– Niezwykle ważny, zwłaszcza dla młodego pokolenia, problem mieszkaniowy wymaga dziś decyzji szybkich i radykalnych. Jesteśmy świadomi, że bez jego rozwiązania nie zahamuje się bolesnego zjawiska emigracji młodych. Jest to problem nie tylko gospodarczy, lecz także polityczny – mówił w exposé w 1989 r. Tadeusz Mazowiecki. – Niepokoi nas skala potrzeb mieszkaniowych. Jednocześnie wiemy, że rozwój budownictwa mieszkaniowego może być jednym z czynników poprawy koniunktury w całej gospodarce. W związku z tym podejmiemy prace nad różnymi formami pobudzania tej sfery gospodarki – zapewniał trzy lata później Waldemar Pawlak. A kiedy nie udało mu się sformułować rządu, kolejna premier Hanna Suchocka zapowiadała: – Rząd będzie dostrzegał, iż jednym z najpilniejszych jego zadań jest prowadzenie odważnej polityki mieszkaniowej. Potrzeby są ogromne, tymczasem większość obywateli nie ma środków na zdobycie własnego mieszkania.

Koalicja Sojuszu Lewicy Demokratycznej z Polskim Stronnictwem Ludowym już prawie odtrąbiła sukces. – Są wszelkie dane, by oceniać, że już następny, 1997 r., da widoczne efekty w dziedzinie budownictwa mieszkaniowego. Ma to ścisły związek z wdrożeniem regulacji prawnych dotyczących popierania budownictwa mieszkaniowego, rozwojem rynku nieruchomości i uruchomieniem budownictwa czynszowego. Kiedy mówię o efektach, to myślę nie tylko o liczbie mieszkań, lecz także o ich jakości, stopniu dostępności, szczególnie dla ludzi młodych niemających najczęściej własnych środków finansowych. Budownictwo mieszkaniowe w sposób oczywisty musi być i będzie wspomagane finansowo przez państwo – zapewniał w lutym 1996 r. Włodzimierz Cimoszewicz. Gdy Jerzy Buzek kilkanaście miesięcy później obejmował stery rządu, podkreślał „wieloletnie zaniedbania nie do odrobienia w ciągu krótkiego czasu”.

Treść całego artykułu można przeczytać w piątkowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej albo w eDGP.

Reklama