Rosyjskie media nie kryją zadowolenia z wydarzenia, do jakiego dojść ma już 17 stycznia, kiedy to do Moskwy przybędzie prezydent Iranu, Masoud Pezeszkian. Nie będzie to jednak zwykła, kurtuazyjna wizyta, a jej efekty odczuje cały świat.

Rosja zdobywa przyjaciela. Oficjalne porozumienie

W poniedziałkowe popołudnie służba prasowa Kremla poinformowała, że na najbliższy piątek szykowana jest w Moskwie wizyta głowy irańskiego państwa. Jej głównym celem ma być podpisanie umowy o strategicznym partnerstwie pomiędzy obydwoma krajami.

„Oczekuje się, że omówione zostaną perspektywy dalszego rozwoju współpracy dwustronnej, w tym w handlu i inwestycjach, transporcie i logistyce oraz w sferze humanitarnej, a także bieżące kwestie z agendy regionalnej i międzynarodowej. Po zakończeniu negocjacji Putin i Pezeszkian podpiszą umowę o kompleksowym partnerstwie strategicznym między Rosją a Iranem” - podała agencja Interfax, cytując służby prasowe Kremla.

I nie sposób oprzeć się wrażeniu, że będzie to umowa podobna do tej, jaką w czerwcu ubiegłego roku Putin podpisał z przywódcą Korei Północnej, Kim Dzong Unem. W niej również padały słowa o strategicznym partnerstwie, a efektem były dostawy na ukraiński front nie tylko koreańskich rakiet i artylerii, ale też wysłanie tysięcy żołnierzy. Czy w tym przypadku będzie podobnie? Wiele na to wskazuje, tym bardziej, że na kulisy negocjacji między Rosją i Iranem, jakie trwać miały od wielu tygodni, nieco światła rzuca „The Times”.

Rosyjska broń jedzie do Iranu. A co w zamian?

Gazeta informuje, iż do Moskwy wielokrotnie latał Ali Laridżani, zaufany człowiek irańskiego ajatollaha i były negocjator nuklearny. A właśnie sprawy rosyjskiej pomocy w opracowaniu przez Iran broni jądrowej, mają być, zdaniem The Times, jednym z elementów podpisywanej umowy. Iran ma być zainteresowany również rosyjskimi myśliwcami Su-25, a także wyposażeniem kraju w systemy obrony przeciwlotniczej. Te bowiem, które posiadał dotychczas Iran, stały się niedawno celem izraelskich nalotów.

„Istnieją obawy, że Moskwa jest gotowa przekroczyć wcześniej wytyczone czerwone linie dotyczące irańskiego programu nuklearnego” – alarmuje The Times.

W drugą stronę popłynąć może jeszcze większa liczba dronów Shached, jakie każdego dnia spadają na ukraińskie miasta, a być może nawet „wolontariusze” z szyickich milicji, które nie miały w grudniu okazji wykazać się w obronie Syrii.