"Myślę, że chińscy przywódcy w obecnym punkcie są zbyt przytłoczeni wewnętrznymi wyzwaniami. Moja myśl jest taka, że może to nie jest dla nich czas, by rozważać wielką inwazję Tajwanu (...) Ze względu na problemy ekonomiczne i finansowe, ale też polityczne, jak również dlatego, że społeczność międzynarodowa jasno i głośno powiedziała, że wojna nie wchodzi w grę" - powiedziała ustępująca prezydent, występując wirtualnie podczas odbywającej się w Nowym Jorku konferencji.

Odpowiedziała tak na pytanie o ocenę słów przywódcy ChRL Xi Jinpinga podczas szczytu APEC w San Francisco, że Chiny dążą do pokojowej "reunifikacji" z wyspą.

Tajwan liczy na siebie

Reklama

"W obliczu tych faktów, Tajwańczycy starają się zachować spokój, a niektórzy komentatorzy sugerują nawet, że może jesteśmy +zbyt spokojni+" - zaznaczyła prezydent Tajwanu, dodając że wie, iż Tajwan musi przede wszystkim liczyć na siebie. Oceniła też, że choć Chiny stale starają się ingerować w proces wyborczy na Tajwanie - i robią to obecnie przed styczniowymi wyborami jej następcy - to nie są to działania skuteczne.

Caj Ing-wen stwierdziła też, że nie obawia się, że działania USA w kierunku przeniesienia produkcji półprzewodników z Tajwanu do Ameryki osłabią wsparcie Waszyngtonu, bo korzysta na tym też Tajwan, a poza tym przemysłu i zdolności produkcyjnych, które istnieją na wyspie, nie da się zastąpić.

Ukraina wciąż jest ważna

Dodała również, że blisko przygląda się rozwojowi sytuacji na Ukrainie oraz debacie na temat dalszej pomocy Kijowowi w Waszyngtonie. Zasugerowała jednak, że strona amerykańska zapewniła ją, że ani wojna na Ukrainie, ani konflikt na Bliskim Wschodzie nie osłabią wsparcia USA i nie odwrócą uwagi Ameryki od Tajwanu i bezpieczeństwa Indo-Pacyfiku.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński