Ten homo sapiens przeciwny, by tradycyjne relacje między ludźmi zerwać i na zaoranym cmentarzu budować nowy, wspaniały świat, twierdzi wprawdzie, że „oni wszyscy powariowali”, niemniej w głębi duszy uważa ludzi za raczej racjonalnych i tylko czasowo emocjonalnie zaburzanych. Myśli sobie: „No, dobra, jakaś dawka głupich zmian jest po prostu nieunikniona, ale organizm społeczny zawsze na koniec wydala większość toksyn. Zresztą bywają i zmiany na dobre, prawda? A wariactwa... Cóż, towarzyszą naszemu gatunkowi od zawsze i na zawsze, ale większość z nich znienacka paruje”. Pamiętam rozmowę z pewną znaną przedstawicielką polskiej lewicy – ja, jak to ja, dawaj utyskiwać na „ustalanie zaimków”, inwazję toalet „bezpłciowych” i tym podobne trzęsienia ziemi, a ona, matka dzieciom, szepnęła mi do ucha: „A w moim pokoleniu byliśmy punkami i co z tego zostało?”.

Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.