Cud rozwojowy dzięki NATO i UE

W 1984 roku, w najciemniejszym okresie stalinowskich rządów rumuńskiego dyktatora Nicolae Ceausescu, odwiedziłem Târgoviște – miasto położone ponad godzinę jazdy na północny zachód od stolicy kraju – Bukaresztu – na Nizinie Wołoskiej. Wówczas było to miejsce z piekła rodem, z zabłoconymi ulicami, z kilkoma poobijanymi samochodami, bez przyzwoitego miejsca, gdzie można zjeść, z wszechobecnymi śmieciami. Ludzie źle wyglądali i źle pachnieli.

Dwa tygodnie temu ponownie – po prawie 40 latach – pojechałem do Târgoviște. Teraz miasto jest błyszczące, tętni życiem, posiada nowe drogi z progami zwalniającymi, przycięte kwiaty i żywopłoty, nowe supermarkety i restauracje, a także najnowsze modele samochodów. Ludzie są ubrani i wyglądają tak samo, jak na Zachodzie.

Reklama

Târgoviște to cud dokonany przez członkostwo Rumunii w NATO oraz w Unii Europejskiej. Ta pierwsza organizacja stanowiła swoistą pieczęć zatwierdzającą wstępne inwestycje w 2004 roku, a ta druga organizacja zapewniła krajowi pomoc i standardy rozwojowe na wiele lat.

W podobny sposób wyglądają tereny wiejskie nie tylko w Rumunii, ale także w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej, które na początku XXI wieku wstąpiły do NATO i Unii Europejskiej.

Rewolucja związana z westernizacją dokonała się nie tylko w stolicach byłych państw komunistycznych, ale także poza nimi. Idea promowana przez wiele osób z kręgów politycznych w Waszyngtonie, jakoby rozszerzenie NATO i UE było błędem oraz miało nieuchronnie prowadzić do wojny w Ukrainie, jest podważana przez samą rzeczywistość, w której polityczna i gospodarcza stabilność Zachodu sięga teraz aż do granicy z Rosją.

Gdyby Târgoviște oraz inne miasta na północy nie rozwinęły się w taki sposób przez ostatnie 30 lat, USA oraz ich demokratyczni sojusznicy musieliby dziś mierzyć się z ostrymi gospodarczymi i kulturowymi podziałami w Europie – analogicznymi do tych z czasów zimnej wojny, z wielką Rosją, która bez względu na panujący reżim, byłaby przyczyną krzywd.

Nie każdy kraj dokonał takich samych postępów w ciągu 20 lat. Ale autokratyczny populizm węgierskiego premiera Viktora Orbana oraz polityczny zamęt w Bułgarii są tylko małą próbką tego, jak mogłaby wyglądać duża część Europy, gdyby nie poszerzenie NATO i Unii Europejskiej.

Rumunia uwięziona w bliskości wobec Rosji

Niemniej Rumunia, która posiada największą populację i terytorium w Europie Południowo-Wschodniej, to kraj, który ma dziś wiele obaw. W sensie historycznym to państwo uwięzione w bliskości wobec Rosji, której armia zaatakowała sąsiedni kraj. Rumunia oraz rumuńskojęzyczna Mołdawia posiadają dłuższą granicę z Ukrainą niż Polska.

Tzw. “Wielka Rumunia”, w której skład wchodzi również Mołdawia, była częściowo okupowana przez Rosję 10 razy od 1711 roku. W czasie seminarium, które pomagałem prowadzić rumuńskim ekspertom ds. wywiadu i obronności w Bukareszcie, wielu z nich wskazało, że złożyłem moją wizytę w czasie rocznicy sowieckiej aneksji Besarabii (która jest historyczną nazwą Mołdawii) z 28. czerwca 1940 roku.

Położona w miejscu, gdzie ścierało się wiele imperiów – rosyjskie, otomańskie, habsburskie, niemieckie nazistowskie i tak dalej – Besarabia i jej podporządkowanie przez Stalina nie było niczym niezwykłym, jeśli pod uwagę weźmie się historię. Prognozy dla Ukrainy wśród uczestników seminarium w Bukareszcie były – jak można sobie wyobrazić – nieciekawe.

