Gdy 1 września 1939 r. Niemcy zaatakowali, 40 Pułk Piechoty Dzieci Lwowskich zgodnie z pierwszymi założeniami miał wyjechać na front w okolice Włocławka. Rozwój wydarzeń sprawił jednak, że 8 września został skierowany do obrony Warszawy. Jego 8 kompania zajęła pozycje na Woli, tuż przy reducie nr 56, zwanej również redutą wolską albo redutą Sowińskiego, która była sceną dramatycznych walk podczas powstania listopadowego. Tam też swój punkt dowodzenia przygotował stojący na jej czele por. Zdzisław Pacak-Kuźmirski. Zaraz po przybyciu na miejsce znalazł chwilę, aby obejrzeć historyczne pole bitwy z innego września, tego w 1831 r. Przyglądał się kamiennym tablicom upamiętniającym ofiary na czele z gen. Józefem Sowińskim. Stanął na szczycie wału i obserwował z wysokości powierzony sobie odcinek. „Odczułem w tym momencie ciężar odpowiedzialności, który na mnie spoczął. Czy potrafię go udźwignąć?” – wspominał po latach. Szybko zabrał się do przygotowania terenu do starcia. Wskazywał stanowiska artylerii, broni maszynowej, wyznaczał punkty dla odwodów, nakazywał rozbudowę rowów przeciwczołgowych, barykad, zasieków, przyjmował do pomocy ochotników, organizował wsparcie dla ludności cywilnej. Nad tym miał kontrolę. Ale było coś, co nie dawało mu spokoju. „Patrzyłem ze współczuciem, ale i rosnącym przerażeniem na przewalające się ulicą Wolską tłumy pieszych, wózki, wozy i ludzi bez domu. Policja opuściła wolskie posterunki. Nie widziałem żadnych przedstawicieli władz cywilnych. Pośród wałęsających się bezradnie ludzi iluż mogło być członków V kolumny!”.

CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP