- Rosyjski dron nad Wilnem – drugi incydent w miesiącu
- Białoruś ćwiczy z Rosją, Litwa z NATO – każdy pokazuje siłę
- „Zapad-2025” – defensywa czy demonstracja siły?
- Łukaszenka: „Gotujemy się do wojny na wszelki wypadek”
- Suwalszczyzna, Mołdawia, Skandynawia – nowe ogniska napięcia?
Rosyjski dron nad Wilnem – drugi incydent w miesiącu
Rankiem 28 lipca nad litewską stolicą zauważono niezidentyfikowanego drona, który jak ustaliły lokalne służby, nadleciał z terytorium Białorusi. Według nieoficjalnych doniesień, może to być rosyjska maszyna typu „Gerbera”. Maszyna tego typu wcześniej była już widziana nad Litwą 10 lipca.
Mieszkańcy w panice informowali o dronie lecącym zaledwie 200 metrów nad ziemią. Litewskie władze apelują do obywateli, by w przypadku kolejnych incydentów nie zbliżać się do urządzeń i niezwłocznie informować odpowiednie służby. Sprawa jest badana przez Narodowe Centrum Kryzysowe Litwy.
Rosyjski sprzęt nad państwem NATO? Oczywiście może to być przypadek, gdy rosyjski tani dron zawiódł i zabłądził lub został wprowadzony w błąd ukraińskimi czy natowskimi systemami walki radiowoelektronicznej. Może to tez być testowanie obrony przeciwlotniczej Litwy i pokazywanie jej, co strona rosyjska myśli o jej zaangażowaniu w wojnę po stronie Ukrainy i urządzaniu manewrów NATO tuż przy granicy.
Białoruś ćwiczy z Rosją, Litwa z NATO – każdy pokazuje siłę
Zarówno Wschód, jak i Zachód nie chcą pozostać bierni. Na poligonach po obu stronach granicy trwają intensywne przygotowania wojskowe. W połowie lipca Litwa rozpoczęła dwutygodniowe manewry pod kryptonimem „Królewski Cios 2025”. Wzięło w nich udział około 1000 żołnierzy oraz kilkuset cywilnych uczestników z różnych instytucji.
Ćwiczenia odbywały się zaledwie kilka kilometrów od granicy z Białorusią. Kluczowe było sprawdzenie logistyki oraz zdolności do szybkiego przenoszenia wojsk. Równocześnie na litewskim poligonie w Pabrade trwają przygotowania do rozmieszczenia niemieckiej brygady pancernej – jednego z filarów obecności NATO w regionie.
Z drugiej strony granicy – podobna wojenna narracja. Białoruś, wspólnie z Rosją, przygotowuje się do wielkich manewrów „Zapad-2025”, które – mimo deklaracji o defensywnym charakterze – niepokoją sąsiadów.
„Zapad-2025” – defensywa czy demonstracja siły?
Ćwiczenia „Zapad” od lat budzą kontrowersje i niepokój. Mają swoją długą historię – sięgającą jeszcze czasów ZSRR, a dziś służą nie tylko wojskowemu treningowi, ale i politycznemu przekazowi. Tegoroczna edycja ma być skromniejsza niż poprzednia, ale i tak weźmie w niej udział około 13 tysięcy żołnierzy z Białorusi i Rosji. W programie znalazły się m.in. ćwiczenia z użyciem hipersonicznych rakiet „Oresznik” oraz symulacja ataku z użyciem taktycznej broni jądrowej.
Choć Mińsk deklaruje, że ćwiczenia będą przeniesione w głąb kraju, niedawne komunikaty mówią o możliwym ich przesunięciu bliżej granicy z Polską i Litwą. Oficjalnie w odpowiedzi na „militarną eskalację” ze strony NATO. W praktyce może to być próba wywarcia presji psychologicznej i demonstracji siły.
Łukaszenka: „Gotujemy się do wojny na wszelki wypadek”
Słowa przywódcy Białorusi znów niepokoją. Podczas lipcowej wizyty na polach w okolicach Smolewicz, Aleksander Łukaszenka stwierdził, że jego kraj „na wszelki wypadek przygotowuje się do wojny”. Próbował tonować przekaz, żartując do dziennikarek, że „będą zbierać chleb”, ale wielu komentatorów widzi w tym groźne podteksty.
W rzeczywistości Białoruś już teraz udostępnia swoją infrastrukturę wojskową Rosji, a także pełni rolę logistycznego zaplecza dla rosyjskich działań na Ukrainie. Oficjalna neutralność Białorusi staje się coraz mniej przekonująca. Z drugiej strony kraje Zachodu mocno wspierają białoruską opozycję, co dodatkowo podnosi napięcie w regionie.
Suwalszczyzna, Mołdawia, Skandynawia – nowe ogniska napięcia?
Polscy eksperci ostrzegają, że ćwiczenia „Zapad” mogą być czymś więcej niż tylko wojskową rutyną. W czasie ich trwania może dojść do innych działań destabilizujących w regionie. Mowa m.in. o presji migracyjnej na Łotwę i Estonię, dywersji na granicy rosyjsko-fińskiej czy prowokacjach w Mołdawii, gdzie we wrześniu odbędą się wybory parlamentarne.
Nie można wykluczyć też eskalacji wokół tzw. przesmyku suwalskiego stanowiącego kluczowy odcinek łączący państwa bałtyckie z resztą NATO oraz prób zakłócenia tranzytu przez Litwę do rosyjskiego Obwodu Kaliningradzkiego. Każdy z tych scenariuszy może mieć poważne konsekwencje dla stabilności regionu.
Czy Europa Wschodnia znów stanie się zapalnikiem?
Z jednej strony manewry, transporty broni, sankcje z drugiej drony, prowokacje i polityczne gesty. Sytuacja na granicy Litwy, Polski i Białorusi przypomina napięty thriller, w którym każda iskra może doprowadzić do nieprzewidywalnych skutków. NATO uważnie monitoruje wydarzenia, Ukraina reaguje z niepokojem, a opinia publiczna coraz częściej pyta: co dalej?
Nie sposób nie zauważyć podobieństw do sytuacji sprzed lutego 2022 r., kiedy to właśnie po ćwiczeniach Zapad wojska rosyjskie pozostały na Białorusi i rozpoczęły inwazję na Ukrainę. Nie wskazuje na to jednak ograniczony rozmiar manewrów. To raczej ostrzeżenie Rosji i Białorusi dla NATO, które ze swej strony wspomina o wojnie w 2027 r.