Czy Jewgienij Prigożyn mógł upozorować własną śmierć? Teoretycznie mógł. Historia zna wiele takich przypadków, a fachowcy, którzy wiedzą, jak się to robi, byli w zasięgu ręki. Parę dni temu taką sugestię opublikował brytyjski „Daily Mail”, powołując się na opinię rosyjskiego politologa prof. Walerija Sołowieja. Może to być oczywiście zwyczajna pogoń gazety (i jej eksperta) za uwagą publiki, ale też efekt dyskretnej inspiracji z zewnątrz. Nie dziwmy się, jeśli wkrótce pojawią się sygnały, że niedawny puczysta żyje, ma się dobrze, siedzi na kupce dolarów i szykuje się na powrót do gry.

Warto jednak od razu zastrzec, że w świetle znanych faktów taki scenariusz jest bardzo mało prawdopodobny. Na razie niemal wszystko wskazuje na to, że Prigożyn jest już na tamtym świecie. Podobnie jak jego zbrojna prawa ręka, czyli Dmitrij Utkin, znany jako Wagner, oraz paru innych najbliższych współpracowników. Potwierdził to nawet Biały Dom, podkreślając, że za śmiercią wagnerowskiej wierchuszki stał Władimir Putin.

Pozostawmy więc na boku fantastyczne teorie. I zajmijmy się tym, w jaki sposób duch Prigożyna będzie się teraz unosić nad rosyjską (i nie tylko) polityką.

CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP

Reklama