Spróbujmy wyjaśnić to na przykładzie smartfonów.
Sztuczna inteligencja ratuje producentów
Producenci od dłuższego czasu są krytykowani za brak nowych pomysłów i monotonię, jaką serwują nam co roku przy okazji premier kolejnych generacji urządzeń. Pod względem wydajności doszli już do ściany – flagowe procesory oferują coraz wyższe wyniki w testach syntetycznych, ale z punktu widzenia użytkownika praktycznie nie zmienia się nic. Z tego też powodu powoli zaciera się różnica między średnią a najwyższą półką, jedynym bastionem pozostaje jeszcze optyka – która w najdroższych urządzeniach jest bardziej rozbudowana i daje większe możliwości fotograficzne.
Nie ma się więc co dziwić, że firmy zaliczają spadki sprzedaży – użytkownicy nie mają już tylu powodów, by co roku wymieniać telefony. Producenci oczywiście to widzą, a żeby zachęcić kupujących oferują coraz dłuższe wsparcie urządzeń oraz starają się coraz mocniej inwestować w cały ekosystem współpracujących ze sobą sprzętów – gdzie smartfon jest tylko jednym z elementów. I to niewątpliwa korzyść dla klientów.
Jednak najmocniejszym trendem w ostatnich miesiącach jest stawianie na sztuczną inteligencję. AI ma zapewnić użytkownikom nowe możliwości, a jedną z pierwszych firm, która się tym pochwaliła, był Google.
Pod koniec zeszłego roku firma pokazała swoje najnowsze smartfony – serię Pixel 8. Technicznie nie różni się ona wiele od serii 7, ale oprogramowanie, a zwłaszcza możliwości foto i video – to już zupełnie inna bajka. Zmiana tła czy ustawienia osób na zdjęciu, a nawet wklejenie lepszego ujęcia twarzy – to raz. Możliwość poprawy jakości dźwięku oraz obrazu w nagranym już filmie dzięki przetwarzaniu go w chmurze – to dwa. Specjalny tryb filmowania nocnego – podobny do nocnych zdjęć – to trzy. Co ciekawe – większość z tych rzeczy to zapowiedzi – choć seria Pixel 8 jest już do kupienia, to te usprawnienia mają być dopiero dodawane w aktualizacjach.
Na reakcję innych producentów nie trzeba było długo czekać. Na dniach światło dzienne ujrzą najnowsze flagowce Samsunga. I jeśli wierzyć przeciekom – w nich również AI będzie grała pierwsze skrzypce. I to nie tylko przy robieniu zdjęć. Użytkownicy mają też dostać np. możliwość tłumaczenia na żywo w wielu językach. Nie trudno się też domyślić, że w podobną stronę pójdą też inne firmy – będą stawiać na oprogramowanie.
Wojna o półprzewodniki
Ten rok upłynie też na pewno pod znakiem zaostrzającej się walki pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi. USA robią wszystko, by uniemożliwić komunistycznemu państwu korzystanie z najnowocześniejszych technologii. W tym momencie amerykańscy i koreańscy producenci są w stanie wytwarzać procesory w 3 nanometrowym procesie technologicznym. Chińczycy – w 7 nm (SMIC), ostatnio Huawei pochwalił się procesorem 5 nm. Okazało się jednak, że chip został wyprodukowany nie w Chinach, a na Tajwanie przez firmę TSMC, podobnie jak 7 nm układ SMIC. Najprawdopodobniej układy Chińczyków są oparte na starych procesorach jeszcze z 2020 r. Wciąż więc USA mają sporą przewagę, tyle że Chińskie władze przeznaczają gigantyczne pieniądze na badania i rozwój, by jak najszybciej dogonić konkurencję.
Trzeba zaznaczyć, że procesory są ważne nie tylko ze względu na produkcję elektroniki, czyli smartfonów i komputerów. Mają też olbrzymie znaczenie w przemyśle militarnym oraz w rozwoju sztucznej inteligencji, co jest w tej chwili oczkiem w głowie światowych mocarstw. I prawdopodobnie z tego powodu USA nie chcą, by Chiny osiągnęły tu znaczący postęp. Amerykanie dotują więc swoje firmy, jednocześnie blokując dostęp do najnowszych technologii chińczykom. Z tym wiąże się kolejna sprawa, która w tym roku może niebezpiecznie eskalować.
Walka o Tajwan
Z tego kraju pochodzi jedna z wiodących światowych firm w branży półprzewodników – TSMC. A napięcie wokół wyspy, jakie miało miejsce w zeszłym roku, tak naprawdę spowodowane było właśnie przez nią. Gdyby Chiny dostały ją w swoje ręce, ich łupem padłby fabryki i całe know how. Dlatego właśnie z jednej strony USA stoją na straży niepodległości Tajwanu. Ale z drugiej – robią wszystko by firma przeniosła produkcję do innych części świata. TSMC zapowiedział już budowę fabryk w USA – największa powstaje w Arizonie.
Z Chin uciekają również amerykańscy producenci, np. Apple. Głównym beneficjentem tej polityki są Indie. Pomimo początkowych problemów z jakością, z tego kraju pochodzić będą nie tylko starsze modele, ale też najnowsze iPhony. Ponoć plan zakłada, by w Indiach do 2027 r. powstawała aż połowa wszystkich modeli. Nad umiejscowieniem tam linii produkcyjnych myśli również Tesla. Tyle, że rząd Indii stawia dość twarde warunki – nie chce być tylko dostarczycielem taniej siły roboczej i wielkim rynkiem zbytu. Chce także, by przy produkcji angażowane były lokalne firmy – tak by korzyści osiągał również miejscowy biznes. A same Indie mają ambicje na poprawienie swojej pozycji geopolitycznej na świecie.
Wpływ polityki na technologie
To pokazuje, że trudno rozpatrywać świat technologii w oderwaniu od świata polityki. Jej rozwój jest z nią ściśle związany a w pewnych sytuacjach wręcz zależny. Na pewno napięte stosunki na linii Waszyngton-Pekin, z wojną w Ukrainie w tle, będą miały wpływ na postęp technologiczny, ale i na obecność, lub jej brak, niektórych marek na poszczególnych rynkach. Z Rosji wycofał się Apple czy Samsung, ale chińskie firmy nie zamierzają tego robić, wprost przeciwnie – zwiększają tam swoją obecność jak Xiaomi czy Transsion (Infinix i Tecno). Światowy rynek jest bardzo niepewny i najwięksi producenci w tym roku stawiać będą raczej na przeczekanie, niż na dynamiczny rozwój i jakąś rewolucję.