Jakie mogą być skutki uboczne mindfulnessu?
Mindfulness, czyli praktyka świadomego przeżywania chwili obecnej, wywodzi się z buddyjskich tradycji medytacyjnych i jest powszechnie promowana jako sposób na redukcję stresu oraz poprawę zdrowia psychicznego. Mindfulness może również prowadzić do niepożądanych skutków ubocznych, takich jak lęk, depresja czy depersonalizacja, które w niektórych przypadkach mogą trwać tygodniami. Dla osób bez odpowiedniego wsparcia czy wcześniejszej wiedzy praktyka uważności może więc stanowić nie tylko korzyść, ale i ryzyko dla zdrowia psychicznego.
Badania nad skutkami ubocznymi mindfulness
Wyniki niektórych badań są zaskakujące – pisze portal. Przeprowadzone w 2022 roku w Stanach Zjednoczonych na grupie 953 osób regularnie praktykujących medytację wykazało, że ponad 10% respondentów doświadczyło skutków ubocznych, które wpływały na ich codzienne funkcjonowanie przez przynajmniej miesiąc. Najczęściej zgłaszanymi efektami były lęk i depresja, a także depersonalizacja – uczucie, że świat staje się nierealny, które bywa jednym z objawów epizodów psychotycznych.
Metaanaliza z 2020 roku wyników ponad 40 lat badań wykazała, że ryzyko wystąpienia negatywnych efektów dotyczy nie tylko osób z wcześniejszymi problemami psychicznymi, lecz także zdrowych.
Ostrzeżenia przed medytacją z lat 70.
Ostrzeżenia przed skutkami ubocznymi medytacji pojawiały się już w latach 70. Psycholog Arnold Lazarus, jeden z pionierów terapii poznawczo-behawioralnej, zwrócił uwagę, że niekontrolowana praktyka medytacyjna może wywołać depresję, lęk, a nawet objawy psychotyczne. Jego uwagi pozostawały przez długi czas bez większego echa, jednak obecne badania potwierdzają, że są one istotne. Brak świadomości dotyczącej skutków ubocznych mindfulness wynikał z faktu, że przez długi czas była ona stosowana głównie w kontekście terapeutycznym, a jej popularyzacja na Zachodzie miała dopiero nadejść.
Komercjalizacja mindfulness
Obecnie rynek mindfulness rozwija się dynamicznie, a jego wartość sięga miliardów dolarów. Jak zauważa profesor Ronald Purser w swojej książce "McMindfulness" mindfulness stało się „kapitalistyczną duchowością”. Coraz więcej osób na całym świecie korzysta z kursów, aplikacji oraz książek poświęconych mindfulness, ale niewiele z tych zasobów informuje użytkowników o potencjalnych zagrożeniach związanych z praktyką. Jon Kabat-Zinn, pionier ruchu mindfulness w USA, przyznał w wywiadzie, że większość badań nad pozytywnymi efektami tej praktyki ma niską jakość. Mimo to wielu ludzi wciąż wierzy, że mindfulness jest narzędziem wyłącznie korzystnym.
Czy oferujący mindfulness powinni informować o ich negatywnym wpływie?
Rosnąca popularność mindfulness rodzi pytania etyczne – czy osoby oferujące kursy i aplikacje mindfulness powinny informować o możliwych skutkach ubocznych? – czytamy w artykule theconversation.com. Wiele z tych kursów nie zawiera ostrzeżeń, a instruktorzy często nie są świadomi negatywnych efektów, które mogą się pojawić. Osoby doświadczające skutków ubocznych słyszą zwykle, by kontynuować praktykę, co może prowadzić do pogłębienia problemów psychicznych. Eksperci podkreślają, że dostęp do rzetelnej wiedzy na temat mindfulness jest niezbędny, jeśli praktyka ta ma być bezpieczna.
W odpowiedzi na wzrost liczby osób, które zgłaszają negatywne efekty uboczne medytacji, powstały już zasoby informacyjne, a także kliniki pomagające pacjentom, którzy cierpią na przewlekłe problemy związane z mindfulness. W Stanach Zjednoczonych działa klinika, która wspiera osoby doświadczające trudnych skutków ubocznych medytacji, a także strony internetowe stworzone przez ludzi z własnymi podobnymi doświadczeniami.