Ukraińcy szydzą z takiej linii obrony jeszcze od czasu zestrzelenia malezyjskiego boeinga w 2014 r. „Strzelano, ale nie z buka. Z buka, ale nie naszego. Naszego, ale nie my. My, ale nie w boeing. W boeing, ale niespecjalnie. Inni mogą, a my nie?”. Wtedy też pojawiały się teorie, że samolot został zestrzelony przez ukraiński myśliwiec, że celowo naprowadzono go nad teren działań bojowych, że cała tragedia była inscenizacją, a na pokładzie samolotu przewożono nieświeże już ciała. Fakt, że poszczególne tezy były ze sobą sprzeczne, nie był problemem. Wręcz przeciwnie, był zaletą, bo dzięki temu wprowadzano zamęt w głowach odbiorców i przeświadczenie, że ustalenia ekspertów jednoznacznie wskazujące na rolę Rosjan są po prostu jedną z wielu tez. A jaka jest prawda? Kto to może wiedzieć.
Problem polega na tym, że jak by Rosjanie nie zamykali własnej przestrzeni informacyjnej, nie są w stanie powstrzymać uczestników wydarzeń przed zwierzeniami. W świecie, w którym każdy ma kamerę w telefonie i konto na Facebooku, ocenzurować przekazu się nie da. Nawet zablokowanie Facebooka i zabranie żołnierzom telefonów nie sprawi, że oficjalnej linii nie skompromituje, działając w „dobrej wierze”, któryś z rosyjskich propagandystów. Tak było i tym razem. 1 kwietnia Zwiezda, kanał telewizyjny ministerstwa obrony, opublikowała materiał, w którym oficer przedstawiony jako Aleksiej Szabulin opowiada o trwającej „zaczistce” miejscowości w trójkącie Bucza–Hostomel–Ozera. Chwali się przed kamerą, że kontynuuje dzieło walczącego z banderowcami aż po 1953 r. pradziadka. Rosyjskie znaczenie terminu „zaczistka” znamy od czasów Czeczenii: wojsko chodzi po domach i morduje ludzi podejrzanych o sprzyjanie przeciwnikowi.
Organ resortu Siergieja Szojgu deklarował, że wojskowi z sukcesami powstrzymują działania nieprzyjaciela, a teren na 5 km od rzeki Irpień w stronę Kijowa znajduje się pod ich „pełną kontrolą”. Gdy jednak ukraińskie wojska weszły na okupowane dotychczas tereny obwodu kijowskiego i ujawniły skalę mordów, Moskwa zaczęła zarzucać przestrzeń informacyjną kolejnymi wersjami. Oficjalnie resort obrony podał, że „wszystkie rosyjskie oddziały całkowicie wycofały się z Buczy do 30 marca”, w czasie ich obecności żaden mieszkaniec nie ucierpiał w wyniku aktu przemocy, a świeże ciała pojawiły się dopiero cztery dni później, gdy Ukraińcy wkroczyli do miasta. Innymi słowy Rosjanie usiłują przekonać świat, że przeciwnik czekał cztery doby, by wziąć pod kontrolę opustoszałe, strategicznie ważne miasto położone tuż za rogatkami Kijowa.
Reklama
Ale to dopiero początek. Moskwa podaje, że w czasie okupacji nikt nie ucierpiał, a w tym samym czasie jej przedstawiciele piszą, że od początku marca w regionie działał strzelający do cywilów ukraiński snajper. Rosjanie mieli opuścić Buczę do 30 marca, tymczasem mieszkańcy mieli wciąż nosić na ramionach wymagane przez okupantów białe wstążki – i właśnie za nie mieli być wymordowani przez Ukraińców, którzy wkroczyli po czterech dniach. Ukraińcy, którzy wkroczyli do Buczy 2 kwietnia, ale już wcześniej szykowali na jej ulicach inscenizację i tak rozrzucali ciała (rosyjskich żołnierzy albo okolicznych mieszkańców), by dobrze wyglądały przed kamerami. Wreszcie celowo wybrano Buczę, żeby kojarzyła się ze słowem „butcher”, rzeźnik, jak określił Władimira Putina Joe Biden podczas wizyty w Polsce. Nic się nie zgadza? I dobrze, o to chodzi.
