Wielka Brytania oświadczyła w środę, że narzucenie przez Chiny Hongkongowi ustawy o bezpieczeństwie narodowym stanowi "wyraźne i poważne" naruszenie wspólnej brytyjsko-chińskiej deklaracji o warunkach przekazania tego terytorium.

"Przyjęcie i wejście w życie tej ustawy o bezpieczeństwie narodowym stanowi wyraźne i poważne naruszenie wspólnej chińsko-brytyjskiej deklaracji. Narusza ona wysoki stopień autonomii Hongkongu i pozostaje w bezpośredniej sprzeczności z prawem podstawowym Hongkongu. Ustawa ta stanowi również zagrożenie dla wolności i praw zabezpieczonych we wspólnej deklaracji" - oświadczył brytyjski premier Boris Johnson w Izbie Gmin.

"Daliśmy jasno do zrozumienia, że jeśli Chiny nadal będą podążać tą drogą, wprowadzimy nową ścieżkę przyjazdu do Wielkiej Brytanii dla osób posiadających brytyjskie paszporty zamorskie, przyznając im ograniczone prawo do pozostania, z możliwością zamieszkania i pracy w Wielkiej Brytanii, a następnie ubiegania się o obywatelstwo i właśnie to teraz zrobimy" - dodał.

Nieco wcześniej w środę w podobnym duchu wypowiedział się minister spraw zagranicznych Dominic Raab. "Bardzo uważnie oceniliśmy treść tej ustawy o bezpieczeństwie narodowym po jej opublikowaniu wczoraj wieczorem. Stanowi ona wyraźne naruszenie autonomii Hongkongu oraz bezpośrednie zagrożenie dla wolności jego mieszkańców, dlatego też obawiam się, że jest to wyraźne i poważne naruszenie wspólnej deklaracji między Zjednoczonym Królestwem a Chinami" - powiedział.

Reklama

Autonomia Hongkongu została zagwarantowana na mocy wspólnej deklaracji chińsko-brytyjskiej z 1984 r., podpisanej przez ówczesnego premiera Chin Zhao Ziyanga i brytyjską premier Margaret Thatcher. Zgodnie z ustaleniami Chiny zobowiązały się, że przez 50 lat po przejęciu zwierzchnictwa nad Hongkongiem, czyli do 2047 r., będzie obowiązywać zasada "jeden kraj, dwa systemy".

Przygotowana i zatwierdzona w Pekinie ustawa została wprowadzony w Hongkongu z pominięciem lokalnych władz tego terytorium. Według komentatorów nowe prawo spowoduje najgłębszą zmianę w życiu społeczeństwa byłej brytyjskiej kolonii od czasu przekazania jej pod władzę komunistycznej ChRL w 1997 roku, a jak przekonują krytycy, położy ono kres szerokiemu zakresowi wolności, którą cieszą się mieszkańcy Hongkongu.

Protesty przeciwko nowemu prawu w Hongkongu, ponad 300 zatrzymanych

Władze nie wyraziły w tym roku zgody na prodemokratyczną demonstrację, jaka zwykle odbywała się z okazji rocznicy przyłączenia Hongkongu do ChRL 1 lipca 1997 roku. Mimo to na ulice miasta wyszły tysiące osób. Część z nich wznosiła hasła: "Wyzwolić Hongkong, rewolucja naszych czasów" i "Niepodległość Hongkongu, jedyna droga wyjścia".

Demonstranci protestują przeciwko narzuconym Hongkongowi przez Pekin przepisom o bezpieczeństwie państwowym, które przewidują kary nawet dożywotniego więzienia za przestępstwa związane z separatyzmem, terroryzmem, działalnością wywrotową i zmową z zagranicznymi siłami w celu podważenia bezpieczeństwa państwa.

Nowe przepisy przewidują utworzenie w Hongkongu biura bezpieczeństwa państwowego, kontrolowanego bezpośrednio przez rząd centralny ChRL. Osoby zatrzymane przez agentów tego biura będą mogły być odsyłane do Chin kontynentalnych i stawać przed chińskimi sądami.

Największe demonstracje odbywają się w okolicy Causeway Bay na wyspie Hongkong, gdzie protestujący zablokowali ruch na ulicach. Policja usiłowała rozgonić manifestacje przy użyciu gazu łzawiącego, armatki wodnej, gumowych kul, amunicji pieprzowej i gazu pieprzowego.

Jeden z policjantów został ugodzony ostrym narzędziem w ramię, gdy próbował dokonać zatrzymania; osoby zgromadzone w okolicy nie pospieszyły mu z pomocą, a sprawcy zbiegli – poinformowała policja na Twitterze.

Na nagraniach publikowanych w mediach społecznościowych widać policjantów strzelających z armatki wodnej do dziennikarzy w żółtych kamizelkach odblaskowych, oznaczających prasę. Pojawiły się również opisy używania wobec dziennikarzy gazu pieprzowego.

Do godz. 20 czasu miejscowego (godz. 14 w Polsce) zatrzymano ponad 300 osób, w większości za udział w nielegalnym lub nieautoryzowanym zgromadzeniu – ogłosiła policja.

Dziewięć osób podejrzanych jest natomiast o złamanie nowych przepisów. Jest wśród nich 15-letnia dziewczyna, która machała flagą z hasłem proniepodległościowym, i dwie inne osoby, przy których znaleziono materiały nawołujące do secesji – przekazał hongkoński dziennik „South China Morning Post”.

Władze Chin twierdzą, że nowe prawo pomoże odbudować w Hongkongu stabilność po wielomiesięcznych prodemokratycznych protestach, które regularnie przeradzały się w starcia z policją. Wicedyrektor chińskiego biura ds. Hongkongu i Makau Zhang Xiaoming określił te przepisy jako „prezent urodzinowy” z okazji 23. rocznicy przyłączenia Hongkongu do Chin.

Lojalna wobec Pekinu szefowa administracji Hongkongu Carrie Lam oceniła w środę, że nowe prawo jest konieczne, by przywrócić stabilność w regionie. „Teraz, gdy już je mamy, będziemy je z determinacją egzekwować. Wierzę, że Hongkong przywróci wkrótce dobrą koniunkturę” - powiedziała na konferencji prasowej.

Według opozycji nowe przepisy oznaczają jednak kres wolności i praworządności, które odróżniały Hongkong od Chin kontynentalnych i uznawane są za kluczowe dla jego pozycji jako międzynarodowego centrum finansowego. Narzucenie tego prawa Hongkongowi spotkało się z szeroką krytyką na świecie.