Jak powiedziała Sandu w rozmowie z bukareszteńską telewizja Digi24, Moskwa wykorzystuje swoje służby oraz członków prorosyjskich partii działających w Mołdawii do manifestacji, w czasie których "ludzie wyrażają swoje niezadowolenie z powodu podwyżek".

"Działania te służą destabilizacji sytuacji politycznej w Mołdawii" - zaalarmowała prezydent Sandu, przypominając o demonstracjach służących obaleniu legalnych władz w Kiszyniowie. Według polityk Rosja prowadzi obecnie na terytorium Mołdawii wojnę hybrydową.

Prezydent przypomniała, że na początku października z inicjatywy Moskwy został zredukowany przesył gazu ziemnego, w efekcie czego doszło do wzrostu kosztów energii, odczuwanych przez obywateli Mołdawii.

"Mamy wysoką inflację, którą próbują wykorzystać prorosyjskie siły (...) w celu obalenia rządu w Mołdawii" - powiedziała Sandu.

Reklama

W piątek dziennik "Washington Post" podał za źródłami w ukraińskich i zachodnich służbach wywiadowczych, że za protestami w Kiszyniowie stoi głównie środowisko skupione wokół członka opozycji Ilana Sora, domniemanego agenta rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), spadkobierczyni KGB.

Według amerykańskiej gazety Moskwa poprzez swoje spółki skierowała już miliony dolarów do siatki mołdawskich współpracowników Kremla. Celem tych działań jest "reorientacja polityki Mołdawii", czyli skłonienie tego kraju do zacieśnienia relacji z Rosją. (PAP)