna strona, czyli NATO, a Rosji nikt nie będzie zmuszał do porzucania swych imperialnych ambicji.