Jednym z pomysłodawców uznania Donbasu za niepodległy jest Aleksandr Borodaj, deputowany rządzącej, proputinowskiej partii Jedna Rosja. To były premier samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej w szczytowym momencie konfliktu w 2014 roku, obecnie kierujący organizacją weteranów wojennych.

Zdaniem Borodaja uznanie obwodów donieckiego i ługańskiego za niepodległe państwa dałoby Rosji pretekst do wkroczenia militarnego na te tereny w celu wsparcia rosyjskich separatystów. Parlamentarzysta nie ukrywa, że byłaby to taka sama sytuacja, jak w 2008 roku, gdy Rosjanie walczyli z Gruzją po wkroczeniu do separatystycznych republik Osetii Południowej i Abchazji.

"W przypadku uznania niepodległości tych regionów wojna stanie się bezpośrednią koniecznością" – powiedział Borodaj. Dodał, że "Rosja musiałaby wtedy wziąć na siebie pewne obowiązki w zakresie bezpieczeństwa".

Agencja podkreśla, że uznanie przez Rosję niepodległości Donbasu pogrzebałoby mińskie porozumienia pokojowe z 2014 i 2015 roku, które choć wciąż nie zostały wdrożone, do tej pory były postrzegane przez Rosję, Ukrainę i rządy zachodnie jako najlepsza szansa na rozwiązanie kryzysu. Agencja przypomina też, że porozumienie z 2015 r. wzywało do samorządności obu regionów zgodnie z ukraińskim prawem.

Reklama

Olesja Wartanjan, specjalistka ds. Południowego Kaukazu w think tanku Crisis Group, zwraca uwagę, że w przypadku Gruzji Rosja wykorzystała uznanie separatystycznych regionów do usprawiedliwienia otwartej obecności wojskowej w sąsiedniej byłej republice sowieckiej i bezterminowo udaremniła aspiracje Gruzji do wstąpienia do NATO.

Zaznacza jednak, że przejęcie przez Moskwę odpowiedzialności za dwa terytoria słabe gospodarczo i nie mające perspektyw szerszego rozwoju, miało również poważny minus. "Tak naprawdę nie wiesz, co z nimi zrobić, ale nadal musisz je finansować, musisz zapewnić fundusze i od czasu do czasu musisz uporać się z ich wewnętrznymi kryzysami" – powiedziała Wartanjan.

Dlatego, jej zdaniem, Kremlowi może bardziej opłacać się bezpośrednia aneksja Donbasu, jak zrobił to z Krymem w 2014 roku, niż uznanie jego niepodległości.

Agencja pisze, że rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow ostrożnie zareagował na pomysł uznania niepodległości Donbasu przez Putina. Powiedział, że to inicjatywa parlamentarna, która będzie wymagała głosowania, i nie może tego komentować, dopóki ten proces się nie zakończy.