Publiczne wypowiedzi szefów wywiadu nie są czymś codziennym. Richard Moore (pseudonim: "C"), stojący na czele brytyjskiego MI6, w środę w Pradze przemawiał publicznie dopiero po raz drugi. Później odpowiadał także na pytania dziennikarzy. Nie było wchodzenia w szczegóły, czy głębszych politycznych dywagacji. Moore koncentrował się na ogólnym zarysie sytuacji i wyzwaniach, przed jakimi stoi świat oraz osoby zatrudnione w wywiadzie. Z całego wydarzenia można wysnuć dwa proste wnioski.

Waga Ukrainy

Ukraina jest dla Brytyjczyków ważnym puzzlem, ale nie jedynym. Moore dużo opowiadał o naszym zaatakowanym przez Rosję sąsiedzie, zapewniał, że pozostaje optymistyczny jeśli chodzi o kontrofensywę. Ale Ukraina nie była jedynym tematem, poruszano również kwestie Iranu czy Chin (na które to wywiad brytyjski przeznacza więcej środków niż na Rosję), zaangażowania Moskwy w Afryce oraz wyzwań, jakie dla pracy w wywiadzie niesie sztuczna inteligencja. Nie wiem, czy to rozczarowujące, ale podejrzewam, że rok temu Ukraina i wsparcie przez Zachód jej wysiłków na froncie całkowicie zdominowałyby takie wydarzenie. Dziś tak się nie dzieje, Ukraina dalej jest kluczowa, ale powoli staje się jednym z wielu tematów.

Reklama

Rosja się chwieje

Rosja się chwieje. Brytyjski wywiad jest przekonany, że Władimir Putin po buncie Jewgenija Prigożyna jest osłabiony i tak właściwie to nie do końca wiadomo, kto sprawuje władzę w Rosji. - Prigożyn przy śniadaniu zaczynał jako zdrajca, następnie przy obiedzie został ułaskawiony, a dwa dni później zaproszony przez Putina na herbatkę. To jedna z tych spraw, z którymi nawet szef MI6 ma problem, by je zrozumieć - mówił w Pradze Moore.

Brytyjczycy zdają się więc wyczuwać moment słabości, sprzeciw wobec Putina na różnych szczeblach w Rosji uznają za coś powszechnego. Stąd też apele Moore'a w Pradze do Rosjan, by zgłaszali się do MI6, pomogli w działaniach przeciwko Kremlowi. Tym bardziej, że jak przekonywał Moore, Rosjanie od 24 lutego 2022 roku mają problemy z działalnością wywiadowczą w Europie. MI6 szacuje, że ze Starego Kontynentu wydalono blisko połowę rosyjskich szpiegów działających pod dyplomatyczną przykrywką.