Zmiana w polityce obronnej nowego niemieckiego rządu ma zdaniem autora na celu potwierdzenie lojalności wobec USA i zaaprobowanie głównych celów polityki zagranicznej wielkiego sojusznika. To w rzeczywistości forma kontynuacji polityki zagranicznej Angeli Merkel: chwilowe ustępstwo na rzecz poprawy krajowych i międzynarodowych nastrojów, polityczny symbol, który ma być przykładem dla innych państw.

Streeck pisze, że wzrost wydatków na armię ma być w gruncie rzeczy wypełnieniem członkowskiego zobowiązania wobec NATO ̶ wydawania 2 proc. PKB na ten obronność.

Niebezpieczny sojusz z USA

W Niemczech prędzej czy później musi dojść do poważnej debaty na temat doktryny obronnej, która określi, na ile bezpieczeństwo kraju powinno być oparte na członkostwie w NATO. Podobne dyskusje już od jakiegoś czasu są prowadzone we Francji i Wielkiej Brytanii. Coraz lepiej słyszalne są głosy, że tracące hegemoniczną pozycję na świecie USA nie są już gwarantem bezpieczeństwa.

Reklama
Czy Niemcy aby na pewno powinny być dalej uzależnione od Stanów? – pyta.

Autor „Jacobina” zauważa, że tylko przyjęcie Gruzji i Ukrainy do NATO mogło zapobiec trwającej wojnie. Zamiast tego Amerykanie postawili na nieformalne zacieśnianie współpracy z Ukrainą na wielu polach: wojskowym, politycznym czy gospodarczym. To sam wiceprezydent Joe Biden był głównym człowiekiem prezydenta Baracka Obamy odpowiedzialnym za Ukrainę. USA mają w Europie 90 tys. uzbrojonych żołnierzy, ale to nie zatrzymało Putina przed inwazją. Amerykanie nadal podkreślają, że nie będą bezpośrednio interweniowali w trwającą wojnę.

Zdaniem Streecka poleganie na USA w zakresie bezpieczeństwa jest bardzo niebezpieczne. Ukraina jest sygnałem ostrzegawczym. Biały Dom nie podjął decyzji o obronie Ukrainy z dwóch głównych powodów: Rosja jest nuklearnym mocarstwem, a poza tym amerykańscy wyborcy nie chcą już finansować wojen. Kolejnym niepokojącym przykładem nieodpowiedzialnego podejścia USA do sojuszniczych obowiązków być w zeszłym roku Afganistan.

Wydatki największych zachodnich europejskich państw na obronę znacznie przewyższają rosyjskie. Co z tego? O braku zaangażowania Zachodu w konflikt zbrojny na Ukrainie zadecydowały USA. Dominuje narracja, że Niemcy zbyt mało wydawały na wzmacnianie wojska, ale nie ma to w rzeczywistości znaczenia, bo kluczowy jest nie czysto wojskowy potencjał, a polityczne kalkulacje. Większość z nich wykonują stratedzy w Waszyngtonie. Przekonanie, że Berlin prowadzi własną politykę obronną jest iluzją.

NATO realizuje interesy USA

Streeck zwraca uwagę na to, że NATO służyło od początku lat 90. głównie jako narzędzie do realizacji globalnych interesów USA. Stawia też pytanie o to, czy uzbrojenie i rozmieszczenie europejskich członków NATO jest odpowiednie, by obronić Sojusz przed Rosją, a raczej uniknąć takiej potrzeby. Sprzęt wojskowy, w jaki mają zainwestować Niemcy (m. in. śmigłowce F-35 służące do przenoszenia broni jądrowej) nie jest. Uważają tak nawet byli dowódcy niemieckiej armii i NATO. To raczej narzędzia do prowadzenia „gwiezdnych międzykontynentalnych wojen”, ale nie konwencjonalnego starcia z Rosją.

Publicysta podkreśla potrzebę przeobrażenia niemieckiej armii polegającego na zwiększeniu jej zdolności do obrony terytorium kraju i zmniejszeniu znaczenia w niej doskonale wyszkolonych komandosów i wysoce zaawansowanych technologicznie systemów wojskowych rozmieszczonych na całym świecie. Pisze o takiej formie obrony, która będzie wymagała zbiorowego zaangażowania Niemców. Ofensywne zdolności bojowe okazały się bezużyteczne na Ukrainie.

Niemcy i inne kraje UE dokonały outsourcingu swojego bezpieczeństwa na rzecz obcego mocarstwa, którego interesy znacznie różnią się od interesów poszczególnych państw narodowych – podsumowuje Streeck.