Ponure prognozy

Rumuńscy eksperci uważają, że rosyjski prezydent Władimir Putin będzie dalej posuwał się naprzód we wschodniej Ukrainie i ostatecznie przyłączy Donbas do Rosji, ostrzegając, że jakakolwiek dalsza aktywność ukraińskiego wojska na tym terenie będzie uznana za atak na samą Rosję. Eksperci z Rumunii spodziewają się, że Putin powoli zbuduje most lądowy na Krym oraz pójdzie dalej, ostatecznie docierając do Mołdawii i regionu Naddniestrza.

Choć Putin i jego wojska dokonujące powolnych postępów w Donbasie w tym momencie nie posiadają zdolności do inwazji na Mołdawię, to tak naprawdę nie muszą tego robić. Mołdawia, była republika sowiecka, jest słabo zinstytucjonalizowanym państwem, z liczącą 2,6 mln osób populacją i poziomem inflacji sięgającym 29 proc. (dane z maja). Kraj w takiej sytuacji jest zawsze podatny na destabilizację.

Brak zaufania do Francji i Niemiec

Jeśli chodzi o europejskich sojuszników, którzy mieliby przyjść z pomocą, Rumuni zupełnie nie ufają Francji ani Niemcom. Francuski prezydent Emmanuel Macron poświęci każdą wartość, aby uczynić z Francji pośrednika pomiędzy Rosją i Ukrainą.

Zaś co do Niemców, to zbudowali oni już dwie nitki gazociągu Nord Stream przeznaczone na rosyjski gaz. „A co zostaje zbudowane, to ostatecznie jest także używane” – powiedział mi jeden z lokalnych analityków. Słyszałem to niczym refren od innych osób w Rumunii: gdy nadejdzie zima i Niemcy oraz inne państwa Europy zaczną odczuwać braki w ogrzewaniu, wtedy europejskie stanowisko wobec Rosji zacznie się kruszyć.

Zachód wciąż musi udowodnić, że tu jest

Pomimo gospodarczego rozwoju ostatnich trzech dekad Zachód wciąż musi udowodnić, że tu jest. Pod koniec lat 40. oraz w latach 50 XX wieku Rumuni na próżno czekali na wyzwolenie ze strony Zachodu, które mogłoby obalić bezwzględny reżim komunistyczny Gheorghe Gheorghiu-Deja.

Pamiętam, co nieżyjący już Silviu Brucan, wielki syn rumuńskiego komunizmu, w 1998 roku powiedział mi w odpowiedzi na pytanie, dlaczego za młodu został stalinistą. „Dlaczego?” – zapytał retorycznie. “Ponieważ Zachód nie utracił Europy Wschodniej w Jałcie 1945 roku, ale w 1938 roku w Monachium. […] Zatem po Monachium jedynym wyborem dla Rumunów był wybór między Hitlerem a Stalinem”.

Rozszerzenie NATO i UE w 2004 roku i 2007 przeprowadzono w czasie, gdy Rosja Putina była wciąż relatywnie słaba. Dlatego, zdaniem Rumunów, dopiero teraz nadchodzi prawdziwy test dla Zachodu. Ludzie są przerażeni, że siła Europy słabnie. W Bukareszcie dziś ufa się jedynie prezydentowi USA Joe Bidenowi oraz brytyjskiemu premierowi Borisowi Johnsonowi (który niebawem odejdzie z urzędu).

Egzekucja Ceausescu

Przybyłem do Târgoviște aby zobaczyć miejsce, gdzie Nicolae Ceausescu oraz jego żona Elena zostali osądzeni i straceni w Boże Narodzenie 1989 roku. To wydarzenie, które jest powiązane z tym, co się dzieje na Ukrainie.

