„Teatr absurdu na granicy. Mam delegację podpisaną przez przewodniczącego Rady Najwyższej (parlamentu), jednak straż graniczna mnie nie przepuściła. Daleki jestem od myśli, że straż graniczna działała z własnej inicjatywy. Każdy może domyślić się sam, kto odwołał dokument, podpisany przez przewodniczącego parlamentu” – napisał Poroszenko w piątek na platformie X.

Poroszenko wskazuje winnych

Reklama

W opublikowanym tam nagraniu wideo b. prezydent, który jest dziś członkiem parlamentu, wprost oświadczył, że za tym, by nie wypuścić go z kraju, stoi biuro Zełenskiego.

Służba prasowa Poroszenki potwierdziła PAP, że nie mógł w piątek wyjechać za granicę. „To prawda. Nie został wypuszczony” – powiedział nasz rozmówca. Dodał, że do zdarzenia doszło na ukraińskim przejściu granicznym w Krakowcu, który prowadzi do Korczowej w Polsce.

Zgodnie z prawami stanu wojennego na Ukrainie, wyjazdy zagraniczne m.in. parlamentarzystów możliwe są jedynie na podstawie delegacji służbowej.

Za granicę na rozmowy

Poroszenko poinformował, że wybierał się do Polski, gdzie chciał rozmawiać o zakończeniu protestu przewoźników na granicy z Ukrainą oraz do Stanów Zjednoczonych, gdzie zamierzał mówić o finansowaniu pomocy wojskowej na potrzeby wojny z Rosją. „Zerwano moje spotkanie z nowym spikerem (amerykańskiej) Izby Reprezentantów (Mikiem) Johnsonem” – podkreślił.

„To, co stało się dziś na granicy, nie jest drobnym szkodnictwem. Jest to antyukraińska dywersja. Jest to szkodzenie pracy dyplomatycznej mojej ekipy. I, niestety, uderzenie w możliwości obronne Ukrainy” – uznał były prezydent. (https://tinyurl.com/4unahu8u)

Z Kijowa Jarosław Junko