"FT" wymienia największy konflikt europejski od 1945 roku - wojnę na Ukrainie, a także walki między Izraelem a Hamasem, które zwiększają prawdopodobieństwo rozlania się konfliktu na inne obszary Bliskiego Wschodu. Gazeta przypomina napięcia na Morzu Południowochińskim oraz trwające od kwietnia br. starcia w Sudanie, które spowodowały śmierć tysięcy ludzi i doprowadziły do powstania sześciomilionowej masy uchodźców. Zauważa, że zintensyfikowały się konflikty w Mali i Burkinie Faso, a także wojna domowa w Birmie.

W swojej analizie badacze Instytutu zauważają, że mnożą się tzw. niepaństwowe grupy zbrojne, a trwający kryzys klimatyczny przyczynia się tak do osłabiania mniej stabilnych państw, jak do wzmacniania pierwotnych przyczyn konfliktów. "FT" jest zdania, że nie istnieje jedno wyjaśnienie przyczyn tej fali przemocy. Rosja, mająca za sobą użycie siły w Syrii, Czeczenii i Gruzji, mogła uznać osłabienie Zachodu, objawiające się np. chaotycznym odwrotem z Afganistanu, za doskonałą sposobność do agresywnych działań. Atak Hamasu na Izrael dowiódł fatalnej klęski wywiadu, w Afryce załamują się władze centralne i wzrasta znaczenie grup islamistycznych, które intensyfikują konflikty w regionie.

Wiele tych konfliktów - uważa dziennik - może nasilać się w przyszłym roku. Co gorsza, mogą się nawet ze sobą zlewać. Iran - zauważa "FT" - jest znaczącym dostawcą broni dla Rosji, a także głównym regionalnym sponsorem działań wymierzonych w Izrael.

Reklama

Ograniczanie i wyciszanie światowych wojen - konkluduje gazeta - będzie krytycznie ważnym zadaniem na nadchodzący rok. Będzie ono wymagać tak dyplomacji, jak zapobiegania i odstraszania. Odrodzenie procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie stało się naglącą koniecznością. Zachodni politycy musza również znaleźć sposób na zmniejszenie napięć na granicy izraelsko-libańskiej przy jednoczesnym przekonaniu Izraela, by unikał prewencyjnego uderzenia w Hezbollah. Jednocześnie Chiny i Iran muszą zrozumieć, że nie powinny liczyć na łatwe podboje militarne w sąsiedztwie. Odstraszanie - pisze "FT" - oznacza również, że należy zapobiec nawet pozornemu zwycięstwu Rosji nad Ukrainą. Unia i Stany Zjednoczone z coraz większym trudem utrzymują wsparcie dla Ukrainy, ale cały świat zapłaciłby wysoką cenę, gdyby Rosji w roku 2024 lub latach następnych powiodła się realizacja agresywnych planów.