W wydanej w środę tzw. uzasadnionej opinii, do której pełnej treści dotarł DGP, KE stwierdziła uchybienie przez Niemcy obowiązkom państwa członkowskiego w sprawie składowiska w Tuplicach w województwie lubuskim. To lokalizacja, w której zgromadzono największą ilość odpadów spośród wszystkich wskazanych w polskiej skardze, ok. 20 z 35 tys. ton. W tym przypadku nieprawidłowości – po wspólnie przeprowadzonych oględzinach – potwierdziła także strona niemiecka.

Inicjatywę przejąć powinny władze publiczne po stronie niemieckiej

W maju 2016 r. władze landowe Saksonii zobowiązały spółkę odpowiedzialną za zorganizowanie przewozu do odbioru odpadów z Polski do Niemiec. Sprawa ugrzęzła jednak w sądach po tym, jak przedsiębiorstwo ogłosiło upadłość. Tymczasem – jak można wyczytać w opinii KE – jeśli odbioru nie realizują podmioty bezpośrednio odpowiedzialne za nielegalny przewóz, inicjatywę przejąć powinny władze publiczne po stronie niemieckiej. W tych przypadkach, w których wykazano, że przewóz organizowano ze świadomością, że odbiorca odpadów nie posiadał odpowiednich zezwoleń, strona niemiecka powinna była – według Komisji – odebrać śmieci w terminie 30 dni.

Reklama

Dodatkowo Bruksela przyznała rację Polsce w sprawie części przewozów na składowisko w Starym Jaworze, gdziezalega 1156 ton odpadów. Zastrzegła jednak, że nie udało się z wystarczającą pewnością potwierdzić, że wszystkie ujawnione odpady pochodzą ze źródeł zidentyfikowanych przez stronę polską, a co za tym idzie, nie da się wykluczyć, że co najmniej część z nich ma inne pochodzenie.

W przypadku pozostałych 5 lokalizacji: Gliwic (woj. śląskie), Babina, Bzowa i Sarbii (woj. wielkopolskie) oraz Sobolewa (woj. dolnośląskie), gdzie zalega łącznie kilkanaście tysięcy ton odpadów, Bruksela nie była w stanie potwierdzić zarzutów zgłaszanych przez stronę polską. Jak wynika z treści opinii KE, w tych przypadkach odpowiednim organom obu stron nie udało się dojść do wspólnego stanowiska w sprawie pochodzenia odpadów oraz prawidłowości ich przewozu do Polski.

Zgodnie z wykładnią przyjętą przez Komisję, aby wnioskować o odbiór odpadów do strony odpowiadającej za ich wysyłkę, konieczne jest jednoczesne powiązanie ich z konkretnym transportem oraz wykazanie jego nielegalności, w tym, w szczególności tego, że nadawca świadomie przekazał odpady w ręce kontrahenta nieposiadającego odpowiednich uprawnień. Co za tym idzie, zakwestionowanie wniosków Polski było możliwe zarówno w oparciu o zasadne wątpliwości co do źródła odpadów zalegających na danym składowisku, jak i wiedzy wysyłających na temat posiadania przez odbiorcę zezwoleń koniecznych do ich przetwarzania. W konsekwencji odpowiedzialność za uprzątnięcie odpadów spadałaby na tzw. organy odbioru, czyli stronę polską. Tym samym, jeśli taka interpretacja utrwaliłaby się i została potwierdzona przez Trybunał Sprawiedliwości, może ona w przyszłości ułatwić organom niemieckim uchylanie się od odpowiedzialności za wysyłane za granicę odpady.

Niemcy są zainteresowane poprawnym i polubownym rozwiązaniu spraw

W opinii KE nie przychylono się także do oskarżeń dotyczących „braku lojalnej współpracy” ze strony Berlina. Komisja stwierdziła, że – choć współpraca w działaniach na rzecz wyjaśnienia i rozwiązania zaistniałych okoliczności nie była optymalna – nie można wykazać, że władze Niemiec „w oczywisty sposób pominęły wnioski władz RP lub podjęły w związku z nimi działania następcze, które były ewidentnie niewłaściwe”. Komisja wezwała zarazem obie strony postępowania, by „w duchu lojalnej współpracy (…) pogłębiły dialog w celu osiągnięcia polubownego rozwiązania”.

Minister klimatu Anna Moskwa ogłosiła jednak, że KE „przyznała Polsce rację w sporze z Niemcami” i domaga się, by nasi sąsiedzi uprzątnęli składowiska już w najbliższych dniach. W innym przypadku sprawa ma zostać skierowana do rozstrzygnięcia przez Trybunał Sprawiedliwości UE. Za swój osobisty sukces werdykt Komisji uznał też Jacek Ozdoba, sekretarz stanu w resorcie odpowiedzialny m.in. za nadzór nad Głównym Inspektoratem Ochrony Środowiska i Departamentem Gospodarki Odpadowej. Jak dowiadujemy się nieoficjalnie w MKiŚ, pozew do TSUE jest już gotowy i – w razie bezczynności strony niemieckiej – zostanie formalnie złożony do TSUE już w perspektywie najbliższych kilkunastu dni.

Czy władze niemieckie są skłonne do wypełnienia tego ultimatum? Zapytaliśmy tamtejszy resort środowiska. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że ministerstwo analizuje opinię wydaną przez KE i na tej podstawie postanowi o dalszych krokach w tej sprawie. – Niemcy były i są zainteresowane poprawnym z prawnego punktu widzenia i polubownym, o ile to możliwe, rozwiązaniu spraw będących przedmiotem sporu, a Komisja Europejska dostarczyła istotnych rekomendacji – przekazał DGP rzecznik prasowy resortu środowiska. Zaznaczył, że dotyczą one także poprawy współpracy pomiędzy właściwymi organami w Polsce i Niemczech, które teraz powinny podjąć na nowo „konstruktywne rozmowy” i zapowiedział, że zaangażuje się w nie także rząd federalny.

Z informacji podanych wcześniej DGP przez GIOŚ, który badał sprawy wymienionych w skardze składowisk, wynika, że w większości przypadków ujawniono dokumenty transportowe lub umowy, które wskazywały konkretne firmy na terenie Niemiec odpowiedzialne za nielegalny wwóz odpadów. Dodatkowo ich pochodzenie potwierdzano na podstawie oględzin. Polskie instytucje podkreślały też, że wielokrotnie podejmowały w tej sprawie interwencje u właściwych organów po stronie niemieckiej – zarówno na szczeblu federalnym, jak i landowym. Do zorganizowania odbioru odpadów doszło tylko w jednym przypadku – ok. 400 ton przywiezionych z Niemiec odpadów komunalnych, składowanych w Sławęcinie (woj. łódzkie).