Badania „Nastolatki 3.0” pokazały, że w trosce, by nie uzależnili się od internetu, co piąta szkoła zakazuje uczniom korzystania z technologii z dostępem do sieci zarówno na lekcjach, jak i podczas przerw. Natomiast podczas lekcji zdalnych to właśnie sieć i komputer stały się podstawowymi narzędziami potrzebnymi do nauki. Paradoks tych czasów?

Nie widzę tu paradoksu. Nastolatki, które badaliśmy, oddzielają aktywność szkolną od działań w sieci na własny użytek. Przypuszczaliśmy, że te siedem–osiem godzin spędzanych online przy okazji zajęć zdalnych wpłynie na ich postrzeganie sieci. Że będą mieli po prostu dość. Okazało się jednak, że czas spędzony przed ekranem smartfona (najczęściej) czy komputera (rzadziej) nie zmalał. Przeciwnie. Według deklaracji nastolatków w 2014 r. było to średnio 3 godz. i 40 min, w 2018 r. 4 godz. i 12 min. Dziś to 4 godz. i 50 min, oczywiście poza obowiązkami szkolnymi. Owszem, winnymi w dużej mierze były lockdown i to, że nie mogli w realnym życiu spotykać się, tak po prostu, z rówieśnikami. Nasza wstępna ocena nauki zdalnej, budowana na podstawie opinii publicznej, też okazała się nietrafiona. Byliśmy przekonani, że uczniowie wyjdą wyniszczeni. Tymczasem okazało się, że ponad 70 proc. nastolatków dobrze ocenia organizację zdalnej edukacji.

Prawie połowa nastolatków (45,3 proc.) zadeklarowała jednak, że nie chce, by po zakończeniu pandemii większość zajęć szkolnych odbywała się w trybie zdalnym.

Dzieci postawiły znak równości między pracą zdalną a lockdownem, który kojarzy im się z siedzeniem w domu, ograniczeniami sanitarnymi. Myślę jednak, że gdyby zaproponować im jeden, dwa dni w tygodniu w tym trybie, nie miałyby problemów z zaakceptowaniem podobnego rozwiązania. Bo jednak nauka z domu likwidowała niedogodności związane z dojazdem do szkoły, wcześniejszym wstawaniem. Pozwalała, by w czasie lekcji od czasu do czasu oderwać się od tego, co mówi nauczyciel, porozmawiać na komunikatorze z kolegami.

Reklama

Co trzeci (31,7 proc.) badany uznał, że nauczyciele nie mieli odpowiedniego przygotowania do obsługi urządzeń elektronicznych. Uczniowie widzą rozdźwięk między tym, co potrafią oni, a tym, co umie nauczyciel.

Większość uznała jednak, że nauczyciele byli dobrze przygotowani, choć pewien rozdźwięk jest nieunikniony. Dla dorosłych to nowa technologia, której uczą się w tzw. socjalizacji wtórnej. Internet to dla nich urządzenie, z którym można żyć, ale bez niego świat się nie zawali. Dla dzieci jest stałym elementem rzeczywistości. Pokazują to nasze badania. Również to, że nastolatki podchodzą bardziej racjonalnie niż dorośli – nauczyciele, ale też rodzice – do treści znajdywanych w sieci. Są bardziej odporne na fake newsy. Analizują krytycznie to, co czytają na portalach czy stronach internetowych. My, dorośli, jesteśmy nauczeni, że jak coś jest napisane w mediach, to jest prawdą objawioną. Dzieci wykazują się dużo większą podejrzliwością i dystansem – być może ktoś wrzuca treści tylko po to, by zwrócić na siebie uwagę, wzbudzić określone emocje.

CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP

Z Rafałem Lange rozmawia Paulina Nowosielska
fot. mat. prasowe
Rafał Lange doktor socjologii, współautor opublikowanych właśnie badań NASK „Nastolatki 3.0”