Identycznie wyglądało usprawiedliwianie się po zbombardowaniu szpitala położniczego w Mariupolu. Oficjalne czynniki jednocześnie twierdziły, że tego dnia lotnictwo nie było używane, w zniszczonym szpitalu byli wyłącznie żołnierze pułku Azow, więc wzięcie szpitala na cel było w pełni uzasadnione, a jednocześnie przebywały tam rodzące kobiety w charakterze żywych tarcz. Rosja odruchowo zrzuca odpowiedzialność za konkretne zbrodnie, bo nikt nie lubi widoku zmasakrowanych cywilów ani zbombardowanych szpitali. Jednocześnie nie przeszkadza jej to w publikowaniu treści będących ideologicznym uzasadnieniem ludobójstwa. Taki tekst ukazał się w niedzielę na stronie agencji RIA Nowosti. Autor, Timofiej Siergiejcew, zastanawia się w nim „co Rosja powinna zrobić z Ukrainą”.
Treść jest szokująca i przypomina podbudowę ideologiczną zbrodni III Rzeszy. W pełni uzasadnia wykuty przez Ukraińców neologizm „raszyści” (zbitka faszystów z fonetycznie zapisanym słowem „Russia”). Siergiejcew pisze, że dzisiejsza Ukraina to nie ten przypadek, „gdy działa hipoteza «dobry naród – zła władza»”. A skoro tak, to „denazyfikacja jest zespołem działań wobec znazyfikowanej masy ludności, która technicznie nie może podlegać bezpośredniej karze jako zbrodniarze wojenni”. „Naziści, którzy wzięli broń do ręki, muszą zostać maksymalnie zlikwidowani na polu bitwy” – pisze i definiuje, że pod tym hasłem rozumie wszystkich żołnierzy sił zbrojnych i obrony terytorialnej. Jednak ukarać należy też elity polityczne i „pasywnych nazistów”, czyli „znaczącą część mas ludowych, które wspierały nazistowską władzę i potakiwały jej”. Przypomnijmy, że Wołodymyra Zełenskiego poparło w II turze 73 proc. głosujących.
Ludowe masy miałyby zostać poddane „reedukacji” poprzez „represje ideologiczne i ostrą cenzurę nie tylko w sferze politycznej, ale także kulturalnej i edukacyjnej”. Skoro tak, to „denazyfikowany kraj nie może być suwerenny”, więc Rosja musi przejąć nad nim kontrolę na okres „nie krótszy niż jedno pokolenie, które powinno się narodzić, dorosnąć i dojrzeć w warunkach denazyfikacji”. Siergiejcew klaruje, że za nazizm uważa „dążenie do «niepodległości» i «europejskiej ścieżki rozwoju»”, bo – jak sam przyznaje – „nie ma tam ani głównej partii nazistowskiej, ani führera, ani pełnoprawnych ustaw rasowych”. Mimo to „ukronazizm niesie światu i Rosji większe zagrożenie niż niemiecki nazizm hitlerowskiego typu”. Sam termin „Ukraina” powinien zostać zlikwidowany, a w jego miejsce należy mówić o Małorosji i Noworosji. Przypomina to utworzenie przez Rosjan Kraju Nadwiślańskiego w miejsce Polski w XIX w. „Banderowscy przywódcy powinni zostać zlikwidowani, a społeczne «błoto», które aktywnie i pasywnie ich wspierało, powinno przeżyć trudności wojny i zinternalizować przeżyte doświadczenia jako lekcję historyczną i odkupienie win”, a także „zostać poddane pracy przymusowej przy odbudowie infrastruktury w ramach kary za działalność nazistowską (dotyczy tych, wobec kogo nie zostanie zastosowana kara śmierci lub pozbawienia wolności)”.
RIA Nowosti w dniu ujawnienia zbrodni w Buczy opublikowała tekst jawnie faszystowskiego charakteru, zapowiadający eksterminację elit, podział Ukrainy i jej brutalną okupację, która ma potrwać co najmniej 25 lat i doprowadzić do likwidacji ukraińskiego etnosu. Trudno więc podważać patetycznie brzmiące tezy Ukraińców, że o przetrwanie narodu walczą z „raszystami” posługującymi się przypominającą funkcjonalnie swastykę literą Z. One przestały być patosem, a stały się przerażającą rzeczywistością. ©℗