Spotkanie to zapowiadano jako bardzo trudne z powodu stanu dwustronnych relacji, po czterech miesiącach ostrej retoryki.

Putin przybył do willi La Grange prosto z lotniska limuzyną Aurus, która w drodze na miejsce przejechała przez most udekorowany amerykańskimi i rosyjskimi flagami.

Według lokalnych mediów rosyjski prezydent odmówił protokolarnego spotkania z przedstawicielami władz Szwajcarii zaraz po przylocie, argumentując, że nie przybył z wizytą do tego kraju, ale wyłącznie na szczyt.

On również jako pierwszy, punktualnie, przyjechał na miejsce spotkania około godz. 13. Biden, który jest w Genewie od wtorku, do willi przyjechał kilkanaście minut później.

Reklama

Tę kolejność przyjazdu tłumaczono chęcią uniknięcia niewygodnej sytuacji, w której prezydent Biden musiałby czekać na rosyjskiego polityka, tak jak w poprzednich latach musiał to robić na przykład papież.

W XVIII-wiecznej rezydencji obu przywódców powitał prezydent Konfederacji Szwajcarskiej Guy Parmelin. "Witam w mieście pokoju" - powiedział w krótkim przemówieniu, życząc owocnego dialogu "w interesie obu krajów i świata".

W komentarzach podkreśla się, że lista tematów rozmów Bidena i Putina jest obszerna, a przewidywana długość spotkania, czyli 4-5 godzin - jedynie orientacyjna.

Po dwóch rundach rozmów planowane są dwie osobne konferencje prasowe prezydentów. Pierwszy spotka się z dziennikarzami Putin.

Celem od dawna oczekiwanego spotkania jest przywrócenie stabilnych czy też, jak się podkreśla, bardziej przewidywalnych relacji.

Lepiej znane są intencje amerykańskiego prezydenta, który ma poruszyć kwestię przypisywanych Rosji cyberataków czy stawianych Moskwie zarzutów ws. ingerencji w wybory w USA. Biden chce też rozmawiać o sytuacji na Ukrainie i na Białorusi, a także o prawach człowieka i w tym kontekście - o losie uwięzionego rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego.

Przed szczytem w Genewie rozpoczęła się pikieta kilkudziesięciu osób, głównie Rosjan, w obronie przebywającego w kolonii karnej dysydenta. Uczestnicy manifestacji w centrum miasta mieli transparent z napisem „Uratować Nawalnego”.

Szczyt kończy pierwszą podróż prezydenta USA od jego zaprzysiężenia na urząd w styczniu. Jak zauważają komentatorzy, została ona zaplanowana tak, by Biden przeprowadził rozmowy z przywódcą Rosji wzmocniony wcześniejszym wsparciem uzyskanym na szczytach G7 i NATO i UE oraz na spotkaniach z liderami Unii Europejskiej.

Klimat rozmów obu prezydentów z powodu poważnych kwestii spornych będzie różnił się od poprzedniego szczytu sprzed trzech lat z udziałem Donalda Trumpa i Putina, a także od wcześniejszych relacji amerykańsko-rosyjskich za prezydentury Baracka Obamy, gdy słowem-kluczem był tzw. reset w dwustronnych stosunkach.

Według komentatorów celem Putina jest wyznaczenie nowej amerykańskiej administracji „czerwonej linii”, poza którą Rosja nie będzie prowadzić żadnych negocjacji, broniąc swoich interesów.

Strona rosyjska chce też dyskutować o Syrii i sygnalizowała gotowość do podjęcia wspólnych wysiłków w kwestiach takich jak pandemia i kryzys klimatyczny.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział tuż przed szczytem, że będzie to "bardzo trudna rozmowa". Dodał, że Putin przybył z zamiarem "szczerego i konstruktywnego" stawiania pytań i szukania rozwiązań. Zastrzegł zarazem, że nie należy tego spotkania uważać za "historyczne".

Źródła amerykańskie, cytowane w relacjach z Genewy, prezentują stanowisko, że z Putinem lepiej rozmawiać niż nie rozmawiać.

Putin do Bidena: mam nadzieję, że nasze spotkanie będzie produktywne

Przywódca Rosji Władimir Putin na początku spotkania z prezydentem USA Joe Bidenem w środę w Genewie wyraził nadzieję na produktywne rozmowy. Biden podkreślił, że spotkania twarzą w twarz są zawsze lepsze.

Media zarejestrowały początek spotkania w bibliotece willi La Grange, gdzie obok Putina i Bidena usiedli szefowie dyplomacji obu krajów: Siergiej Ławrow i Antony Blinken.

Prezydent Rosji powiedział do Bidena: "Jest wiele kwestii, które się nagromadziły. Mam nadzieję, że nasze dzisiejsze spotkanie będzie produktywne".

Amerykański prezydent stwierdził zaś: "Zawsze lepiej spotkać się twarzą w twarz".