Prezydent wyraził nadzieję, że nowa ustawa wejdzie w życie do końca roku, ale na razie trzeba poczekać na decyzję Rady Konstytucyjnej, która oceni nowe prawo pod kątem zgodności z francuską konstytucją.
Jak podkreślił Macron, reforma będzie „kontynuować demokratyczną drogę”, przypominając, że przeszła ona konsultacje w parlamencie i była przyjęta w głosowaniu w Senacie oraz przez mieszaną komisję parlamentarną.
W odniesieniu do protestów kierowanych przez związki zawodowe od stycznia Macron stwierdził, że nie będzie tolerancji dla agresji podczas demonstracji. Same protesty, przeprowadzane w sposób pokojowy, są prawem ludzi, którzy nie zgadzają się z danym prawem, zresztą towarzyszyły one wszystkim reformom emerytalnym – zaznaczył prezydent.
„Nie zabiegam o reelekcję” – podkreślił, dodając, że mając z jednej strony sondaże, a z drugiej ogólny interes kraju, wybiera interes kraju. „Jeśli dziś trzeba będzie zaakceptować niepopularność, to ją zaakceptuję” – stwierdził Macron. Wyraził jednocześnie gotowość wznowienia dialogu z partnerami społecznymi i opozycją w najbliższym czasie, m.in. na temat warunków pracy i rozwoju karier.
Macron podkreślił w wywiadzie, że rząd premier Elisabeth Borne, który w poniedziałek wyszedł obronną ręką z głosowania nad wotum nieufności, ma jego pełne zaufanie. Prezydent zamierza również poprosić rząd o przygotowanie prawa o podatku dla firm osiągających nadzwyczajne zyski. Macron zapowiedział też m.in. przyjęcie ustawy imigracyjnej.
Po odrzuceniu w poniedziałek przez Zgromadzenie Narodowe, niższą izbę parlamentu Francji, dwóch wniosków o wotum nieufności dla rządu, kontrowersyjna reforma emerytalna podnosząca wiek przejścia na emeryturę z 62 do 64 lat została de facto przyjęta.
W czwartek, na kiedy związki zawodowe zapowiedziały kolejną falę protestów w całej Francji, władze spodziewają się na ulicach do 800 tys. ludzi. W stolicy ma pojawić się kilkuset radykałów. Minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin we wtorek zapowiedział mobilizację 12 tys. policjantów i żandarmów w całym kraju przed czwartkowymi protestami. W samym Paryżu ma zostać rozmieszczonych 5 tys. funkcjonariuszy.
Marcin Furdyna