Zakaz prac domowych

A więc z pracami domowymi - wojna. Jeszcze niedawno kierownictwo resortu edukacji twierdziło, że chodzi o ich ograniczanie, o to, żeby dzieci nimi nie zalewać. Dziś szefowa MEN, Barbara Nowacka, w rozmowie z wp.pl odsłoniła jednak karty i powiedziała, że będzie rozporządzenie, które całkiem zakazuje ich w podstawówce. Polityczka, która miała domykać Koalicję Obywatelską od lewej flanki, stawia więc na centralne zarządzanie oświatą jeszcze mocniej, niż Anna Zalewska czy Przemysław Czarnek. I nie zmieni tego PR w postaci wymiany pisowskich kuratorów na bardziej uśmiechniętych.

Gdyby jednak ministra odrobiła swoją pracę domową i przeczytała, co na temat prac domowych mówią badania edukacyjne, może zmieniłaby zdanie. Zamiast sięgać po łatwe i efektowne rozwiązania, pochyliłaby się nad źródłem problemu, który leży głównie w nauczycielach. Ale - także w nich jest rozwiązanie. Więc to na nich powinna się skupić.

Reklama

Ale, po kolei. Zacznijmy od problemów.

Narzędzie, z którego nie umiemy korzystać?

Jak pokazywały badania edukacyjne, które wielokrotnie opisywaliśmy na łamach DGP, wielu nauczycieli po prostu nie umie skorzystać z narzędzia, jakim jest praca domowa. Zalewają więc dzieci bezsensownymi zadaniami i nie doceniają, ile czasu zajmuje ich realizacja.Tylko 17 proc. polonistów i 11 proc. matematyków uważa, że uczniowie potrzebują godziny dziennie, by odrobić zadane przez nich lekcje. Inaczej sprawę widzą same dzieci - odsetek uczniów deklarujących, że spędzają nad książkami właśnie ponad godzinę, jest dwa razy większy.

Wielu z nich zadaje jako prace domowe materiał do samodzielnego przerobienia. Dlaczego? Jedna hipoteza to oczywiście za duża ilość materiału (i na nią KO ma swoją odpowiedź – „odchudzenie podstaw programowych o 20 proc.”, co nadaje się na odrębny felieton, w którym padnie pytanie o to, czy na pewno uczniowie nie mają czasu na życie towarzyskie, pasje i sport przez nadmiar lekcji, czy przez to, że spędzają średnio 5 godzin i 36 minut dziennie online).

Druga może być taka, że pedagodzy nie umieją nauczyć. Znów, spójrzmy w badania – w 2014 Instytut Badań Edukacyjnych sprawdził, jak opanowali szkolny materiał. Okazało się, że co piąty nauczyciel matematyki sam ma braki, i to na poziomie podstawówki. – Ci nauczyciele nie mają dostatecznej wiedzy, by realizować z uczniami podstawę programową. To naprawdę sygnał ostrzegawczy – oceniał wówczas w rozmowie z nami Marcin Karpiński, lider pracowni matematyki IBE.

Kiedy prace domowe są skuteczne?

Prace domowe niekoniecznie przekładają się jednak na wyniki. Fakty są takie: polscy uczniowie w wieku 15 lat odrabiają prace domowe ok. 7 godzin tygodniowo, podczas gdy średnia OECD wynosi ok. 5 godzin. Ale nad książkami mniej siedzą uczniowie w krajach, które lepiej wypadały w PISA (tylko w Estonii – więcej). Łatwej odpowiedzi więc nie ma, ale metaanalizy badań wskazują, że praca domowa generalnie ma pozytywny wpływ na umiejętności uczniów, o ile jest traktowana jako powtórka tego, czego wcześniej uczono na lekcjach, sprawdzenie i ocena postępów ucznia.

Oddajmy zresztą głos ekspertowi, którego ministra powołała niedawno na szefa IBE, dr Maciejowi Jakubowskiemu. W październiku 2022 – kiedy przez media przetaczała się dyskusja o pracach domowych - pisał na X tak:

„Trudno zgodzić się z tym, że prace domowe nie mają sensu. Są skuteczną formą nauki dla starszych uczniów. Są mało skuteczne dla młodszych mało samodzielnych uczniów, ale wszystko zależy od (a) formy tych prac i (b) sposobu ich sprawdzenia i (c) informacji zwrotnej” – pisał na swoim profilu, a później zastrzegał jednak: „Dla młodszych, mniej samodzielnych uczniów, krótkie prace powtórkowe też mogą być bardzo skuteczne. Wracanie do znanego materiału jest równie skuteczne jak u uczniów starszych i też poprawia motywację jeśli zadania stanowią wyzwanie, ale takie, któremu może uczeń sprostać” – dodawał. Dla zainteresowanych cały wątek można przeczytać tutaj:

Czy instytucje odpowiedzialne za kształcenie pedagogów pokazują takie podejście do prac? Uniwersytety? Ośrodki doskonalenia nauczycieli? Ośrodek rozwoju edukacji? Ministra Nowacka powinna zacząć od audytu i szybkiego porozumienia z rektorami w sprawie sposobu kształcenia nauczycieli, a nie pokazywania pedagogom palcem, co mają zrobić.