Ze względu na charakterystyczne ujęcie kamery, w kiepskiej jakości filmie powstaje wrażenie, jakby proces małżeństwa Ceausescu odbywał się w wielkiej sali. Tymczasem tak naprawdę miał on miejsce w małym pokoju w pobliżu torów kolejowych.

Wcześniej w pełni pili z kielicha władzy, spotykali się z prezydentami i premierami, jeździli autobusem z królową Elżbietą i byli obiektami uwielbienia na mocno zainscenizowanych wiecach, teraz – w czasie uwiecznionego na filmie procesu – zostali posadzeni w kącie ciasnej sali przed ławką ze sklejki, na przedszkolnych krzesłach kilka metrów przed ławą sędziów. Zaledwie dwa dni wcześniej posiadali pałac porównywalny pod względem wielkości z Pentagonem.

Z sali sądowej wyprowadzono ich krótkim korytarzem na dziedziniec, gdzie zawiązano im oczy, a następnie zastrzelono. Wszystko, co dobrego przytrafiło się w Rumunii, ma początek właśnie w tym momencie. W czasie moich wszystkich wizyt w Rumunii przez ostatnie dekady, nigdy nie zauważyłem ani śladu wyrzutów sumienia jeśli chodzi o to, jak stracono parę Ceausescu.

Polityka zagraniczna Ceausescu pozornie była niezależna od ZSRR, ale Rumuni, w przeciwieństwie do wielu osób na Zachodzie, nigdy nie dali się oszukać. Ludzie wiedzieli, że gdyby Związek Radziecki nie był tak blisko w sensie geograficznym, to Rumunii oszczędzono by komunistycznego koszmaru trwającego prawie pół wieku.

Pomimo wielu słabych i skorumpowanych demokratycznych rządów od 1989 roku, życie w Rumunii jest dziś lepsze i bezpieczniejsze niż kiedykolwiek w historii tego kraju. To praworządne państwo podporządkowane prawom jednostek, a nie jakiejś mitycznej woli zbiorowej i przeznaczeniu Rumunii Ceausescu czy Rosji Putina.

Putin podzieli los rumuńskiego dyktatora?

Rządy autorytarne Putina pod względem skali są nieporównywalne z rządami Ceausescu, gdzie tworzono autentyczne obozy pracy, gdzie racjonowano żywność oraz zniszczono duże obszary historycznych dzielnic Bukaresztu po to, aby zbudować tam stalinowskie miasto umarłych, będące siedzibą ponurych gabinetów rządowych.

Ale tak jak Ceausescu, Putin – najeżdżając na Ukrainę – rozpoczął ekstremalną i ryzykowną podróż, której końca nie sposób przewidzieć. Jest też jeszcze pewna lekcja dla Putina płynąca z upadki Ceausescu.

Ceausescu nigdy się nie uśmiechał. Zawsze wyglądał na „zmartwionego, zajętego” – powiedział mi kilka lat temu jego kuzyn.

Oprócz innych rzeczy, Rumunia uczy o horrorze i samotności władzy absolutnej. Od panowania w wielkim pałacu – w ciągu 24 godzin – do spania na polowych łóżkach w małym pokoju bez ogrzewania i toalety w czasie zimy, jedzenia z menażki i czekania na egzekucję – taki był los Ceausescu.

Rumuni, tak jak są pesymistyczni co do determinacji Zachodu, są również mądrzy wiedząc, że pewnego dnia Putina może spotkać coś podobnego, jak spotkało Ceausescu.

Autor: Robert D. Kaplan - Kierownik Katedry Geopolityki im. Roberta Strausz-Hupé w Instytucie Badań nad Polityką Zagraniczną. Autor wielu książek, w tym niedawnej pt.: “Adriatic: A Concert of Civilizations at the End of the Modern Age.” Był członkiem Rady Polityki Obrony Pentagonu i Panelu Wykonawczego Marynarki Wojennej USA. Magazyn „Foreign Policy” dwukrotnie umieścił go w gronie 100 największych myślicieli na świecie.