Główny autor badania prof. William Fleming z University of Oxford informuje, że przebadano aż 46 tys. pracowników w Wielkiej Brytanii (w ramach programu Britain’s Healthiest Workplace”). Oferowano różnego rodzaju wsparcie i treningi służące poprawie stanu psychicznego oraz radzenia sobie z trudnościami - wyjaśnia na łamach „Industrial Relations Journal”. Większość badanych była zatrudniona w biurach.

"Niestety, nie wydaje się, by takie programy dawały jakiekolwiek efekt"

Z tych obserwacji wynika, że pracownicy poddani takim ćwiczeniom mentalnym, jak medytacje czy treningi uważności, nie byli w lepszym stanie psychicznym niż ci, którzy w nich nie uczestniczyli (gdyż nie oferowano im takich zajęć albo nie chcieli w nich uczestniczyć). "Niestety, nie wydaje się, by takie programy dawały jakiekolwiek efekt" - zaznacza w wypowiedzi dla "New Scientist" prof. Fleming.

Reklama

Jego zdaniem lepszy jest wolontariat. Pracownicy zaangażowani w wolontariacie oferowanym przez pracodawców wykazywali na ogół lepsze zdrowie psychiczne w porównaniu do pracowników, którzy w nich nie uczestniczyli" - twierdzi brytyjski specjalista. Choć zwraca też uwagę, że do wolontariatu bardziej mogą się garnąć osoby wykazujące lepszy stan psychiczny.

Prof. Fleming nie ma jednak wątpliwości, że pracodawcy powinni przede wszystkim bardziej zadbać o dobrą atmosferę w swej firmie. Należy ocenić czy nie są oni zbyt obciążeni pracą i zmuszania do pracy w nadgodzinach. Ważna jest też strategia zarządzania pracownikami.

„Nie chcemy nikogo zniechęcać"

Czy to znaczy, że medytacje i treningi uważności oraz ćwiczenia relaksacyjne nie pomagają, a przynajmniej nie w takim stopniu jak byśmy tego oczekiwali? Jest powszechne przekonanie, że tego rodzaju zajęcia poprawiają nasz stan psychiczny, przynajmniej na pewien czas. Kłopot polega na tym, że trudno to zbadać naukowo.

Zwraca na to uwagę prof. Elizabeth Dunn z University of British Columbia w Kanadzie. Specjalistka przeanalizowała przeprowadzone na ten temat badania i twierdzi, że trudno z nich wysnuć jednoznacznie wnioski. Na ogół są to niewielkie badania, z małą liczbą uczestników i słabo zaprogramowane.

„Nie chcemy nikogo zniechęcać, jeśli ktoś uważa, że medytacje poprawiają jego poczucie szczęścia, nie należy z nich rezygnować|” - zaznacza specjalistka na łamach „Nature Human Behavior”.

Niektóre osoby, próbując wyciszyć negatywne myśli, mogą uzyskać efekt odwrotny od zamierzonego

Trzeba też pamiętać, że u niektórych osób treningi uważności i medytacje mogą powodować negatywne skutki, pogarszając depresję i stany lękowe. Wskazuje na to metaanaliza 55 badań na ten temat opublikowana przez „Acta Psychiatrica Scandinavica”. Jak zaznacza jedna z autorek tych badań r Miguel Farias z Coventry University w Wielkiej Brytanii - dotyczy to nieznacznej grupy 8 proc. osób stosujących tego rodzaju ćwiczenia mentalne.

W Wielkiej Brytanii treningi uważności są rekomendowane osobom, które miały kilka epizodów depresji, by zmniejszyć ryzyko kolejnego nawrotu tej choroby. Dotyczy to szczególnie tych pacjentów, którzy zamierzają odstawić leczenie farmakologiczne. Ryzyko nawrotu depresji jest wtedy szczególnie duże, głównie wtedy, gdy rezygnacja z leków jest jeszcze przedwczesna.

Katie Spark z Brytyjskiego Towarzystwa Psychologicznego (BPS) wyjaśnia, że niektóre osoby, próbując wyciszyć negatywne myśli, mogą uzyskać efekt odwrotny od zamierzonego. Skutkiem tego bywa właśnie napad lęku lub nawrót depresji. Zdaniem specjalistki nie oznacza to, że należy całkowicie zaprzestać treningu uważności. Lepszym rozwiązaniem może być medytacja pod opieką doświadczonego trenera.

Zbigniew Wojtasiński